środa, 29 maja 2013

Rozdział 42

Na peronie nie było tłoczno. Kilka osób przemykało się wte i wewte. Chciałam zadzwonić do kogoś z zespołu, aby dowiedzieć się gdzie teraz są. Tylko nie do Tomka, bo chciałam mu zrobić niespodziankę. Zaczęłam przeszukiwać torebkę. Nigdzie nie mogłam znaleźć telefonu. Przestraszyłam się. Jestem pierwszy raz w tym miejscu, nie znam okolicy. Sama... i na dodatek bez kontaktu . Ja to mam szczęście. Zawiedziona usiadłam na jednej z kilkunastu ławek. Dziwne było to, że tylko ja siedziałam. Nagle jeden z chłopaków, którzy właśnie obok mnie przechodzili, zaczął się śmiać na mój widok. Nie mam pojęcia o co mu chodziło... Ale nie zwracałam nie niego zbytnio uwagi. Wstałam i chciałam wyjść na zewnątrz. Kiedy się odkręcałam w poszukiwaniu wyjścia zobaczyłam, że na ławce, z której właśnie wstałam była kartka z napisem:
"Nie siadać! Świeżo malowane!"
Ja na prawdę mam szczęście. Chcąc zakryć tył moich spodni, na którym zapewne była zielona farba wyjęłam z torby sweterek, który przewiązałam w pasie. Zanim wyszłam z peronu zaszłam do jeden z toalet. Chciałam się przebrać, bo ten ciuszek nie pasował mi do sukienki, którą na sobie miałam. Weszłam do kabiny. Nie cierpię publicznych łazienek. Jak można z nich korzystać? Nawet nie wiesz kto tu był przed tobą. Na dodatek nie przyciągały one wyglądem. Ściany, na którym jest farba koloru żółtego... Która już odpada. Muszę stąd jak najszybciej wyjść. Zamieniłam sukienkę na inną i nareszcie mogłam swobodnie wydostać się na zewnątrz.. Kiedy byłam na ~można powiedzieć~ świeżym powietrzu zobaczyłam budkę telefoniczną. Podeszłam i chciałam zadzwonić do Wozza, ale na moje szczęście nie mam pamięci do numerów. Nie mam pojęcia co robić. Zaczynam się zastanawiać czy to dobry pomysł, że tu przyjechałam. Weszłam do jakiejś galerii handlowej i usiadłam w kawiarni, aby trochę ochłonąć. Na przeciwko mnie wisiał wielki plakat informujący o dzisiejszym festiwalu, na którym właśnie będzie Afromental. W końcu musiało mi się przytrafić coś dobrego. Siedziałam jeszcze chwilę przy stoliku, bo chciałam zapamiętać adres, na którym to wszystko się odbywa. Wychodząc zerknęłam ostatni raz na ogłoszenie i minęłam próg. Szybko wyszłam z galerii i złapałam jakąś wolną taksówkę.
-Proszę jechać na ...-jeju, zapomniałam.-Wie pan gdzie odbywa się dzisiejszy festiwal?
-Oczywiście.
-To tam proszę.
Jadąc szukałam pieniędzy w swojej pojemnej torebce co nie było łatwe. Gdzie ja je włożyłam... Zamiast kasy znalazłam telefon.
-Teraz to już mi nie jesteś potrzebny-pomyślałam, ale włożyłam go w kieszonkę, by później go nie szukać.
Z pieniędzy powinnam tak zrobić od razu na peronie..
-Dojechaliśmy. 12 złoty się należy.
-Już daje.
Gdzie jesteś? Jejciu... Ta boczna kieszeń to ostatnia możliwość..
Jak dobrze, że tutaj są. Szybko wyciągnęłam pieniądze i dałam kierowcy.
-Dziękuje bardzo.-powiedziałam i wyszłam na plac pełny ludzi.
Miałam nadzieje, że może wpadnę akurat na próbę chłopaków, ale niestety nie. To wszystko już nawet się zaczęło. Stwierdziłam, że zadzwonię do Wojtka. Wyjęłam telefon i wybrałam jego numer. Nie odebrał.. Zadzwoniłam do wszystkich z zespołu, których miałam numery, ale żaden nie odebrał. No trudno. Jakoś sama będę musiała się tutaj odnaleźć. Na scenę wszedł prowadzący i przywitał pierwszy zespół. Teraz ludzie zaczęli pchać się w ich stronę, by być jak najbliżej. To był tylko Bednarek. Ale dla niektórych to może ktoś więcej, wiec się nie mieszam. Moim aktualnym zadaniem jest znalezienie rozpiski. Muszę zobaczyć kiedy grają moi chłopcy.
-Szkoda, że Afromental dopiero za półtory godziny.-usłyszałam głos przechodzącej obok mnie kobiety.
Dziękuje za informacje. No to dobrze by było dostać się na backstage. Przeszłam do sceny i kierowałam się w stronę kulis kiedy zobaczyłam Adama. Nie mogłam tak po prostu go sobie zaczepić, bo on mnie nie znał, więc po prostu za nim szłam. I to był dobry pomysł, bo doprowadził mnie do drzwi, których szukałam. Chciałam sobie jak on wejść, ale zatrzymał mnie jakiś ochroniarz i nie chciał uwierzyć w to, że jestem narzeczoną Tomsona. Na jego miejscu też bym chyba nie uwierzyła. Każda ich fanka może powiedzieć coś takiego. Chciał mnie wyprowadzić dalej, ale zapytałam czy mogę przy nim postać na co się zgodził. Wyczekiwałam 10 minut, by w końcu ktoś go zagadał. Miałam okazje wtargnąć  do Tomka. O dziwo tam nikt mnie już nie wyganiał. Pewnie myśleli, że skoro tu jestem to mogę tu przebywać. Szłam długim korytarzem z wieloma drzwiami. Wyszukiwałam tych z napisem "AFROMENTAL". Po drodze spotkałam Dodę. Kiedyś jak byłam młodsza byłam jej fanką numer jeden. Więc wykorzystując okazję zrobiłam sobie z nią zdjęcie, chociaż już za nią nie przepadam. Nie wiem po co, ale miałam taką ochotę. Kiedy nareszcie znalazłam te drzwi i chciałam je otworzyć usłyszałam za sobą:
-Tutaj się chciałaś schować.-powiedział ochroniarz, któremu ociekłam.
-Ale ja na prawdę jestem z Tomsonem.-odpowiedziałam łapiąc za klamkę od drzwi.
-Tak? A ja jestem z Byonce.
Mężczyzna zaczął mnie za sobą ciągnąc kiedy zza drzwi wyskoczył Tomek.
-Co pan robi?
-Wyprowadzam waszą fankę na zewnątrz.
-To moja dziewczyna, nich pan ja zostawi.
-I co?-zapytałam ochroniarza wystawiając mu język.
Puścił mnie i rozzłoszczony wyszedł.
-Co tutaj robisz?-zapytał Tomsi.
-A może tak byś się ze mną ładnie przywitał?
-Przepraszam. Cześć, kochanie-odpowiedział dając mu buziaka.-Powiesz mi co tutaj robisz?
-Przyjechałam do ciebie. Czy to takie dziwne?
-Nie, nawet się cieszę, że jesteś. Tylko...-przeprowadził mnie daleko od drzwi do ich garderoby.-Łozo nie może, że cie zobaczyć.
-Co? Czemu?
-Dużo sobie przypomniał i lepiej było by gdybyście się na razie nie widywali. Nie chce, aby nasza przyjaźń się popsuła.
-Ja też nie chce, ale też nie chce stracić z nim kontaktu.
-Proszę przeczekaj chwile. On pamięta te naszą bójką. Wie, że to o ciebie. A jak się spotkacie to może jeszcze coś przypomni.
-Tomek... Jak się we mnie zakochiwałeś mogłeś pomyśleć czym to będzie skutkowało.
-Czy ty uważasz, że lepiej by było gdybyśmy ze sobą nie byli?
Nic nie odpowiedziałam, ale na prawdę tak nie uważałam.
-Aha... Super. Powiedz chociaż czy to ma związek z tym, że mam dziecko z Natalią?
-Nie...-odwróciłam wzrok.
-Dziwnie się zachowujesz. Chciałaś mi tylko uświadomić, że nie chcesz ze mną być? Po co tu w ogóle przyjeżdżałaś?
Spojrzał na mnie wyczekująco. Nic nie odpowiedziałam. Zdjęłam pierścionek z palca i mu oddałam. Wziął i odszedł do garderoby. Zaraz stanęłam jak wryta... Co ja zrobiłam. Przecież nie chciałam z nim zerwać. Odkręciłam się i mijając dwie osoby, które przyglądały się całemu zajściu wybiegłam  na plac. Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Pobiegłam do parku, który znajduje się naprzeciwko. Biegałam tam bez celu, aż w końcu usiadłam na jednej z ławek. Nikogo tutaj nie ma. Jestem sama. Zaczęłam się zastanawiać nad tym co się stało. To było bez sensu... Ale niczego nie naprawie. Może to nawet dobrze. I tak by mnie zostawił gdyby się dowiedział, że nie mogę mieć dzieci. Kto chciałby taką żonę...
Z stąd bardzo dobrze widać scenę. Obejrzę występ chłopaków. Mam nadzieję, że Tomek nie przejmie się tym bardzo i dobrze zaśpiewa. Wyjęłam z torby lusterko i zaczęłam się przeglądać. Dołki pod czerwonymi oczami. Rozmazany tusz. Moja twarz jest cała blada. Szybko się poprawiłam i nie widać, że płakałam.
Ja jednak jestem głupia... Mogłam mu powiedzieć i bym się przekonała co o tym sądzi.
Wiec od teraz cała historia z Afromental się skończyła? To z pozoru bajkowe życie? Z pozoru. Wszyscy myślą, że bycie żoną jakiejś gwiazdy jest wspaniałe. Powiem, że nawet tak, ale nie zawsze. W moim przypadku przynajmniej. Wkroczyłam tylko w tą wielką przyjaźń Wojtka i Tomka nie potrzebnie. Wszystko im się układało, a ja to popsułam. Mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze.
***
Tomson
Spojrzałem na nią wyczekująco. Nic nie odpowiedziała. Zdjęła pierścionek i mi oddała. Wziąłem go i odszedłem do garderoby. Usiadłem na wolnym fotelu.
-Co ci się stało, stary?-rzucił Torres.-Jesteś jakiś poddenerwowany.
-Nic, denerwuje się przed występem.
-Po co się denerwować. Koncert jak każdy inny.-dodał Lajan.
Chłopaki zaraz zaczęli się śmiać i żartować, ale mnie to denerwowało jeszcze bardziej i wyszedłem. Usiadłem na kanapie. Cały korytarz jest pusty. Wszyscy się gdzieś pochowali. Wydawało mi się, że jest nam  z Magdą dobrze...
-Dlaczego ona mnie zostawiła?-wyszeptałem pod nosem bawiąc się przy tym pierścionkiem.
-Magda?-doszedł mnie znajomy głos. To był Baron. Usiadł obok mnie.-Co się stało?
-Właśnie nie wiem. Przyszła do mnie. Uświadomiła, że nie powinniśmy być razem i oddała pierścionek. Coś musiało się stać w Warszawie. No nie?
-Pewnie. Nie przyjechałaby do Opola tylko po to by z tobą zerwać... A może byliście skłóceni przed samym wyjazdem?
-Właśnie nie. Wszystko było dobrze. To co zrobiła bardzo mnie zaskoczyło.
-Dziwne... Niczym sobie nie zasłużyłeś?
-Nie... O jezu..
-Co?
-A może to przez to dziecko... Tak, na pewno. Stwierdziła, że nie może tak żyć.
-Jakie dziecko, Tomson?
-Mam z Natalią dziecko..
-Zdradziłeś Magdę?!
-Nie. Nati zaszła w ciąże jeszcze jak z nią byłem.
-Aa... Na twoim miejscu byłam do niej zadzwonił i zapytał.
-Do Magdy? Ale o co miałbym zapytać?
-Do Natalii, a nie do Magdy. One są i tak tymi najlepszymi przyjaciółkami, więc na pewno coś wie.
-Wiesz.. To może nawet dobry pomysł.
Odszedłem od Barona. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Natalii, ale ona nic nie chciała powiedzieć. Nawet była zaskoczona, że już ze sobą nie jesteśmy. Kiedy wracałem do Olka z garderoby wyszli chłopaki i powiedzieli, że teraz już pora na nasz występ. Wszyscy poszliśmy do miejsca gdzie wchodzi się na scenę. Podczas czekania tych dwóch minut powiedziałem Aleksowi co i jak. Chyba nie będę sobie zawracał głowy dlaczego mnie zostawiła. Tak zrobiła tak chciała.
-Chłopaki możecie wchodzić.-powiedział operator.
Śpiewając dostrzegłem ją w parku. Siedziała sama i oglądała nasz występ. Ale od razu po pierwszej piosence wstała i zniknęła mi z oczu. Być może widziałem ją ostatni raz...

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 41

Następnego obudziłam się nie wyspana i wyczerpana. Nie chętnie wstałam i poszłam zrobić sobie śniadanie. Zajrzałam do lodówki. Pusta. Muszę iść do sklepu. Poszłam do łazienki. Spojrzałam na lustro. Wyglądam jakbym wczoraj mocno zabalowała... Oczy podkrążone i blada twarz, którą szybko umalowałam. Na ramieniu te brązowe, długie, falowane włosy, które jak każdego ranka są rozczochrane. W ogóle mi się nie podobają, ale nie chce nic z nimi robić. Wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam je rozczesywać. Potem związałam je w warkocza i wróciłam do sypialni. Zdjęłam piżamę i rzuciłam ją na nie pościelone łóżko. Włożyłam luźną białą bluzkę z napisem "Love is in the air", do tego czarne rurki i białe skaty. Już miała wychodzić, ale wróciłam się do torebki po pieniądze. Zamykając drzwi na klucz wyszłam. Świeże powietrze. To uwielbiam. Idąc rozglądałam się wokół. Choć mieszkam tu już trochę czasu wszystko wydaje się takie nowe. Nagle strasznie zaczął mnie boleć brzuch. To było nie do zniesienia. Oparłam się jedną ręką o drzewo i lekko schyliłam. Ktoś złapał mnie za ramię, ale niestety nie mogłam się nawet odkręcić. Usłyszałam:
-Magda, wszystko spoko?
Nie odpowiedziałam. Nawet na to nie miałam siły. Chłopak zrobił krok przez co znalazł się centralnie przede mną. Był to Dziamas. Kucnął i zapytał z zatroskaną miną:
-Co się dzieje?
Nie mogłam nic powiedzieć. Tak mnie ściskało. Złapałam się za brzuch i jednak wydusiłam:
-Boli.
-Zabiorę cię do szpitala. Chodź.-pociągnął mnie za rękę, ale tak mnie bolało, że aż psiknęłam.-Przepraszam. Trochę lepiej będzie jak cię zaniosę. Tutaj zaraz mam samochód.
Kiwnęłam głową. Jak mnie podnosił bolało gorzej, ale musiałam wytrzymać. Zaniósł mnie do auta.
Za chwilę byliśmy w szpitalu, który na szczęście był niedaleko. Ból stał się mniejszy na tyle, że mogłam iść sama, ale i tak podpierałam się o Grześka. Kiedy weszliśmy do szpitala musiałam usiąść. Dziamka poszedł po pomoc. Zanim do mnie ktokolwiek podszedł minęło kilkanaście minut. Co to w ogóle za szpital? Unosi się tu strasznie nie przyjemny zapach... Po prostu okropny.
*
Czuje, że leże na jakimś mniej więcej wygodnym materacu. Chciałam otworzyć oczy, ale mam strasznie ciężkie powieki... Otworzyłam, ale te zaraz znowu opadły... W końcu udało mi się je powoli otworzyć na stałe... Byłam w zimnym pomieszczeniu. Wszystkie było takie białe. Ściany meble... Wiem, leżę, w którejś ze szpitalnych sal. One są okropne, nienawidzę ich.
Jestem tu sama. Ból już przeszedł. Wstałam i powoli zaczęłam wlec się po podłodze. Byłam coraz bliżej drzwi, kiedy usłyszałam jakąś rozmowę. Wyjrzałam lekko i szybko się schowałam, bo spostrzegłam tam Grzegorza z jakimś lekarzem.
-No dobrze. Sam jej to powiem.
-Dobrze.-odpowiedział doktor.
-To teraz pójdę i zobaczę czy już się obudziła.
Nie zdążyłam dojść do łóżka, gdy weszli do pokoju.
-Już się obudziłaś? To super.-powiedział Grzesiek.
-Też się cieszę, ale co mi się stało? Czemu tu leżę?
-Zemdlałaś.. To od tego bólu brzucha.
-Aa... A wiesz czemu mnie tak bolał.
-Yyy.. Tak wiem...
-Mów co się stało. Krótka piłka. Grzesiek. Ja muszę wracać do domu.
-No dobra. Jak pewnie wiesz, byłaś w ciąży.
-Słucham? Nie...
-Jak to nie byłaś?
-No nie...
-Być pani po prostu o tym nie wiedziała. Są takie przypadki. A to też dopiero początek.-dodał lekarz.
-Więc jestem w ciąży?-zapytałam szczerząc się do ściany.-Ale zaraz ty powiedziałeś, że byłam... O co chodzi?
-Ból brzucha był spowodowany przez... Za mało czasu, by można było powiedzieć, że to jest już dziecko. W każdym bądź razie to było spowodowane ciążą i straciła panie to...dziecko.-powiedział doktor.
Lekarz i tak się wypowiada. Brak mu słów. Moje rozumowanie: straciłam dziecko, o którym nic nie wiedziałam. Ale to nie było dziecko tylko takie coś małe z czego miało być dziecko?
-Przez ten dziwny przypadek, że straciła pani...dziecko w pierwszym/drugim może i trzecim miesiącu spowodowało, że nie będzie pani mogła mieć dzieci.
To mnie trochę zbiło... Zawsze przy sytuacjach, w których coś mi się nie podoba podnoszę charakterystycznie dla siebie prawą brew.
-Chce jechać do domu.-powiedziałam do Dziamasa.-Odwieziesz mnie?
-Jasne.
Wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do samochodu. Przez tę krótką drogę nic się nie odzywaliśmy przez co podróż wydawała mi się strasznie długa. Gdy wychodziłam z jego auta pomyślałam dopiero o tym, że jest on w Warszawie i zapytałam:
-Grzesiek?
-Tak?
-Co ty tu w ogóle robisz? Dlaczego nie jesteś w Opolu?
-W tym samym czasie kiedy chłopaki mają koncert, ja gram u Chylińskiej, a nie mogłem jej zostawić w potrzebie. To ważny dla niej koncert i muszę u niej zagrać.
-A, spoko. Dzięki za podwózkę.
-Nie ma za co. Siemka.
Powoli poszłam do swojego mieszkania... Ciągle z pustym brzuchem. Już mi się nie chce iść do sklepu. Rzuciłam się na to nie pościelone łoże i zaczęłam się zastanawiać. Jak mogłam nic nie wiedzieć o tym, że jestem w ciąży...? Jednak to nie rusza mnie tak bardzo jak to, że nie będę mogła mieć dzieci... To trochę boli. I będę musiała to powiedzieć Tomkowi... Jejku, miałam przejrzeć ten scenariusz na dzisiaj. Wstałam i podeszłam do torby, w której go mam.
Po przeczytaniu wszystkich ról gadałam z Kornelem. Gdy skończyłam rozmowę umówiłam się z Natalią. Dzisiaj w południe wróciła do domu i właśnie do niej jadę. Słucham piosenkę Moniki Brodki - Krzyżówka Dnia. Ostatnio ma fazę na tę nutę. Po prostu ją uwielbiam. nagle zadzwonił do mnie Tomson. Powiem szczerze, że nie czuję takiej tęsknoty do niego jaką czułam do Wozza kiedy go nie było. Nie powinno tak być. Rozmawialiśmy dotąd, aż dojechałam na miejsce. Kiedy się rozłączyłam akurat Natalia otwierała mi drzwi. Przywitałyśmy się i od razu poleciałam do Amelki. Nie zwracałam uwagi na to, że jest to dziecko Tomka. W ogóle o tym nie myślałam. 'Dawida nie było w domu.' Wzięłyśmy Amelkę na kanapę i przy niej siedziałyśmy i gadałyśmy. Opowiedziałam wszystko co dzisiaj się stało Natalii. Gdy jej to powiedziałam dopiero teraz dotarło to do mnie na prawdę. Przecież ja nie będę mogła mieć dzieci... Potrzebuje teraz jakiegoś ciepła, ale nie chodzi o takie przyjacielskie.
-Natalia... Muszę iść. Pa.
-Pa.
Wybiegłam do samochodu, podjechałam do domu, wzięłam walizkę, do której włożyłam kilka swoich rzeczy. Wychodząc z domu zabrałam sporo kasy. Na piechotę pobiegłam na stację. Zobaczyłam, że 10 minut mam pociąg, ale trafiłam. Kupiłam bilet i czekałam. Zaraz przyjechał. Wsiadłam i pojechałam. Za kilka godzin byłam w Opolu.

-----------------------------------------------------
Mam do was prośbę . Albo taką umowę :) Kiedy będzie pod tym postem będzie 10 komentarzy zacznę pisać rozdział 42 :D Piszcie czy wam się podobał, co wam zależy :)
Dzięki, bigg up ;3

środa, 1 maja 2013

Rozdział 40

Obudziłam się sporo po 12:00. Na telefonie mam 3 nieodebrane połączenia... Pierwsze od pana Platz, drugie od Natalii i trzecie od ... Tomka. O nie.. Pewnie chciał się pożegnać przed wyjazdem... No tak dzwonił 4 godziny temu. Chciałam oddzwonić, ale nie odebrał. Szkoda, że na razie nie będziemy mogli się zobaczyć. No trudno. Jakoś przeżyje.
Zadzwoniłam do tego Platz.
-Słucham?-powiedział.
-Dzwonił pan wcześniej. Pewnie w sprawie spotkania, więc słucham?
-A tak. Chciałam się z panią umówić na 12, ale skoro dopiero teraz pani dzwonisz to pasuje o 14:00 w Galerii Mokotów?
-Oczywiście.
-Znajdziemy się przy wejściu.
-Dobrze,  do widzenia.
-Do zobaczenia.
Nie chce mi się iść na to spotkanie, ale dobrze było by mieć jakiś dopływ pieniędzy. Ta praca po prostu się przyda. Na razie nie będę oddzwaniała do Natalii. Jak będę miała to spotkanie z głowy to się z nią skontaktuje.
Szybko się naszykowałam i w pół do 14 byłam w drodze na spotkanie. Spokojnie jechałam i nagle na chodniku zobaczyłam Torresa. Biegł w przeciwną stronę. Przecież on powinien być w Opolu. Gwałtownie zahamowałam, a on przyśpieszył i skręcił w  najbliższą aleję. Wybiegłam za nim, ale kiedy dotarłam do zakrętu nikogo tam nie było... Może mi się tylko wydawało. Na pewno, ale wolę się upewnić. Wróciłam do auta, złapałam telefon i zadzwoniłam do Torresa, ale nie odebrał. Co ja będę się martwiła. On jedzie teraz z całym zespołem do Opola. To pewne, że go pomyliłam. Wsiadłam za kierownice i pojechałam na spotkanie.
Pan Platz już na mnie czekał. Nawet trochę był zdenerwowany, bo się spóźniłam. Dziwny facet. Poszliśmy do jakieś kawiarni, w której nigdy nie byłam. A żeby tam dotrzeć musieliśmy przejść cała galerię. Kiedy już spokojnie usiedliśmy facet zaczął rozmowę:
-Jak pani pewnie już wie, chce panią zaangażować do filmu pt. "Za daleko do nieba".
-Bardzo chętnie.-odparłam uśmiechając się szeroko.-Może przejdziemy na ty?
-Z przyjemnością. Kornel.
-Magda.
-Proszę więc.-podał mi jakąś białą teczkę.
Wzięłam i otworzyłam. W środku był scenariusz. Zanim zwróciłam uwagę na to kim będę zapytałam:
-Nie muszę pójść na jakiś casting, byście mogli dobrać do mnie rolę?
-Nie ma takiej potrzeby. Widzieliśmy twoją poprzednią rolę i bardzo nam się spodobałaś.
-Super. Będę grała ... samą siebie? Nie rozumiem..
-Ten film będzie częściowo o twoim życiu i  częściowo wymyślony.
-Ale jak to? Nikt mnie nawet nie zapytał o zgodę.
-Przepraszam i teraz pytam. Proszę zgódź się...
-Najpierw zapoznam się z tym scenariuszem i dam ci znać.
-Dobra. Dziękuje. Ja muszę lecieć. Do zobaczenia.
Kiedy zostałam sama przy stoliku, a Kornel zniknął mi już całkiem z oczu zadzwoniłam do Natalii. Umówiłyśmy się zaraz u niej w mieszkaniu, więc wyszłam z galerii i do niej pojechałam.
Pod blokiem spotkałam wkurzonego Dawida. Kreował się w stronę swojego samochodu. Szedł tak szybko, że zdążyłam tylko powiedzieć:
-Siemka ...
Na co on nawet się nie odkręcił w moją stronę tylko machnął lekceważąco ręką. Wsiadł do auta i odjechał.
Weszłam do mieszkania Natalii. Zachowywała się normalnie. Wesoła, cały czas uśmiechnięta. Od razu w drzwiach powiedziałam:
-Hej.-buziak w policzek.-Co się stało z Dawidem?
-Ach... Pokłóciliśmy się trochę...
-Trochę?-zapytałam siadając przy stole w kuchni.
-Oj... No dowiedział się, że to dziecko nie jest jego, tylko Tomsona. Jak wróci wszystko mu spokojnie wytłumaczę. Możemy zmienić temat?
-Tak, tak.
-Jej, jak się cieszę.
-Co się stało?-zapytałam, a ona złapała mnie za rękę, na której miałam pierścionek.-Aaaa, to.
-Czemu nic nie mówiłaś?
-Kiedy miałam ci powiedzieć? To się stało dopiero przedwczoraj wieczorkiem.
-Dobra, to cię tłumaczy. Wczoraj podróż, a dzisiaj ...
-No właśnie.
-To teraz opowiadaj wszystko po kolei.
Więc tak jak mnie poprosiła wszystko jej powiedziałam. Spodobało jej się to co zrobił Tomek. Przez następne dwie godziny rozmawiałyśmy tak jakbyśmy się nie widziały ponad rok. Nagle Natalia zaczęła rodzić. Gdy tylko się to stało zabrałam ją do samochodu i pojechałyśmy bez niczego do szpitala. Tam szybko zaopiekowali się nią lekarze. Zabrali do jedne z sal i nie chcieli mnie wpuścić. Czekałam na korytarzu. Cały czas byłam poddenerwowana. W pewnej chwili dotarło do mnie, że Dawid powinien przy tym być pomimo wszystko. Zadzwoniłam do niego i powiedział o tej sytuacji. Na początku nie chciał przyjechać, ale trochę mu wytłumaczyłam, że powinien tutaj być. Przekonałam go. Gdy tylko przyjechał od razu bez przeszkód dostał się do sala, w której jest Natalia. Minęły dwie godziny, a ja wciąż bez żadnych informacji siedziałam na korytarzu. W końcu wyszedł do mnie Dawid, ale nie po to żeby ze mną posiedzieć tylko dlatego, żeby poprosić mnie o przywiezienie kilka rzeczy dla Natalki. Wiadomo, zgodziłam się. Chciałam jakoś pomóc. Chociaż tym, bo to jest lepsze niż siedzenie na korytarzu. Dał mi kluczyki od jej mieszkania i pojechałam. Miałam wziąć piżamę i tym podobne.
Kiedy byłam już w środku zatrzymałam się na chwile, bo kompletnie wiedziałam gdzie znaleźć niektóre rzeczy. Dobra, poradzę sobie. W trakcie przeszukiwań domu zadzwonił mi telefon. Był to Tomson. Nareszcie ma chwilę przerwy.
-Hej, kochanie.-powiedziałam.
-Siemka. Myślałem, że się jeszcze dzisiaj zobaczymy...
-Ja też, ale trochę dłużej pospałam. Co teraz robicie?
-Stoimy przy jakimś sklepie. Krótka przerwa.
-Aa. Mam dla ciebie pewną wiadomość.
-Oo... Słucham?
-Natalia właśnie jest w szpitalu.
-Coś nie tak z ciążą?
-Tomek, ona teraz rodzi..
-Aaa. Daj znać wieczorkiem. Ja muszę kończyć.
Rozłączył się, a ja nawet nie zdążyłam nic powiedzieć. No trudno. Po pół godzinie miałam wszystko co było potrzebne rodzącej. Szybko wróciłam do szpitala. Dawid wziął ode mnie rzeczy i wrócił do sali. Strasznie mi się nudzi tu siedzieć samej. Mało co nie zasnęłam, ale wypiłam kawę z automatu i zmęczenie mi przeszło. Chce siedzieć tutaj cały czas, chociaż mogłabym być w domu. Siedzę godzinę, drugą i nagle zapadłam w głęboki sen, z którego wyciągnął mnie Dawid szarpiąc za moje ramię.
-Jest. Zdrowa, ładna Amelia. Chodź.
Całkiem rozbudzona tymi słowami szybko wstałam i poszłam z nim do Natalki. Porozmawialiśmy trochę i wróciłam po całym dniu do domu. Spędziłam w szpitalu pół dnia tylko po to, że popatrzeć na Amelkę przez pół godziny. Więcej się nie udało, bo lekarz mnie wygonił. No, ale opłacało się. Zmęczona położyłam się spać .