poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 45

***
Tomson
*Kilkanaście dni później.
-Wprowadź się do mnie.-powiedziałem do Magdy trzymając ją za ramiona.
-Po co?
Nie chce się do tego przyznawać, ale chyby chcę ją po prostu pilnować.
-Bo chcę mieć cię blisko siebie.-odparłem.
-Przemyślę to i dam ci znać. Zobaczymy się jutro, bo teraz muszę lecieć.
Puściłem ją i pozwoliłem iść. 
-A gdzie idziesz?-rzuciłem szybko.
-Do Justyny.
Pocałowała mnie i odkręcając się przeżuciła swoje długie brąz włosy na drugie ramię. Zaraz zniknęła mi z oczu. Zostawiła mnie samego w kawiarni. Oby się zgodziła na wspólne mieszkanie. Bo tak to przecież nie mam pojęcia co robi gdy mnie nie ma. Zresztą, co ja mówię. Zachowuję się jakbym był mega zazdrosny, może niedługo to nawet nie będę jej pozwałał wyjść na kawę. Nie chcę być taki. 
Zostawiłem na stoliku kasę. Wychodząc złapałem kluczyki i popędziłem do samochodu. Nie mogłem uwolnić się od myśli związanych z Magdą. A jeśli Wozz mówi prawdę, że ona mnie okłamuje. Może właśnie teraz nie poszła do Justyny tylko do jakiegoś faceta. Siedząc bezczynnie w aucie wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer do Dziamasa.
-Siema, stary. Co robisz?
-Nie mogę gadać. Jestem z Justyną w kinie. Oddzwonię.
-Aa, sory, a jest może z wami Magda?
-Nie, a co?
-Nie, nic. Już nie przeszkadzam, na razie.
Więc pierwszy krok do przyznania sobie racji.. Cholera.
***
Łozo
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Pewnie Magda już przyszła. Podszedłem i otworzyłem.
-Czeeść.-wyciągnęła zza pleców butelkę wina.
-Fajnie, że przyszłaś. Wejdź.
-Weźmiesz??
-Jasne.-wyszłem z butelką do kuchni i wróciłem z otwartą.-Rozgość się.
-Dzięki.
Wyjąłem dwa kieliszki i wlałem wino.
-Oglądam jakiś film?-rzuciła.
-Co proponujesz?
-Trzy metry nad niebem.
-Okej.

*Podczas filmu.
Siedzi obok mnie i chyba coś planuje. Przysunęła się tak blisko, że nasze kolana się dotykały. Wiedziałem. Nagle mnie przytuliła. Nie zaareagowałem. Wyjąłem telefon i tak, żeby nie widziała napisałem SMSa do Tomsona:
"Wpadnij dzisiaj do mnie, tak za godzinę.".
Przez następne pół godziny siedziała wtulona we mnie.
-Jak ci się podoba film?-zapytałem.
-Bardzo romantyczny. Lubię takie.
-A, no to fajnie.
-Czy ty mnie kochasz?
-Co o za pytanie?
-Bo ja ciebie tak.-chciała mnie pocałować, ale gwałtownie wstałem.
-Za dużo wypiłaś.
-Może ja lepiej już pójdę.
-Też tak sądzę.
Zabrała torebkę i wyszła. Odetchnąłem. Wyłączyłem film i ogranąłem trochę mieszkanie. Zaraz był u mnie Tomek.
-Po co chciałeś się ze mna spotkać?-rzucił.
-A tak po prostu. Ostatnio mało się widujemy, tyle co na próbach i koncertach.-uśmiechnął się.
-Była dzisiaj u ciebie może Magda?
-No dobra, właśnie o tym chciałem pogadać.
-Więc była...
-Bo ja chce ci udowodnić, że cie nie kocha.-pokręcił przecząco głową.-Wyznała mi dzisiaj miłość.
-Wojtek, ty jesteś po prostu zazdrosny...
-Wcale nie. Ona jest po prostu strasznie nie wierna..Nie chce żeby cię zraniła.
-Teraz to ty mnie ranisz. Po co się z nią spotykasz?
-Bo chcę ją złamać i udowodnić...
-Rozkochujesz ją tak w sobie.-przerwał mi.
Wstał i wyszedł. On ma racje, gdybym się z nią nie spotykał to by wszystko pewnie było dobrze.
***
Magda
Siedziałam na kanapie i oglądałam telewizje, kiedy do domu bez pukania wkroczył Tomson ze zniesmaczoną miną.
-Ooo, hej, Tomek. Co tu robisz?-zapytałam
-A tak do Ciebie wpadłem.-usiadł obok mnie i pocałował.
-To miłe.
-A gdzie dzisiaj byłaś?
-Mówiłam ci, że spotkałam się z Justyną.
-A no tak...A co robiłyście?
-Na zakupach byłyśmy, ale nic sobie nie kupiłam. A czemu mnie tak o to wypytujesz?
-Nie mogę porozmawiać ze swoją dziewczyną o tym co dzisiaj robiła?
-Możesz, możesz.-odparłam i pocałowała go w usta.
Po chwili jakby namysłu odsunął się. 
-Ja jednak będę leciał.
-Czemu? Dopiero przyszedłeś... Zostań.
-Nie, muszę iść.
-Okeej... To do jutra.
A jeśli on się czegoś domyśla. Wiem, że źle robię. Już tak nie mogę... Jutro z nim zerwę.

*Następnego dnia.
Obudziłam się dość późno. Gdy tylko zdążyłam się ogarnąć przyjechał do mnie Tomson, bez żadnej zapowiedzi.
Usiedliśmy w salonie.
-Musimy porozmawiać.-usmiechnął się.
-Zdecydowałaś się, żeby ze mną zamieszkać?
-Nie. To koniec.
-Znowu?
-Ale teraz na prawdę to koniec.-posmutniał.
-Masz innego.
-Eh... To nie tak. I tak nam się nie układało.-zrobił zdziwnioną minę.-Nie chcę już o tym gadać. Proszę, wyjdź.
Bez słowa wstał i wyszedł.
***
Tomson
Więc jednak go kocha... Nie układało nam sie...? Kochała go od początku. Myślałem idąc do swojego samochodu. Odejchałem kawałek tak, aby mnie nie widziała. Czekałem około 10 minut, kiedy dostałem SMSa od Wozza:
"Uwierz, nie wiem co ci powie tym razem, ale jest ze mną umówiona...".
Gdy tylko go odczytałem zauważyłem ją wychodzącą z podwórka. Wsiadła w samochód i pojechała, a ja za nią. Dojechaliśmy do galerii. Szłem za nią do samego miejsca spotkania z Wojtka. Łozo od razu mnie zauważył, a Magda odkręcona do mnie tyłem nawet nic nie podejrzewała.
"Robię to dla ciebie, jak wstanę do szybko podejdź." napisał właśnie do mnie Wozzo. Kiwnąłem głową, kiedy na mnie zerknął. Zrobiłem to o co poprosił. Idąc do nich widziałem zdziwnie i zarazem nie zrozumienie w wyrazie twarzy Magdy. Podszedłem.
-Zranione serce nigdy się nie zrasta.-powiedział do niej.
-Że co?-odprała.
Zostawiając ją samą wyszliśmy z galerii.
-Dzięki.
-Czego nie robi się dla przyjaciół. A teraz idź.
-Gdzie?-zapytałem.
-Wiesz gdzie. Wiem, że nie jest ci obojętna. Teraz kiedy jesteś już wolny możesz jej to powiedzieć.
***
Natalia
Właśnie usypiałam Amelkę, kiedy ktoś wtargnął do domu. Przesztraszyłam się, bo myślałam, że to Dawid. Zostawiłam córkę w pokoju i wyszłam do salonu.
-Tomek? Co ty tu robisz?
-Kocham cię.-podchodząc powiedział i pocałował mnie w usta.
-Ja ciebe też.-uśmiechnęłam się.-A Magda?
-Magda? Jej już nie ma w naszym życiu.
***
Magda
Wyszłam rozzłoszczona z galerii, przed którą stał Wojtek.
-Co ty robisz..?
-Mówiłem ci. A w ogóle to wszystko sobie przypomniałem. Jak mogłaś mi coś takiego zrobić?
-No.. Za kochałam się po prostu.
-A teraz raptem za mną zatęskniłaś, co? Ty złamałaś mi serce ja tobie. Szczere dzięki, że to wszystko się skończyło. Dwa lata mam przez ciebie stracone. Musze poprawić kontakt z Tomsone. Eh... Najlepiej będzie jak w nie będziesz się nam pokazywała na oczy...
-Jak możesz tak mówić..? 
Chciał odejść, ale zatrzymałam go słowami:
-Ty wciąż mnie kochasz...
-Kocham.
-To czemu to robisz?
-Kocham, ale mnie zraniłaś, a to boli.-Ciekawe czy kiedykolwiek się zobaczymy...-A ty czemu mnie zdradziłaś? Przecież mnie kochałaś...-westchnęłam.-No właśnie. Na razie.
Odszedł. Gwałtownie się rozpłakałam. Szybko pojechałam do domu. Spakowałam swoje rzeczy i wyjechałam do Kołobrzegu.

-------------------
To jest koniec tego opowiadania... Ale może zacznę pisać tutaj kolejne, również o Afromental. Całkiem inną historie. Tej to jest ewidentny koniec, dziękuje.

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 44

***
Magda
Weszliśmy przytuleni do mieszkania. Tomek się trochę zmieszał widząc Natalię, albo mi się tylko wydawało. Szybko złapał małą i zaczął się z nią bawić.
-Fajnie, że się pogodziliście.-powiedziała Natalia.
-Też się cieszymy.-odpowiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam.
-Wiecie co, my już będziemy leciały.
-Czemu?-rzucił Tomek.-Chciałem pobawić się jeszcze z Amelią.
-Na prawdę, musimy iść.
Tomek oddał córkę Natalce i wyszły. Zrobił się smutny. Rozumiem go. Tak mało się widują. Posiedzieliśmy chwile w ciszy, kiedy wstał i powiedział:
-Zapomniałem, ale muszę iść, bo ... mam .. próbę, tak próbę.
-Szkoda...-westchnęłam.
-Ej, mała. Jutro się znowu zobaczymy.-pocałował mnie i wyszedł.
No i zostałam sama. Chyba wezmę się za naukę tekstu do tego filmu... Mało co bym o nim zapomniała. Kornel się nie odzywa, ale jest spoko. Kurczę, tylko gdzie ja go posiałam? W torbie nie ma, w szafce obok łóżka nie ma, pod łóżkiem nie ma. 'Zaraz', zajrzałam spowrotem pod łóżko, leży tam jakaś karteczka. Chciałam ja wyjąć, ale była za daleko, dlatego musiałam się dalej wsunąć. Jest, mam ją. Nagle usłyszałam dzwoniący telefon, chciałam go szybko odebrać, ale jak wstawałam to uderzyłam się w głowę. Trzymając rękę w miejscu bólu sięgnęłam po komórkę.
-Halo?-zapytałam obolałym głosem.
-Jednak nie mam tej próby i chciałem się z tobą zobaczyć. Już się stęskniłem, a w ogóle uważam, ze powinniśmy spędzać ze sobą więcej czasu, co ty na to?-powiedział Tomson.
-Tak, tak. Też tak uważam, więc co robimy?
-Zabieram cię do takiego fajnego klubu. Całe Afro jedzie, zabierają swoje dziewczyny. Będzie fajnie.
-Aaa, spoko. To za jakieś 30 minut?
-Okej, podjadę za 30 minut.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i poleciałam do łazienki. Chciałam sprawdzić czy mi może krew nie leci, ale na szczęście nie. Zanim zaczęłam się szykować wróciłam do sypialni po tę karteczkę. Był na niej numer Tomka. Jejku... Pamiętam jak mi ją dał. To było tak dawno, ale skąd ona się tu wzięła? Przecież wtedy mieszkałam z Wozzem, gdzie indziej. Wyrzuciłam ją do śmieci i poszłam do szafy. W co ja mam się niby ubrać? Dlaczego kobiety mają z tym problem...? Hmm, chyba najlepszym rozwiązaniem będzie ta sukienka. Kurczę, ale ta sukienka jest od Wojtka... Oj tam, założę ją. Na pewno przez głupią sukienkę nie przypomni sobie całej historii naszego zerwania. Przeszłam do łazienki. Zrobiłam sobie lekki makijaż i rozpuściłam włosy. Ostatnio je zaniedbałam i są okropne. Uczesałam je na bok i użyłam lokówki. Udało mi się, mam teraz śliczne loki na głowie. Wróciłam po buty, spakowałam torebkę i usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybkim krokiem podeszłam i otworzyłam. Tak jak się spodziewałam stał tam Tomek. Uśmiechnęłam się do niego.
-Wow, Madzia, ślicznie wyglądasz.-przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.
-Dzięki, idziemy?
-Tak.

*W klubie
Podczas krótkiej przerwy po kilku tańcach z Tomkiem, zostałam poproszona do tańca przez Śniadego. Przetańczyliśmy kilka piosenek i usiedliśmy razem przy barze. Bardzo dobrze i długo razem nam się gadało przy drinkach. Doszli nawet do tematu: gotowanie.
-Moim specjałem jest czekoladowy placek.-powiedział Bartek i szeroko się uśmiechnął.
-Serio? Bo moim też.-zaśmialiśmy się.
-Ciekawe, który lepszy...-odparł zamyślony.
-Robimy konkursik? Zrobimy po takim jednym cieście i przyniesiemy jutro na wieczór do...
-Na przykład Domu Pracy Twórczej.-przerwał mi.
-No właśnie, wybierzemy jakieś 'jury' i wybiorą lepszy. Zgoda?-podałam rękę jakby do zakładu.
-Oczywiście.-uścisnął moją dłoń.-To do jutra.
-Ale poczekaj.
-Co?
-O której się spotykamy?
-Może być o 19:00?
-Jak najbardziej.-odpowiedziałam i rozeszliśmy się.
***
Łozo
Zobaczyłem, że Magda właśnie odeszła od baru i kieruje się w stronę Tomka. Szybko do niej podszedłem.
-Zatańczysz?-rzuciłem.
-Jasne.-uśmiechnęła się do mnie.
Poszliśmy na środek parkietu i zaczęliśmy tańczyć. Ma na sobie śliczną sukienkę. Skądś ją kojarzże... Pamiętam, ode mnie ją dostała, w dzień zaręczyn. W tym momencie przypomniałem sobie wszystko co wydarzyło się przed wypadkiem. Czyli dziewczyna, z którą teraz tańca zdradziła mnie z najlepszym kumplem.
-Coś się stało? W mgnieniu oka zrobiłeś się jakiś blady.-zapytała nie przestawiając tańczyć.
-Nie, tylko ci się wydaje. Idziemy do baru?
-Okej...
Usiedliśmy przy obcych ludziach i zaczęliśmy pić drink za drinkiem. Ja przestałem, a ona piła dalej. Nie chciałem się upić i nie chciałem jej upić, ale niestety nie udało mi się jej powstrzymać. Zaraz była całkiem pijana. 
-Choodź, zatańczymy.-powiedziała.
-Nie, dzięki. idź sama.
Wzruszyła ramiona i poszła. Skoro przed wypadkiem razem z Tomsonem byliśmy kumpli to im to najwyraźniej wybaczyłem... Nie wiedzą, że sobie to przypomniałem i może lepiej będzie jak się nie dowiedzą. Być może znowu byśmy się pokłócili, a przecież w Opolu obiecaliśmy sobie nie zniszczyć naszej przyjaźni przez jakąkolwiek kobietę. Spróbuje wytrzymać... Chociaż jak o tym myślę to boli jak cholera. Odkręciłem się w stronę parkietu i zobaczyłem, że w moją stronę idzie Magda. Złapała mnie za rękę i pociągnęłam w jakiś kąt. Przytuliła mnie i zaczęła namiętnie całować w usta. Oderwałem się.
-Magda, co ty robisz?-spojrzała na mnie zdziwiona.-Jesteś totalnie pijana, odwiozę cię do domu.-wzruszyła ramionami i poszła spowrotem na parkiet.
Złapałem ją za nadgarstek i wyciągnąłem z klubu. Zaprowadziłem ją pod swój samochód. Wyrwała się i weszła do auta trzaskając za sobą drzwiami. Podczas drogi się do mnie nie odzywała, a pod koniec nawet zasnęła. Kiedy dotarliśmy na miejsce. Nie chciałem jej budzić, więc wziął ją na ręce i zaniosłem pod blok. Pod drzwiami się rozbudziła. To dobrze, bo przecież nie znałem kodu.
-Nie będę z tobą wchodził.-kiwnęła głową.-Tylko zamknij drzwi na klucz.-znowu kiwnęła głową.
Oparła się o nie. Zostawiłem ją tak i odszedłem do samochodu. Odwróciłem się, wciąż tam stała. Patrzyła na mnie zdziwiona. Nie rozumiem jej.
-Ale ja nie wiem, gdzie jest moje mieszkanie.-krzyknęła zaspanym głosem.
Wróciłem do niej. Wbiła kod i weszliśmy. Zaprowadziłem ją do jej drzwi.
-Dziękuje.-powiedziała i przytuliła się do mnie.
-Nie ma sprawy.
Staliśmy tak kilka minut, aż powiedziałem:
-Magda, ja będę już spadał.
Nic nie odpowiedziała. Puściłem ją i zobaczyłem, że ona zasnęła. Wygrzebałem z jej torebki kluczyki i weszliśmy do mieszkania. Zaprowadziłem ją do sypialni i położyłem na łóżku. Wyszedłem na korytarz i zamknąłem drzwi od zewnątrz po czym wsunąłem klucz do środa pod drzwiami.

*W klubie
-Tomek możesz na słówko?-zapytałem.
-Jasne. Co jest?
-Magda...
-Właśnie, gdzie ona jest?-przerwał mi.
-Zawiozłem ją do mieszkania, jest pijana.
-Aaa...-zrobił smutną minkę.
-Ej.-szturchnąłem go w ramie.-Ona się do mnie przystawiała.-spojrzał na mnie z lekkim uśmieszkiem, jakby nie dowierzał.-Na prawdę.
-Weś, sam jesteś pijany, opanuj się.-odkręcając się pomachał przecząco głową i machnął ręką.
-Ja, pijany?
Muszę mu to jakoś udowodnić...
***
Magda
Kiedy obudziłam się rano strasznie bolała mnie głowa. Wstałam i poszłam do kuchni wziąć sobie jakiegoś proszka przeciwbólowego. Kiedy z niej wychodziłam zauważyłam pod drzwiami wejściowymi klucze. Nie mam pojęcia jak one się tu znalazły. Nic nie pamiętam. Od kiedy byłam z Łozem przy barze. Dzisiaj muszę upiec ciasto... Tak mi się nie chce, ale muszę wygrać. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Gdy wyszłam związałam wczorajsze loki w wysokiego kucyka i założyłam krótkie spodenki z bokserką. Przeszłam do sypialni po telefon. Ku mojemu zdziwieniu na na parapecie wypatrzyłam swój scenariusz... Zabrałam go stamtąd do kuchni. Jest godzina 11:00. Muszę jeszcze skoczyć na zakupy po wszystkie produkty. Zajrzałam do szafek i od razu znalazłam swój przepis.

*Wieczorem, pod Domem Pracy Twórczej
Wchodząc na podwórko za Tomsonem zadzwonił mi telefon.
-Trzymaj.-oddałam ciasto Tomkowi, który wszedł do środa, a ja zostałam i odebrałam.
-Tak?
-Z tej strony Kornel.
-Czemu dzwonisz z obcego numeru?
-Nie ważne, chciałem ci powiedzieć, że filmu nie będzie.
-Co? Czemu?
-Zrezygnowaliśmy, na razie.-rozłączył się.
To było dziwne, ale co się będę przejmowała. Szybko pobiegłam do domu.
-Witam, witam.-powiedziałam.
-No, nareszcie jesteś.
W środku było całe Afro z Natalia i Justyną. Cisato Bartka stało obok mojego na ladzie w kuchni.
-To jak to dokładnie robimy?-zapytałam Śniadego.-Wybierzemy jedną osobę, która zadecyduje?
-No dobra. ktoś chce?
-Ja!-krzyknęła Justyna i podleciała do ciast.
Spróbowała po gryzie każdego. Wszyscy patrzyli na nią z pytającą miną.
-Obydwa są pyszne, nie potrafiłabym wybrać.
-Justynaa.-powiedział Dziamas.-Ja spróbuje ... To według mnie Śniadulka.
Bartek spojrzał na mnie z taką miną jakby chciał powiedzieć: "Haha, przegrałaś". Ale nie zrobił tego. Do placków podszedł Tomson i po spróbowaniu stwierdził, ze moje jest lepsze. Teraz ja spojrzałam na Bartka takim wzrokiem.
-Dobra, dobra. A może po prostu każdy dostanie kawałek obojętnie jakiego i nie będzie żadnego konkursu, co?-zaproponował Wozzo.
-No dobra.-odparliśmy oboje w tym samym momencie i się zaśmialiśmy.
Cały wieczór bawiliśmy się w Domu Pracy Twórczej.

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 43

***
Magda
Siedziałam na ławce do występu chłopaków. Kiedy zobaczyłam Tomsona zaczęłam mieć jeszcze większe wyrzuty sumienia. Ja go na prawdę kocham. Boję się, że gdybym do niego poszła on by mi tego i tak nie wybaczył. Złamałam mu serce. Jestem okropna. Wojtkowi też serce złamałam. Nie chce już o tym myśleć, ale nie mogę przestać... Gdy tylko wrócę do Warszawy muszę się wyżalić Natalii. Gdyby nie strata pamięci Wozza było by inaczej... O nie, a teraz wyrzuty sumienia za ten wypadek, gdyby nie ja. Muszę stąd iść...
Wstałam i wyszłam z parku. Chłopaków już nie widziałam. Słychać było tylko piosenkę, którą wykonywali. Przeszłam kawałek drogi na piechotę, ale zaczęło się robić chłodno i ciemno. Zatrzymałam szybko jedną taksówkę i poprosiłam o dojazd na peron. Zanim dojechaliśmy zrobiło się naprawdę ciemno. Oparłam głowę o szybę na zewnątrz zaczął padać deszcz. Wielkie krople uderzały o szybę, a potem spływały zostawiając po sobie ślad ścieżki.
-Niech pan się zatrzyma!-krzyknęłam.
Ten zaczął hamować z piskiem opon. Dałam mu szybko 10 złoty i wybiegłam z samochodu. Biegłam w przeciwną stronę niż peron. Deszcze łaskotał moje gołe plecy. Zatrzymałam się i zdjęłam buty, które potem trzymałam w ręku. Lepiej mi się biegło boso. Ta mżawka przeobraziła się w ulewę. Grzmiało i się błyskało. Zapowiadała się na prawdę wielka burza. Z daleka widziałam, że wszyscy zaczęli uciekać z placu. To był koniec dzisiejszego festiwalu. Mam nadzieje, że chłopaki jeszcze nie odjechali. Przyśpieszyłam ile mogłam. Dobiegłam do jakiegoś budynku, który znajdywał się przy placu. Chciałam go minąć, ale przy drzwiach stali Wozzo i Tomson. Szybko się wróciłam i schowałam się za ścianą, tak by mnie nie widzieli. Trochę słyszałam ich rozmowę.
-Ja i Magda to koniec.-powiedział Tomek.
-Przyrzeknijmy sobie, że już nigdy żadna kobieta nie zniszczy naszej przyjaźni.
-Jestem za.
Wyjrzałam zza ściany i zobaczyłam, że zrobili sobie niedźwiadka. Jakie słodkie. Schowałam się spowrotem. Deszcz lał, a my staliśmy przy jakimś budyneczku. Nagle burza rozpętała się jeszcze bardziej. Postanowiłam, że wyjdę do nich i zagadam. Wyszłam z kryjówki, ale ich nie było. Rozejrzałam się dookoła. Byłam sama na jakimś placu podczas burzy. Założyłam buty i zaczęłam iść w stronę peronu. Ulice były puste. Byłam po prostu sama. Nagle usłyszałam, że coś jedzie. Obejrzałam się i zobaczyłam, że to bus chłopaków, którzy ... właśnie mnie minęli. Pewnie w ogóle mnie nie dostrzegli, bo jest bardzo ciemno i ta burza. Zaczęłam za nimi biec i wołać. Bez skutku. Skręcili w najbliższy zakręt i całkowicie zniknęli mi z oczu. Zostałam sama, nie wiem gdzie. Zaczęłam iść tam, gdzie skręcili chłopcy. Może mnie to gdzieś doprowadzi. Na szczęście za chwile złapałam jakąś taksówkę. Wsiadłam i pojechałam na peron.
Najbliższy pociąg, który mógłby mnie zabrać do Warszawy jest za dwie godziny. Podeszłam do jednej z ławek. Zanim usiadłam przejechałam po nią chusteczką. Sucha. Mogę spokojnie usiąść.

*Dwa dni potem, Warszawa.
-Wszystko się pochrzaniło... -powiedziałam do Natalii.-Po co ja jechałam do tego Opola? Teraz już nie będzie jak dawniej. 
-Wiem, że zrobiłaś to pod wpływem emocji, ale może to wszystko przez to, że nie będziesz mogła mieć dzieci?
-Może i tak. Co ja teraz się będę zamartwiała? Jak Tomson by się o tym dowiedział to i tak by mnie zostawił.-otarłam łzy.
-Tomek nie jest taki...
-Ale nie wiem jak by zareagował.-w tej chwili usłyszałyśmy płacz Amelki z pokoju obok.
Natalia wstała i wyszła do niej. Ja zostałam sama w salonie zużywając kolejną chusteczkę.
-Ja już będę leciała, mam ochotę pobyć sama.-krzyknęłam i wyszłam.
***
Natalia
-Ja już będę leciała, mam ochotę pobyć sama.-krzyknęła i wyszła. 
Odłożyłam śpiącą Amelkę do kojca. Szkoda mi Magdy. Usiadłam i głębiej zaczęłam myśleć o tym wszystkich. Nagle zadzwonił mi telefon. To był Tomek. 
-Tak?
 -Semka, mogę wpaść? Mam coś dla Amelki.
-Jasne.
-Jestem w okolicy to zaraz będę.
-Okej, super.
-To do zobaczenia.
Przeszłam do kuchni, po drodze zachodząc do salonu pozbierać wszystkie chusteczki Magdy. Poprawiłam swoje długie, jasne włosy i wstawiłam wodę na herbatę. Za kilka minut usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko je otworzyłam.
-Siemka.-rzuciłam do Tomsona.
-Cześć.. Jest może Magda?
-Nie. A czemu pytasz?-wpuściłam go do środka.
-Pewnie ci opowiadała o naszym zerwaniu... Po prostu nie mam ochoty się z nią widywać. To było bardzo dziwne. Wiesz dlaczego to zrobiła?
Nie wiedziałam, czy mam mu powiedzieć prawdę czy skłamać. Chciałabym aby byli razem, ale nie wiedziałam jak postąpić.
-Ona sama dokładnie nie wie... Amelka na razie śpi. Poczekasz aż się obudzi?
-Tak, mam dla niej tego miśka. Chciałem jej go osobiście dać.
-Dobra.-weszliśmy do kuchni. Woda zaczęła się gotować.-Herbata czy kawa?
-Herbatę. Ale jak to sama nie wie?
-No po prostu. Ale w ogóle to przecież ty z nią zerwałeś.
-Ja?
-No, ona się w końcu nie odzywała.
-Ja nic takiego nie mówiłem, Magda oddała mi pierścionek. Jak dla mnie to oznaka zerwania.-zadzwonił mu telefon.-Sory na chwilę.-wyszedł do salonu.
-Spoko.-postawiłam dwie herbaty na stole i usiadłam.
***
Tomson
Zadzwonił do mnie Dziamas. Czego on może teraz ode chcieć?
-Co jest?
-Słyszałem o waszym zerwaniu.
-I co? Sory, ale nie chce żadnej przykrości.
-Nie o to chodzi. Ja chyba wiem czemu ona z tobą zerwała.
-Czemu?
-Przed przyjazdem do Opola byłem z nią w szpitalu.
-Co? Co się stało?
-Magda poroniła i ...
-Magda była w ciąży?-przerwałem mu.
-Sama też się wtedy o tym dowiedziała. Poroniła i nie może mieć dzieci.
-I to byłby ten powód?-w tej chwili usłyszałem, że ktoś wszedł do mieszkania.
-No tak.
-No nie wiem... Ale dzięki. muszę kończyć, siema.
-Ale Tomek..-rozłączyłem się.
Szybko skończyłem rozmowę, bo usłyszałem krzyk Natalii. Wbiegłem do kuchni i zobaczyłam ją skuloną pod jedną z szafek i płaczącą. na przeciwko niej stał Dawid. Spojrzał na mnie, a potem krzyknął do Natalii:
-Wiedziałem, że mnie zdradzasz! Ale, że z nim?
-Nie zdradzam cię! Zrozum to. Tomek przyszedł do Amelki.
Chciałem podejść do Natki, ale on blokował mi drogę. Dlatego użyłem siły. Pchnąłem go przez co się wywrócił się na podłogę. Złapałem dziewczynę za rękę i wyprowadziłem ją z mieszkania.
-Uciekaj! Ja idę po Amelkę.
Wróciłem i zamknąłem za sobą drzwi na klucz, żeby Dawid nie mógł pobiec za Natalią. Kiedy przebiegałem obok kuchni on rzucił się na mnie i obydwaj wylądowaliśmy na podłodze. Przygniótł mnie i ledwo co mogłem się ruszyć. Złapałem za parasolkę, która stała obok i uderzyłem nią Dawida przez co stracił przytomność. Zrzuciłem go z siebie i szybko pobiegłem po Amelkę, która się obudziła i zaczęła płakać. Wymknęliśmy się z mieszkania. Zabrałem klucz po drodze i zamknąłem drzwi od zewnątrz. Pod ścianą siedziała skulona Natalia. Płakała. Trzymając Amelię na rękach usiadłem obok niej.
-Uderzył cię?-zapytałem. Ona skinęłam na to tylko głową.-Muszę zadzwonić na policję.
-Nie dzwoń.
-Dlaczego? On cie bije.
-Nawet jeśli policja by go złapała to potem by go wypuściła i by do nas wrócił. Ja się go boję...A to.. tylko pogorszy sprawę.
-No dobrze jak wolisz. A teraz zabiorę was do mnie. Zrobię ci zimny okład, zaopiekuje się wami. Masz Amelkę i idź z nią do samochodu, stoi pod furtką ja zaraz dojdę. Dziewczyny zniknęły mi z oczu. Włożyłem klucz do zamka. Westchnąłem i otworzyłem drzwi. Wszedłem do środka. Na korytarzu leżał Dawid. Jak można bić swoją kobietę? Zazdrość jest zaskakująca. Mijając go poszedłem po kilka zabawek mojej córy i wyszedłem. W domu nie mam nic czym mógłbym ją zabawić. Nawet nie zadzwonię po karetkę. Niech tu leży. Niby fajny koleś, a tu okazuje się być zwykłym skurwielem. Szybkim tempem znalazłem się przy aucie. Wpuściłem dziewczyny i pojechaliśmy do mnie.

*U mnie
-Proszę.-powiedziałem podając Natalce okład z kostek lodu.
-Dziękuje.-uśmiechnęła się, a ja to odwzajemniłem.
-Pójdę uśpię Amelkę.
Natalka jest super dziewczyną, a ten koleś nie był jej wart. Jak on mógł jej coś takiego zrobić. Aż ręce opadają... Gdyby nie nasza córka to pewnie byśmy całkowicie stracili kontakt. Odłożyłem ją i wróciłem do Natalki. Siedziała na kanapie i ciągle płakała. Gdy zobaczyła lekko się uśmiechnęła. Usiadłem obok niej i mocno przytuliłem. Ona wtuliła się we mnie jeszcze bardziej. Spojrzałem na nią. Jej piękne, niebieskie oczy również były we mnie wpatrzone. Przybliżyła się do mnie jeszcze bardziej i pocałowała w usta. Nie przerywałem tego, bo sam tego pragnąłem. I przez to uświadomiłem sobie, że ona nie jest mi wcale tak obojętna. Wciąż coś do niej czuje.
-Przepraszam.-powiedziała.
-Za co?
-Za ten pocałunek...
-Nie przepraszaj.
-To było głupie, ty kochasz moją najlepszą przyjaciółkę, a ja wyjeżdżam z czymś takim.
Rzeczywiście. Uczucie do Magdy jest silniejsze. Puściłem ją i lekko się odsunąłem.
-Chcesz może coś do picia?
-Mogę wodę?
-Jasne.-wyszedłem do kuchni i wróciłem ze szklanką pełną wody.
-Dzięki.-uśmiechnąłem się.-I dziękuje, że mnie zabrałeś stamtąd.-rozpłakała się.
-Przestań, nie mogę patrzeć na łzy kobiety. On cię już nie skrzywdzi.
***
Magda
-Wszystko się zmieniło...-powiedziałam do siedzącej naprzeciwko Justyny.
-U mnie tak samo, mam wrażenie, że Dziamasowi już tak na mnie nie zależy.
-Jak to? Jesteście taką fajną parą...
-Byliśmy, ...-przerwał jej mój dzwoniący telefon.
-Przepraszam cie, na chwilę.-odebrałam.
-Tak?
-Mogę do ciebie przyjechać?-zapytała Natalia.
-Jasne, to tak za 15 minut?
-Mogę zabrać Amelię?
-Jeszcze pytasz? Oczywiście, że tak. Teraz jestem z Justyną w kawiarni, ale zaraz będziemy u mnie.
-Dobra, to niedługo będę.
***
Łozo
Baron opowiadał niezły kawał, kiedy zadzwonił do mnie Tomson.
-Co tam?-rzuciłem.
-Masz teraz chwilę?
-Yyy... Nie za bardzo.
-Ale musisz mi pomóc.
-W czym?
-Musimy się pozbyć faceta Natalii.
-Po co? W ogóle to nie wtrącaj się w ich związek.
-Stary, on ją bije, ona przez niego płakała. Nawet widziałem to na własne oczy.
-Co? Nie spodziewał bym się tego po nim...
-Ale jednak. Pozory mylą.
-Gdzie jesteś?
-U siebie.
-To zaraz przyjadę i pomyślimy co z nim zrobimy.
-Dzięki, siema.
-Na razie.
Pożegnałem się z chłopakami i pojechałem do Tomka. Szybkim krokiem doszedłem do drzwi. Nawet nie zdążyłem zadzwonić, kiedy Tomson zza nich wyskoczył.
-Jedziemy do mieszkania Natki.
-Po co?
-Po Dawida.
-A co on tam robi?
-Uderzyłem go w łeb parasolką i chyba stracił przytomność.-odparł wsiadając do mojego auta.
-Ja pierdole... A jak go zabiłeś?
-Nawet tak nie mów.
-Sory.
Za około 10 minut byliśmy na miejscu. Szybko dostaliśmy się do jej mieszkania. Dawid leży jak leżał.
-Babski bokser.-powiedziałem..-Co z nim robimy?
-Wywieziemy go gdzieś daleko, żeby nie umiał tu wrócić...
-A nie lepiej zadzwonić po policję?
-Natalia nie chce. Musimy go jakoś przenieść... Może udamy, że jest pijany?
-No dobra, ale tylko dlatego, że nie mam lepszego pomysłu.
Złapałem go za ramię, kiedy on nagle się obudził. Chciał mnie uderzyć, ale nie udało mu się, bo dostał parasolką od Tomka.
-Co ty robisz, stary?-zapytałem.-Chcesz go zabić?
-Niee, coś ty. Ale musi być nie przytomny.
Pokręciłem przecząco głową. Kucnąłem obok niego i sprawdziłem tętno. Oddycha, czyli żyje. Na szczęście. Złapaliśmy go za ramiona i ręce przepletliśmy przez nasze szyje.
-Dzień dobry.-powiedziałem do jakiejś starej kobiety, która patrzyła na nas jak na idiotów, kiedy wsadzaliśmy Dawida na tylne siedzenie mojego samochodu.
-Dobra, możemy jechać.
Wsiedliśmy i pojechaliśmy przed siebie.
Za  2 godziny byliśmy w jakiejś wsi odległej o ponad 100 km od Warszawy. Zostawiliśmy go pod jakimś barem i wróciliśmy. Pojechaliśmy do reszty chłopaków, gdy tylko Grzesiek zobaczył Tomka poprosił go na rozmowę w cztery oczy.
***
Tomson
Pojechaliśmy do reszty chłopaków, gdy tylko Grzesiek mnie zobaczył poprosił byśmy wyszli na rozmowę w cztery oczy.
-To na pewno przez to.-powiedziałam Dziamas.
-O co ci chodzi?
-No, Magda zerwała z tobą z powodu tego, że nie będzie miała dzieci.
-Nie, nie rozumiem.
-Pewnie sobie pomyślała, że jak się dowiesz to i tak ją zostawisz.
-Logika kobiet, boże... Dobra dzięki, ja muszę do niej jechać.-zrobiłem z nim niedźwiadka i poprosiłem Łoza, aby mnie podwiózł do mnie.
Kiedy byłem u siebie, wsiadłem w swoje auto i pojechałem do Magdy.
***
Magda
Kiedy siedziałam z Natalią bawiąc się z Amelką, ktoś zaczął walić w drzwi. Podeszłam do nich, ale bałam się otworzyć. Może to Dawid... Zamknęłam drzwi na klucz i odeszłam.
-Magda! Otwórz, to ja Tomek.
Dobrze, że to nie Dawid. Usiadłam na podłodze obok dziewczyn. Natalia spojrzała na mnie pytająco i rzuciła:
-Nie otworzysz mu?
-Po co?
-Bo przeszedł z tobą porozmawiać. idź do niego, proszę.
Wstałam i wyszłam do niego zamykając za sobą drzwi. Staliśmy na korytarzu.
-Nie wpuścisz mnie?-zapytała.
-Nie możemy tutaj porozmawiać?
-No dobra... Chciałem ci powiedzieć, ze cie kocham, ponad wszystko.
-Ja też cie kocham, ale ... po prostu nie możemy być razem, zrozum to wreszcie.
-Kochałem, kocham i kochać będę i nie obchodzi mnie to, że nie możesz mieć dzieci.
-Ska wiesz? Aa, Natalia....
-Nie, nie Natalia, Dziamas.
-A no tak.-zamruczałam pod nosem.-Naprawdę cię to nie obchodzi?
-Nie, miłość jest najważniejsza.-uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił to. Przytuliłam go i namiętnie pocałowałam.
-Kocham cię...-powiedział.
-Ja ciebie też.

--------------------------
Wymuszam ponad 10 komentarzy pod każdym rozdziałem :D

wtorek, 25 czerwca 2013

Jestem, żyje .

Przeczuwam, że z powodu wakacyjnych nudów nadejdzie lawina nowych rozdziałów :D
Cieszycie się??? :) Dzisiaj wzięłam się trochę za czterdziesty *trzeci, więc niedługo będzie.
Bardzo chciałam podziękować, że czytacie, komentujecie i po prostu śledzicie kroki moich bohaterów *.*

PS Kto był wczoraj na Twitterze i brał udział w akcji 

#AfroFamilyIsProudOfAfromental ?.?.?

Ja byłam :) I jestem z nas zadowolona. Udało nam się dostać do TRENDÓW. Byłyśmy na piątym miejscu, dla tych którzy jeszcze nie wiedzą ;) A to wszystko dla naszych chłopaków, Afromental ! ♥
Bigg up ...

środa, 29 maja 2013

Rozdział 42

Na peronie nie było tłoczno. Kilka osób przemykało się wte i wewte. Chciałam zadzwonić do kogoś z zespołu, aby dowiedzieć się gdzie teraz są. Tylko nie do Tomka, bo chciałam mu zrobić niespodziankę. Zaczęłam przeszukiwać torebkę. Nigdzie nie mogłam znaleźć telefonu. Przestraszyłam się. Jestem pierwszy raz w tym miejscu, nie znam okolicy. Sama... i na dodatek bez kontaktu . Ja to mam szczęście. Zawiedziona usiadłam na jednej z kilkunastu ławek. Dziwne było to, że tylko ja siedziałam. Nagle jeden z chłopaków, którzy właśnie obok mnie przechodzili, zaczął się śmiać na mój widok. Nie mam pojęcia o co mu chodziło... Ale nie zwracałam nie niego zbytnio uwagi. Wstałam i chciałam wyjść na zewnątrz. Kiedy się odkręcałam w poszukiwaniu wyjścia zobaczyłam, że na ławce, z której właśnie wstałam była kartka z napisem:
"Nie siadać! Świeżo malowane!"
Ja na prawdę mam szczęście. Chcąc zakryć tył moich spodni, na którym zapewne była zielona farba wyjęłam z torby sweterek, który przewiązałam w pasie. Zanim wyszłam z peronu zaszłam do jeden z toalet. Chciałam się przebrać, bo ten ciuszek nie pasował mi do sukienki, którą na sobie miałam. Weszłam do kabiny. Nie cierpię publicznych łazienek. Jak można z nich korzystać? Nawet nie wiesz kto tu był przed tobą. Na dodatek nie przyciągały one wyglądem. Ściany, na którym jest farba koloru żółtego... Która już odpada. Muszę stąd jak najszybciej wyjść. Zamieniłam sukienkę na inną i nareszcie mogłam swobodnie wydostać się na zewnątrz.. Kiedy byłam na ~można powiedzieć~ świeżym powietrzu zobaczyłam budkę telefoniczną. Podeszłam i chciałam zadzwonić do Wozza, ale na moje szczęście nie mam pamięci do numerów. Nie mam pojęcia co robić. Zaczynam się zastanawiać czy to dobry pomysł, że tu przyjechałam. Weszłam do jakiejś galerii handlowej i usiadłam w kawiarni, aby trochę ochłonąć. Na przeciwko mnie wisiał wielki plakat informujący o dzisiejszym festiwalu, na którym właśnie będzie Afromental. W końcu musiało mi się przytrafić coś dobrego. Siedziałam jeszcze chwilę przy stoliku, bo chciałam zapamiętać adres, na którym to wszystko się odbywa. Wychodząc zerknęłam ostatni raz na ogłoszenie i minęłam próg. Szybko wyszłam z galerii i złapałam jakąś wolną taksówkę.
-Proszę jechać na ...-jeju, zapomniałam.-Wie pan gdzie odbywa się dzisiejszy festiwal?
-Oczywiście.
-To tam proszę.
Jadąc szukałam pieniędzy w swojej pojemnej torebce co nie było łatwe. Gdzie ja je włożyłam... Zamiast kasy znalazłam telefon.
-Teraz to już mi nie jesteś potrzebny-pomyślałam, ale włożyłam go w kieszonkę, by później go nie szukać.
Z pieniędzy powinnam tak zrobić od razu na peronie..
-Dojechaliśmy. 12 złoty się należy.
-Już daje.
Gdzie jesteś? Jejciu... Ta boczna kieszeń to ostatnia możliwość..
Jak dobrze, że tutaj są. Szybko wyciągnęłam pieniądze i dałam kierowcy.
-Dziękuje bardzo.-powiedziałam i wyszłam na plac pełny ludzi.
Miałam nadzieje, że może wpadnę akurat na próbę chłopaków, ale niestety nie. To wszystko już nawet się zaczęło. Stwierdziłam, że zadzwonię do Wojtka. Wyjęłam telefon i wybrałam jego numer. Nie odebrał.. Zadzwoniłam do wszystkich z zespołu, których miałam numery, ale żaden nie odebrał. No trudno. Jakoś sama będę musiała się tutaj odnaleźć. Na scenę wszedł prowadzący i przywitał pierwszy zespół. Teraz ludzie zaczęli pchać się w ich stronę, by być jak najbliżej. To był tylko Bednarek. Ale dla niektórych to może ktoś więcej, wiec się nie mieszam. Moim aktualnym zadaniem jest znalezienie rozpiski. Muszę zobaczyć kiedy grają moi chłopcy.
-Szkoda, że Afromental dopiero za półtory godziny.-usłyszałam głos przechodzącej obok mnie kobiety.
Dziękuje za informacje. No to dobrze by było dostać się na backstage. Przeszłam do sceny i kierowałam się w stronę kulis kiedy zobaczyłam Adama. Nie mogłam tak po prostu go sobie zaczepić, bo on mnie nie znał, więc po prostu za nim szłam. I to był dobry pomysł, bo doprowadził mnie do drzwi, których szukałam. Chciałam sobie jak on wejść, ale zatrzymał mnie jakiś ochroniarz i nie chciał uwierzyć w to, że jestem narzeczoną Tomsona. Na jego miejscu też bym chyba nie uwierzyła. Każda ich fanka może powiedzieć coś takiego. Chciał mnie wyprowadzić dalej, ale zapytałam czy mogę przy nim postać na co się zgodził. Wyczekiwałam 10 minut, by w końcu ktoś go zagadał. Miałam okazje wtargnąć  do Tomka. O dziwo tam nikt mnie już nie wyganiał. Pewnie myśleli, że skoro tu jestem to mogę tu przebywać. Szłam długim korytarzem z wieloma drzwiami. Wyszukiwałam tych z napisem "AFROMENTAL". Po drodze spotkałam Dodę. Kiedyś jak byłam młodsza byłam jej fanką numer jeden. Więc wykorzystując okazję zrobiłam sobie z nią zdjęcie, chociaż już za nią nie przepadam. Nie wiem po co, ale miałam taką ochotę. Kiedy nareszcie znalazłam te drzwi i chciałam je otworzyć usłyszałam za sobą:
-Tutaj się chciałaś schować.-powiedział ochroniarz, któremu ociekłam.
-Ale ja na prawdę jestem z Tomsonem.-odpowiedziałam łapiąc za klamkę od drzwi.
-Tak? A ja jestem z Byonce.
Mężczyzna zaczął mnie za sobą ciągnąc kiedy zza drzwi wyskoczył Tomek.
-Co pan robi?
-Wyprowadzam waszą fankę na zewnątrz.
-To moja dziewczyna, nich pan ja zostawi.
-I co?-zapytałam ochroniarza wystawiając mu język.
Puścił mnie i rozzłoszczony wyszedł.
-Co tutaj robisz?-zapytał Tomsi.
-A może tak byś się ze mną ładnie przywitał?
-Przepraszam. Cześć, kochanie-odpowiedział dając mu buziaka.-Powiesz mi co tutaj robisz?
-Przyjechałam do ciebie. Czy to takie dziwne?
-Nie, nawet się cieszę, że jesteś. Tylko...-przeprowadził mnie daleko od drzwi do ich garderoby.-Łozo nie może, że cie zobaczyć.
-Co? Czemu?
-Dużo sobie przypomniał i lepiej było by gdybyście się na razie nie widywali. Nie chce, aby nasza przyjaźń się popsuła.
-Ja też nie chce, ale też nie chce stracić z nim kontaktu.
-Proszę przeczekaj chwile. On pamięta te naszą bójką. Wie, że to o ciebie. A jak się spotkacie to może jeszcze coś przypomni.
-Tomek... Jak się we mnie zakochiwałeś mogłeś pomyśleć czym to będzie skutkowało.
-Czy ty uważasz, że lepiej by było gdybyśmy ze sobą nie byli?
Nic nie odpowiedziałam, ale na prawdę tak nie uważałam.
-Aha... Super. Powiedz chociaż czy to ma związek z tym, że mam dziecko z Natalią?
-Nie...-odwróciłam wzrok.
-Dziwnie się zachowujesz. Chciałaś mi tylko uświadomić, że nie chcesz ze mną być? Po co tu w ogóle przyjeżdżałaś?
Spojrzał na mnie wyczekująco. Nic nie odpowiedziałam. Zdjęłam pierścionek z palca i mu oddałam. Wziął i odszedł do garderoby. Zaraz stanęłam jak wryta... Co ja zrobiłam. Przecież nie chciałam z nim zerwać. Odkręciłam się i mijając dwie osoby, które przyglądały się całemu zajściu wybiegłam  na plac. Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Pobiegłam do parku, który znajduje się naprzeciwko. Biegałam tam bez celu, aż w końcu usiadłam na jednej z ławek. Nikogo tutaj nie ma. Jestem sama. Zaczęłam się zastanawiać nad tym co się stało. To było bez sensu... Ale niczego nie naprawie. Może to nawet dobrze. I tak by mnie zostawił gdyby się dowiedział, że nie mogę mieć dzieci. Kto chciałby taką żonę...
Z stąd bardzo dobrze widać scenę. Obejrzę występ chłopaków. Mam nadzieję, że Tomek nie przejmie się tym bardzo i dobrze zaśpiewa. Wyjęłam z torby lusterko i zaczęłam się przeglądać. Dołki pod czerwonymi oczami. Rozmazany tusz. Moja twarz jest cała blada. Szybko się poprawiłam i nie widać, że płakałam.
Ja jednak jestem głupia... Mogłam mu powiedzieć i bym się przekonała co o tym sądzi.
Wiec od teraz cała historia z Afromental się skończyła? To z pozoru bajkowe życie? Z pozoru. Wszyscy myślą, że bycie żoną jakiejś gwiazdy jest wspaniałe. Powiem, że nawet tak, ale nie zawsze. W moim przypadku przynajmniej. Wkroczyłam tylko w tą wielką przyjaźń Wojtka i Tomka nie potrzebnie. Wszystko im się układało, a ja to popsułam. Mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze.
***
Tomson
Spojrzałem na nią wyczekująco. Nic nie odpowiedziała. Zdjęła pierścionek i mi oddała. Wziąłem go i odszedłem do garderoby. Usiadłem na wolnym fotelu.
-Co ci się stało, stary?-rzucił Torres.-Jesteś jakiś poddenerwowany.
-Nic, denerwuje się przed występem.
-Po co się denerwować. Koncert jak każdy inny.-dodał Lajan.
Chłopaki zaraz zaczęli się śmiać i żartować, ale mnie to denerwowało jeszcze bardziej i wyszedłem. Usiadłem na kanapie. Cały korytarz jest pusty. Wszyscy się gdzieś pochowali. Wydawało mi się, że jest nam  z Magdą dobrze...
-Dlaczego ona mnie zostawiła?-wyszeptałem pod nosem bawiąc się przy tym pierścionkiem.
-Magda?-doszedł mnie znajomy głos. To był Baron. Usiadł obok mnie.-Co się stało?
-Właśnie nie wiem. Przyszła do mnie. Uświadomiła, że nie powinniśmy być razem i oddała pierścionek. Coś musiało się stać w Warszawie. No nie?
-Pewnie. Nie przyjechałaby do Opola tylko po to by z tobą zerwać... A może byliście skłóceni przed samym wyjazdem?
-Właśnie nie. Wszystko było dobrze. To co zrobiła bardzo mnie zaskoczyło.
-Dziwne... Niczym sobie nie zasłużyłeś?
-Nie... O jezu..
-Co?
-A może to przez to dziecko... Tak, na pewno. Stwierdziła, że nie może tak żyć.
-Jakie dziecko, Tomson?
-Mam z Natalią dziecko..
-Zdradziłeś Magdę?!
-Nie. Nati zaszła w ciąże jeszcze jak z nią byłem.
-Aa... Na twoim miejscu byłam do niej zadzwonił i zapytał.
-Do Magdy? Ale o co miałbym zapytać?
-Do Natalii, a nie do Magdy. One są i tak tymi najlepszymi przyjaciółkami, więc na pewno coś wie.
-Wiesz.. To może nawet dobry pomysł.
Odszedłem od Barona. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Natalii, ale ona nic nie chciała powiedzieć. Nawet była zaskoczona, że już ze sobą nie jesteśmy. Kiedy wracałem do Olka z garderoby wyszli chłopaki i powiedzieli, że teraz już pora na nasz występ. Wszyscy poszliśmy do miejsca gdzie wchodzi się na scenę. Podczas czekania tych dwóch minut powiedziałem Aleksowi co i jak. Chyba nie będę sobie zawracał głowy dlaczego mnie zostawiła. Tak zrobiła tak chciała.
-Chłopaki możecie wchodzić.-powiedział operator.
Śpiewając dostrzegłem ją w parku. Siedziała sama i oglądała nasz występ. Ale od razu po pierwszej piosence wstała i zniknęła mi z oczu. Być może widziałem ją ostatni raz...

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 41

Następnego obudziłam się nie wyspana i wyczerpana. Nie chętnie wstałam i poszłam zrobić sobie śniadanie. Zajrzałam do lodówki. Pusta. Muszę iść do sklepu. Poszłam do łazienki. Spojrzałam na lustro. Wyglądam jakbym wczoraj mocno zabalowała... Oczy podkrążone i blada twarz, którą szybko umalowałam. Na ramieniu te brązowe, długie, falowane włosy, które jak każdego ranka są rozczochrane. W ogóle mi się nie podobają, ale nie chce nic z nimi robić. Wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam je rozczesywać. Potem związałam je w warkocza i wróciłam do sypialni. Zdjęłam piżamę i rzuciłam ją na nie pościelone łóżko. Włożyłam luźną białą bluzkę z napisem "Love is in the air", do tego czarne rurki i białe skaty. Już miała wychodzić, ale wróciłam się do torebki po pieniądze. Zamykając drzwi na klucz wyszłam. Świeże powietrze. To uwielbiam. Idąc rozglądałam się wokół. Choć mieszkam tu już trochę czasu wszystko wydaje się takie nowe. Nagle strasznie zaczął mnie boleć brzuch. To było nie do zniesienia. Oparłam się jedną ręką o drzewo i lekko schyliłam. Ktoś złapał mnie za ramię, ale niestety nie mogłam się nawet odkręcić. Usłyszałam:
-Magda, wszystko spoko?
Nie odpowiedziałam. Nawet na to nie miałam siły. Chłopak zrobił krok przez co znalazł się centralnie przede mną. Był to Dziamas. Kucnął i zapytał z zatroskaną miną:
-Co się dzieje?
Nie mogłam nic powiedzieć. Tak mnie ściskało. Złapałam się za brzuch i jednak wydusiłam:
-Boli.
-Zabiorę cię do szpitala. Chodź.-pociągnął mnie za rękę, ale tak mnie bolało, że aż psiknęłam.-Przepraszam. Trochę lepiej będzie jak cię zaniosę. Tutaj zaraz mam samochód.
Kiwnęłam głową. Jak mnie podnosił bolało gorzej, ale musiałam wytrzymać. Zaniósł mnie do auta.
Za chwilę byliśmy w szpitalu, który na szczęście był niedaleko. Ból stał się mniejszy na tyle, że mogłam iść sama, ale i tak podpierałam się o Grześka. Kiedy weszliśmy do szpitala musiałam usiąść. Dziamka poszedł po pomoc. Zanim do mnie ktokolwiek podszedł minęło kilkanaście minut. Co to w ogóle za szpital? Unosi się tu strasznie nie przyjemny zapach... Po prostu okropny.
*
Czuje, że leże na jakimś mniej więcej wygodnym materacu. Chciałam otworzyć oczy, ale mam strasznie ciężkie powieki... Otworzyłam, ale te zaraz znowu opadły... W końcu udało mi się je powoli otworzyć na stałe... Byłam w zimnym pomieszczeniu. Wszystkie było takie białe. Ściany meble... Wiem, leżę, w którejś ze szpitalnych sal. One są okropne, nienawidzę ich.
Jestem tu sama. Ból już przeszedł. Wstałam i powoli zaczęłam wlec się po podłodze. Byłam coraz bliżej drzwi, kiedy usłyszałam jakąś rozmowę. Wyjrzałam lekko i szybko się schowałam, bo spostrzegłam tam Grzegorza z jakimś lekarzem.
-No dobrze. Sam jej to powiem.
-Dobrze.-odpowiedział doktor.
-To teraz pójdę i zobaczę czy już się obudziła.
Nie zdążyłam dojść do łóżka, gdy weszli do pokoju.
-Już się obudziłaś? To super.-powiedział Grzesiek.
-Też się cieszę, ale co mi się stało? Czemu tu leżę?
-Zemdlałaś.. To od tego bólu brzucha.
-Aa... A wiesz czemu mnie tak bolał.
-Yyy.. Tak wiem...
-Mów co się stało. Krótka piłka. Grzesiek. Ja muszę wracać do domu.
-No dobra. Jak pewnie wiesz, byłaś w ciąży.
-Słucham? Nie...
-Jak to nie byłaś?
-No nie...
-Być pani po prostu o tym nie wiedziała. Są takie przypadki. A to też dopiero początek.-dodał lekarz.
-Więc jestem w ciąży?-zapytałam szczerząc się do ściany.-Ale zaraz ty powiedziałeś, że byłam... O co chodzi?
-Ból brzucha był spowodowany przez... Za mało czasu, by można było powiedzieć, że to jest już dziecko. W każdym bądź razie to było spowodowane ciążą i straciła panie to...dziecko.-powiedział doktor.
Lekarz i tak się wypowiada. Brak mu słów. Moje rozumowanie: straciłam dziecko, o którym nic nie wiedziałam. Ale to nie było dziecko tylko takie coś małe z czego miało być dziecko?
-Przez ten dziwny przypadek, że straciła pani...dziecko w pierwszym/drugim może i trzecim miesiącu spowodowało, że nie będzie pani mogła mieć dzieci.
To mnie trochę zbiło... Zawsze przy sytuacjach, w których coś mi się nie podoba podnoszę charakterystycznie dla siebie prawą brew.
-Chce jechać do domu.-powiedziałam do Dziamasa.-Odwieziesz mnie?
-Jasne.
Wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do samochodu. Przez tę krótką drogę nic się nie odzywaliśmy przez co podróż wydawała mi się strasznie długa. Gdy wychodziłam z jego auta pomyślałam dopiero o tym, że jest on w Warszawie i zapytałam:
-Grzesiek?
-Tak?
-Co ty tu w ogóle robisz? Dlaczego nie jesteś w Opolu?
-W tym samym czasie kiedy chłopaki mają koncert, ja gram u Chylińskiej, a nie mogłem jej zostawić w potrzebie. To ważny dla niej koncert i muszę u niej zagrać.
-A, spoko. Dzięki za podwózkę.
-Nie ma za co. Siemka.
Powoli poszłam do swojego mieszkania... Ciągle z pustym brzuchem. Już mi się nie chce iść do sklepu. Rzuciłam się na to nie pościelone łoże i zaczęłam się zastanawiać. Jak mogłam nic nie wiedzieć o tym, że jestem w ciąży...? Jednak to nie rusza mnie tak bardzo jak to, że nie będę mogła mieć dzieci... To trochę boli. I będę musiała to powiedzieć Tomkowi... Jejku, miałam przejrzeć ten scenariusz na dzisiaj. Wstałam i podeszłam do torby, w której go mam.
Po przeczytaniu wszystkich ról gadałam z Kornelem. Gdy skończyłam rozmowę umówiłam się z Natalią. Dzisiaj w południe wróciła do domu i właśnie do niej jadę. Słucham piosenkę Moniki Brodki - Krzyżówka Dnia. Ostatnio ma fazę na tę nutę. Po prostu ją uwielbiam. nagle zadzwonił do mnie Tomson. Powiem szczerze, że nie czuję takiej tęsknoty do niego jaką czułam do Wozza kiedy go nie było. Nie powinno tak być. Rozmawialiśmy dotąd, aż dojechałam na miejsce. Kiedy się rozłączyłam akurat Natalia otwierała mi drzwi. Przywitałyśmy się i od razu poleciałam do Amelki. Nie zwracałam uwagi na to, że jest to dziecko Tomka. W ogóle o tym nie myślałam. 'Dawida nie było w domu.' Wzięłyśmy Amelkę na kanapę i przy niej siedziałyśmy i gadałyśmy. Opowiedziałam wszystko co dzisiaj się stało Natalii. Gdy jej to powiedziałam dopiero teraz dotarło to do mnie na prawdę. Przecież ja nie będę mogła mieć dzieci... Potrzebuje teraz jakiegoś ciepła, ale nie chodzi o takie przyjacielskie.
-Natalia... Muszę iść. Pa.
-Pa.
Wybiegłam do samochodu, podjechałam do domu, wzięłam walizkę, do której włożyłam kilka swoich rzeczy. Wychodząc z domu zabrałam sporo kasy. Na piechotę pobiegłam na stację. Zobaczyłam, że 10 minut mam pociąg, ale trafiłam. Kupiłam bilet i czekałam. Zaraz przyjechał. Wsiadłam i pojechałam. Za kilka godzin byłam w Opolu.

-----------------------------------------------------
Mam do was prośbę . Albo taką umowę :) Kiedy będzie pod tym postem będzie 10 komentarzy zacznę pisać rozdział 42 :D Piszcie czy wam się podobał, co wam zależy :)
Dzięki, bigg up ;3

środa, 1 maja 2013

Rozdział 40

Obudziłam się sporo po 12:00. Na telefonie mam 3 nieodebrane połączenia... Pierwsze od pana Platz, drugie od Natalii i trzecie od ... Tomka. O nie.. Pewnie chciał się pożegnać przed wyjazdem... No tak dzwonił 4 godziny temu. Chciałam oddzwonić, ale nie odebrał. Szkoda, że na razie nie będziemy mogli się zobaczyć. No trudno. Jakoś przeżyje.
Zadzwoniłam do tego Platz.
-Słucham?-powiedział.
-Dzwonił pan wcześniej. Pewnie w sprawie spotkania, więc słucham?
-A tak. Chciałam się z panią umówić na 12, ale skoro dopiero teraz pani dzwonisz to pasuje o 14:00 w Galerii Mokotów?
-Oczywiście.
-Znajdziemy się przy wejściu.
-Dobrze,  do widzenia.
-Do zobaczenia.
Nie chce mi się iść na to spotkanie, ale dobrze było by mieć jakiś dopływ pieniędzy. Ta praca po prostu się przyda. Na razie nie będę oddzwaniała do Natalii. Jak będę miała to spotkanie z głowy to się z nią skontaktuje.
Szybko się naszykowałam i w pół do 14 byłam w drodze na spotkanie. Spokojnie jechałam i nagle na chodniku zobaczyłam Torresa. Biegł w przeciwną stronę. Przecież on powinien być w Opolu. Gwałtownie zahamowałam, a on przyśpieszył i skręcił w  najbliższą aleję. Wybiegłam za nim, ale kiedy dotarłam do zakrętu nikogo tam nie było... Może mi się tylko wydawało. Na pewno, ale wolę się upewnić. Wróciłam do auta, złapałam telefon i zadzwoniłam do Torresa, ale nie odebrał. Co ja będę się martwiła. On jedzie teraz z całym zespołem do Opola. To pewne, że go pomyliłam. Wsiadłam za kierownice i pojechałam na spotkanie.
Pan Platz już na mnie czekał. Nawet trochę był zdenerwowany, bo się spóźniłam. Dziwny facet. Poszliśmy do jakieś kawiarni, w której nigdy nie byłam. A żeby tam dotrzeć musieliśmy przejść cała galerię. Kiedy już spokojnie usiedliśmy facet zaczął rozmowę:
-Jak pani pewnie już wie, chce panią zaangażować do filmu pt. "Za daleko do nieba".
-Bardzo chętnie.-odparłam uśmiechając się szeroko.-Może przejdziemy na ty?
-Z przyjemnością. Kornel.
-Magda.
-Proszę więc.-podał mi jakąś białą teczkę.
Wzięłam i otworzyłam. W środku był scenariusz. Zanim zwróciłam uwagę na to kim będę zapytałam:
-Nie muszę pójść na jakiś casting, byście mogli dobrać do mnie rolę?
-Nie ma takiej potrzeby. Widzieliśmy twoją poprzednią rolę i bardzo nam się spodobałaś.
-Super. Będę grała ... samą siebie? Nie rozumiem..
-Ten film będzie częściowo o twoim życiu i  częściowo wymyślony.
-Ale jak to? Nikt mnie nawet nie zapytał o zgodę.
-Przepraszam i teraz pytam. Proszę zgódź się...
-Najpierw zapoznam się z tym scenariuszem i dam ci znać.
-Dobra. Dziękuje. Ja muszę lecieć. Do zobaczenia.
Kiedy zostałam sama przy stoliku, a Kornel zniknął mi już całkiem z oczu zadzwoniłam do Natalii. Umówiłyśmy się zaraz u niej w mieszkaniu, więc wyszłam z galerii i do niej pojechałam.
Pod blokiem spotkałam wkurzonego Dawida. Kreował się w stronę swojego samochodu. Szedł tak szybko, że zdążyłam tylko powiedzieć:
-Siemka ...
Na co on nawet się nie odkręcił w moją stronę tylko machnął lekceważąco ręką. Wsiadł do auta i odjechał.
Weszłam do mieszkania Natalii. Zachowywała się normalnie. Wesoła, cały czas uśmiechnięta. Od razu w drzwiach powiedziałam:
-Hej.-buziak w policzek.-Co się stało z Dawidem?
-Ach... Pokłóciliśmy się trochę...
-Trochę?-zapytałam siadając przy stole w kuchni.
-Oj... No dowiedział się, że to dziecko nie jest jego, tylko Tomsona. Jak wróci wszystko mu spokojnie wytłumaczę. Możemy zmienić temat?
-Tak, tak.
-Jej, jak się cieszę.
-Co się stało?-zapytałam, a ona złapała mnie za rękę, na której miałam pierścionek.-Aaaa, to.
-Czemu nic nie mówiłaś?
-Kiedy miałam ci powiedzieć? To się stało dopiero przedwczoraj wieczorkiem.
-Dobra, to cię tłumaczy. Wczoraj podróż, a dzisiaj ...
-No właśnie.
-To teraz opowiadaj wszystko po kolei.
Więc tak jak mnie poprosiła wszystko jej powiedziałam. Spodobało jej się to co zrobił Tomek. Przez następne dwie godziny rozmawiałyśmy tak jakbyśmy się nie widziały ponad rok. Nagle Natalia zaczęła rodzić. Gdy tylko się to stało zabrałam ją do samochodu i pojechałyśmy bez niczego do szpitala. Tam szybko zaopiekowali się nią lekarze. Zabrali do jedne z sal i nie chcieli mnie wpuścić. Czekałam na korytarzu. Cały czas byłam poddenerwowana. W pewnej chwili dotarło do mnie, że Dawid powinien przy tym być pomimo wszystko. Zadzwoniłam do niego i powiedział o tej sytuacji. Na początku nie chciał przyjechać, ale trochę mu wytłumaczyłam, że powinien tutaj być. Przekonałam go. Gdy tylko przyjechał od razu bez przeszkód dostał się do sala, w której jest Natalia. Minęły dwie godziny, a ja wciąż bez żadnych informacji siedziałam na korytarzu. W końcu wyszedł do mnie Dawid, ale nie po to żeby ze mną posiedzieć tylko dlatego, żeby poprosić mnie o przywiezienie kilka rzeczy dla Natalki. Wiadomo, zgodziłam się. Chciałam jakoś pomóc. Chociaż tym, bo to jest lepsze niż siedzenie na korytarzu. Dał mi kluczyki od jej mieszkania i pojechałam. Miałam wziąć piżamę i tym podobne.
Kiedy byłam już w środku zatrzymałam się na chwile, bo kompletnie wiedziałam gdzie znaleźć niektóre rzeczy. Dobra, poradzę sobie. W trakcie przeszukiwań domu zadzwonił mi telefon. Był to Tomson. Nareszcie ma chwilę przerwy.
-Hej, kochanie.-powiedziałam.
-Siemka. Myślałem, że się jeszcze dzisiaj zobaczymy...
-Ja też, ale trochę dłużej pospałam. Co teraz robicie?
-Stoimy przy jakimś sklepie. Krótka przerwa.
-Aa. Mam dla ciebie pewną wiadomość.
-Oo... Słucham?
-Natalia właśnie jest w szpitalu.
-Coś nie tak z ciążą?
-Tomek, ona teraz rodzi..
-Aaa. Daj znać wieczorkiem. Ja muszę kończyć.
Rozłączył się, a ja nawet nie zdążyłam nic powiedzieć. No trudno. Po pół godzinie miałam wszystko co było potrzebne rodzącej. Szybko wróciłam do szpitala. Dawid wziął ode mnie rzeczy i wrócił do sali. Strasznie mi się nudzi tu siedzieć samej. Mało co nie zasnęłam, ale wypiłam kawę z automatu i zmęczenie mi przeszło. Chce siedzieć tutaj cały czas, chociaż mogłabym być w domu. Siedzę godzinę, drugą i nagle zapadłam w głęboki sen, z którego wyciągnął mnie Dawid szarpiąc za moje ramię.
-Jest. Zdrowa, ładna Amelia. Chodź.
Całkiem rozbudzona tymi słowami szybko wstałam i poszłam z nim do Natalki. Porozmawialiśmy trochę i wróciłam po całym dniu do domu. Spędziłam w szpitalu pół dnia tylko po to, że popatrzeć na Amelkę przez pół godziny. Więcej się nie udało, bo lekarz mnie wygonił. No, ale opłacało się. Zmęczona położyłam się spać .

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 39

Kiedy się obudziłam, obudził się też Tomek.
-Musisz zadzwonić dzisiaj do tego faceta od wizytówki.-powiedział Tomson.
-Aaa, no tak... Ciekawe o co dokładnie chodzi...
-No pewnie zaproponuje ci jakąś większą rolę w filmie.
-Chciałabym...
-I ja też.
-Ty? A czemu?
-Bo cieszę się twoim szczęściem...
-Ooo, jakie to słodkie...-odparłam i dałam mu buziaka.
Rozmawialiśmy jeszcze trochę po czym ogarnęliśmy się trochę i zeszliśmy na dół. Wyszłam sama na dwór. Przewietrzyć się. Jest strasznie ciepło i wieje chłodny wiaterek. Usiadłam sobie na dużej huśtawce, która stoi z tyłu podwórka. Zazdroszczę mieszkania w takim miejscu. Bardzo ładne widoku. po prostu wzroku od nich oderwać nie można. Przyszedł do mnie Tomek i powiedział:
-Jutro wracamy do Warszawy. Już pora...
-Szkoda trochę.
-No, ale trzeba. Dzwoniłaś może już do tego faceta?
-Nie. Dzwonimy teraz?
-No jasne.
-Dobra, a gdzie jest jego wizytówka?
-Hmm... Miałem ją wczoraj w ręku i ... położyłem ją w swoim pokoju na biurku.
-To się po nią przejdę i do ciebie wracam.
Wstałam z huśtawki i zaczęłam kierować się w stronę domu. Obejrzałam za siebie. tomek siedział wpatrzony w te widoki. Pewnie mu bardzo szkoda stąd wyjeżdżać. Ale jak on to powiedział "trzeba".
Z pokoju zabrałam wizytówkę i telefon. Zapomniałam wczoraj, że pisałam z Łozem i zasnęłam. W SMS'ie, którego od niego dostałam nie było nic bardzo fascynującego. Widać, że mu też się chyba przysnęło, bo odpisał za dwie godziny.
Szybko wróciłam na huśtawkę. Wybraliśmy numer i zadzwoniliśmy. Tomek siedział cicho, a ja operowałam całą rozmową.
-Dzień dobry. Czy ja rozmawiam z panem Platz?-zapytałam.
-Tak, słucham?
-Z tej strony Mag...
-Ach, tak. Wiem, wiem.-Wszedł mi słowo.-Miała pani dzwonić w sprawię w filmu.
-Tak, chyba tak.
-Więc dobrze. Czy jest teraz pani w Warszawie?
-Nie, ale jutro wracam.
-Moglibyśmy się spotkać? Porozmawialibyśmy o szczegółach.
-Dobrze, ale kiedy miałoby być to spotkanie?
-Sądzę, że jutro będzie pani zmęczona po podróży... Więc pojutrze?
-Zgoda.
-Jutro jeszcze do pani zadzwonię i uzgodnimy miejsce i czas. Teraz muszę kończyć.
***
Cały dzień zleciał mi bardzo szybko. Połowę  go straciłam na pakowaniu ciuchów. Wieczorem położyłam się na około 20 minutową drzemkę, bo bolała mnie głowa. Kiedy się obudziłam było strasznie cicho. Zeszłam na dół. W domu nikogo nie było. Wyszłam, więc na zewnątrz. Na stoliczku przy drzwiach leżał zegarek Tomka. Jest trochę po 21:00. Ciekawe gdzie oni są... Wróciłam się do pokoju i zadzwoniłam do Tomsona. 
-Gdzie się wszyscy podzialiście?-rzuciłam.
-Aga z rodzicami pewnie wyszli na spacer.
-Na spacer? Nie za późno trochę?
-Dla nich każda pora jest odpowiednia na spacer.
-My też powinniśmy częściej wychodzić na takie spacery.
-Też tak uważam... Zaraz będę w domu. Tylko ... nie idź jeszcze spać. Poczekaj na mnie.-powiedział i się rozłączył.
Nie zdążyłam zapytać nawet gdzie on teraz jest... Ale powiedział, że już jedzie, więc nie powinnam się martwić. Zeszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizor. Przełączałam za kanału na kanał. Nic ciekawego nie leciało. Nagle na jednym z kanałów usłyszałam, że mówią coś o Afromental, więc zostawiłam. mowa jest o sobotnim koncercie w Opolu... Aha, szkoda, że dowiaduję się o nim z telewizji, a nie od Tomka. Ale może chciał mi dzisiaj powiedzieć...
W końcu usłyszałam nadjeżdżający samochód. Spojrzałam w stronę drzwi. Nikt nie wchodził. Nagle ktoś mnie zawołał. Wyszłam i strasznie ucieszyłam się na widok, który zobaczyłam. Na stole, na którym wcześniej leżał zegarek była ładnie przygotowana kolacja. A dalej ... stał Tomek. Trzymał w ręku gitarę. Podszedł do mnie i powiedział.
-To dla Ciebie.
Zaczął grać i śpiewać. Napisał dla mnie piosenkę... To takie romantyczne... Czyli pewnie o przygotowaniach  do tego rozmawiali kiedy ich podsłuchiwałam siedząc na schodach. Kiedy skończył wyciągnął pierścionek z kieszeni i oświadczył się. Wiadomo zgodziłam się. Po wszystkim usiedliśmy do tej kolacji. I już wiem czemu Agnieszka pytała się mnie o te wymarzone zaręczyny. Właśnie chciałam takie niby skromne. Co prawda nic nie mówiłam o napisanej specjalnie piosence, ale bardzo mi się to spodobało. Potem poszliśmy na tył podwórka i siedzieliśmy na huśtawce wpatrując się w księżyc. Nasza długa i miła rozmowa niestety przekształciła się w temat nie zbyt przyjemny.
-Przepraszam, że zacznę teraz ten temat, ale ... Łozo dzwonił dzisiaj do mnie i przypomniał sobie naszą bójkę...
-...co o tym mówił?
-Pytał mnie co się stało, dlaczego do tego doszło... Powiedziałem, że to było dawno i nie pamiętam.
-To dobrze. Jeszcze chyba nie pora, aby się dowiedział.
-Ale on prędzej czy później się i tak się wszystkiego dowie, więc jak dla mnie to bez sensu.
-Dobra. Jeżeli chcesz to mu powiedz. Ale nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.-spojrzałam na zegarek Tomka i uświadomiłam sobie, że jutro rano wyjeżdżamy.-Ja idę już spać. I Tobie też to radzę, bo jutro nie wstaniemy, a przecież jutro już środa i pewnie gdy tylko wrócimy będziesz musiał jechać do Opola.
Wstałam i zaczęłam kierować się w stronę domu. Usłyszałam za sobą jeszcze:
-Jutro o tym porozmawiamy.
Weszłam do środka. W salonie zobaczyłam resztę domowników. Nic nie mówiąc pobiegłam do pokoju i zaraz położyłam się do łóżka. Nie słyszałam nic kiedy wchodzili, ale ... co mogłam usłyszeć. Byłam zapatrzona w Tomka. 
Tak fajnie było, a on musiał zacząć rozmawiać o Wojtku. I wtedy przypomniały mi się zaręczyny te od niego, które też zakończyły się niepomyślnie. Chociaż ... one o wiele gorzej niż te wczorajsze. Anita...
***
Rano obudził mnie głos Tomka.
-Musimy już jechać. Jest po 09:00.
-Boże..!-wstałam gwałtownie z łóżka i zaczęłam się ubierać.-Czemu mnie wcześniej nie obudziłeś?
-Sam dopiero teraz wstałem. 
Za około godzinę już byliśmy w drodze do Warszawy. Żadne z nas się nie odzywało, więc mieliśmy włączoną głośno muzykę. Ja nie jestem na niego obrażona. Po prostu się nie odzywam. A dlaczego on się nie odzywa nie wiem. Może myśli, że ja jestem właśnie na niego obrażona... Nie wiem za co miałabym być. Za wczorajszy wieczór? Z niego to powinnam się strasznie cieszyć, bo przecież od kiedy ja tylko czekałam aż mi się oświadczy? Właśnie. No ale nie musiał mi akurat wtedy mówić o Łozie. Przecież mógłby na przykład teraz to zrobić. Ale za takie coś się nie będę obrażała. Nawet nie musi mnie przepraszać.
-I co z tym Opolem? Kiedy wyjeżdżacie?-zapytałam.
-No to jedziemy tam jutro...
-Tak właśnie myślałam. Dzisiaj z Elbląga do Warszawy, jutro z Warszawy do Opola. Ja sobie odpocznę...
-Wiesz, że nie mogę cię ze sobą zabrać...
-Oj, wiem... Ja i tak mam jutro spotkanie z tym facetem ... Platz. 
-No tak, ale przecież jakbyś jednak jechała to takie spotkanie łatwo przełożyć.
***
Kiedy dojechaliśmy do Warszawy było po 22:00. Tomek odprowadził mnie pod same drzwi mojego mieszkania, a potem pojechał do siebie. Byłam tak strasznie zmęczona, że chciałam od razu iść spać, ale ... gdy tylko weszłam do sypialni zadzwonił mi telefon.
-Halo?-odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
-Magda, czemu nic nie mówisz, że dzisiaj wracasz?-po drugiej stronie odezwała się Natalia.
-Nie było kiedy. Jutro i tak bym do Ciebie wpadła.
-A to fajnie. O 13 pasuje?
-To dam ci znać jeszcze jutro, ok?
-No dobra.
-Sory, ale muszę kończyć, bo zaraz padnę. Jestem wykończona podróżą.
-To ja ci już nie przeszkadzam. Dobranoc.
Położyłam telefon na szafce obok łóżka i poszłam spać.

Udało mi się w końcu napisać kolejny rozdział :)
Teraz będę się starała pisać chociaż jeden na tydzień ;P
Przepraszam i  dziękuje ;3

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 38

Kiedy sobie poszły jego fanki ruszyliśmy w dalszy spacer. Nie miałam im za złe, że przyszły. Po prostu głupio, aż mi się zrobiło jak mu wyznała miłość i w ogóle to wybrały nie odpowiedni jakby moment, chociaż może pierwszy raz go widziały i więcej mogły nie spotkać... Dobra, ni chcę już o tym myśleć...
-Pójdziemy na to?-zapytał wskazując na huśtawki na bardzo długich łańcuchach.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam na Tomka.
-A może jednak nie. Po tym wstrząsie to chyba nie powinnaś.-dodał.
-Ale ja chce. Proszę. Zapomnijmy o tym wypadku.-powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Szczerze to wolałabym zostać na Ziemi, ale miałam ochotę zrobić Tomkowi przyjemność. Chciałam, żeby był szczęśliwy. Po za tym to na kolejkę górską też nie chciałam iść, a mi się spodobało.
Żeby się zgodził rzuciłam mu jeszcze proszącą minkę.
-No dobra...-odpowiedział i złapał mnie za rękę.
Podeszliśmy do krótkiej kolejki i kupiliśmy bilety. Tygryska i bukiet zostawiłam przy kasie. Nie wiem jak mogę to inaczej nazwać. Usiadłam na pierwszej lepszej huśtawce. Ludzi było mało. Zawsze myślałam, że w takich wesołych miasteczkach jest ludzi kupę aż gdzieś do pierwszej. Miałam nadzieję, że Tomek usiądzie przede mną i nawet chciał tam usiąść, ale nagle facet od biletów złapał go za ramię i zaprowadził o trzy huśtawki dalej mówiąc:
-Tu jest lepsze zapięcie.
-Ale ja chce siedzieć przy mojej dziewczynie.
-Ale proszę pana...
Nie dokończył, bo Tomson wyrwał mu swoje ramię i usiadł przede mną. Tamten machnął tylko ręką i poszedł włączyć maszynę. Tomek odkręcił się i razem z siedzeniem zrobił kilka kroków w moją stronę. Złapaliśmy się za ręce. Kiedy ruszyliśmy nie bałam się tak jak w wagoniku.
Oczywiście wydawało mi się, że kręcimy się tak strasznie szybko, że miałam ochotę zwymiotować. Nie zrobiłam jednak tego. Wszyscy krzyczeli oprócz mnie. Chciałam, ale nie mogłam. Zabrakło mi tchu. Tomek chyba pomyślał, że jest źle, bo zapytał, a raczej wykrzyczał mi w ucho:
-Coś się stało?
-Nie.-odparłam normalnym i słyszalnym tonem, po czym Tomson zrozumiał, że nie musiał tak krzyczeć.
Kiedy to wszystko się skończyło stwierdziłam, że więcej na to nie idę. Mniej się bałam niż na kolejce, ale to mi się nie spodobało.
-Jak było?-rzucił kiedy szliśmy już pomiędzy wszystkimi atrakcjami kierując się w stronę tylnego wyjścia.
-Super...-odpowiedziałam.
Tomson nie zwrócił uwagi na moją odpowiedź i powiedział:
-Idziemy jeszcze na coś?
-Jakoś nie mam ochoty...
-A może jesteś głodna?
-Nie, ale ... jeśli ty jesteś to chodźmy gdzieś.
-Nie... O mam pomysł. Coś ci pokażę.-mówiąc to pociągnął mnie lekko za rękę i pobiegliśmy do tylnego wyjścia.
Za bramą przeszliśmy chwilę po łące i doszliśmy do jakiejś rzeki. Usiedliśmy na brzegu i wpatrywaliśmy się w otaczającą nas ciemność.
-Fajnie tutaj...-powiedziałam.
-No... Popływamy?
-Co? Zimna woda pewnie.
-...w łódce.
-Aaa.-rozejrzałam się dookoła.-Ale tu nie ma łódki.
-Jest. Chodź.-złapał mnie za rękę i razem wstaliśmy.
Przeszliśmy kilkanaście kroków na brzegu i doszliśmy do łódki.
-Skąd wiedziałeś?
-Jest tu odkąd pamiętam...
Odkąd pamięta? Cała zdrowa, bez żadnych dziur czy coś. Nic i nawet dobre ma wiosła. Wsiedliśmy do niej, odbiliśmy się od brzegu i płynęliśmy samym środkiem rzeki. Było ciemno i zaczynało mi się robić zimno, ale nie zwracałam na to uwagi, bo również było romantycznie. Rozmowę przerwał nam dzwoniący telefon Tomka. Nie słyszałam osoby, która dzwoniła, ale po słowach Tomsona domyśliłam się, że to była jego mama i chyba zadawała kolejno pytania: "Gdzie jesteście?", "Dlaczego nie powiedzieliście, że wychodzicie?", "Kiedy będziecie?" i "Czy Magda dobrze się czuję?". Kiedy zakończył rozmowę powiedział do mnie:
-Czuje się dzisiaj jak nastolatek...-uśmiechnął się.-Stare dobre czasy. Wymykanie się z domu, dzwoniący rodzice i na koniec ochrzan za wyjście. Ale częściej nic nie wiedzieli, że nie ma mnie w domu.
-Na pewno fajne było takie życie...
-Nigdy tak nie robiłaś?
-Nie.
-Dlaczego? Byłaś aniołeczkiem?-powiedział i się zaśmiał.
-Nie mogłam...
-Miałaś jak wychodzić z pokoju?
-Tomek. Nie o to chodzi.
-Nie rozumiem...
-Po prostu ... Ja jestem z domu dziecka. Trafiłam tam jak miałam około 3 lat. Nie znam swoich rodziców.  Moja opiekunka mówiła, że zginęli w jakimś wypadku. Ja cudem przeżyłam. Nie wiem, więc nawet jak oni wyglądali, bo nic nie pamiętam  Nie mam żadnego zdjęcia.-łzy zaczęły mi spływać po policzkach.-Nie lubię o tym rozmawiać.
-Przepraszam. Nie wiedziałam.
-Bo skąd mógłbyś wiedzieć...
Po chwili dodałam:
-Wracajmy już.
Kiedy wyszyliśmy już z łódki szybko przeszliśmy przez wesołe miasteczko. Nie odzywaliśmy się. Chciałam  żeby mnie pocieszył, ale on nic takiego nie zrobił. Jak Wojtek się o tym dowiedział to mnie wspierał. Przy nim czułam się inaczej... Doszliśmy do samochodu i wróciliśmy do domu.
Oczywiście po powrocie czekała nas krótka rozmowa z rodzicami Tomka. Bez przesady, on jest dorosły...
Powiedzieli, żebyśmy ich uprzedzali o wyjściu. A i jeszcze, że dzisiaj powinniśmy być cały czas w domu. Przynajmniej ja powinnam. Po mimo tej rozmowy lubię jego rodziców i wciąż uważam za miłych. Stwierdzam, że po prostu na prawdę się martwili. Na dodatek ja jeszcze po tym wypadku. Dobrze, że nie wiedzą gdzie byliśmy. Zmęczona chciałam iść już do pokoju. Złapałam w rękę miska i bukiet i ... mama Tomka rzuciła mi pytanie:
-Magda, gdzie byliście? Jeśli mogę wiedzieć.-spojrzała na wielkiego misia.
-Spacerowaliśmy... A tygryska Tomek kupił po drodze w takim...
-No dobrze, dobrze. Widzę, że jesteś zmęczona. Idź odpocznij.-przerwała mi.
Pobiegłam do pokoju i zostawiłam tam rzeczy, po czym wróciłam na schody i podsłuchiwałam rozmowy Tomasza z rodzicami. Nic ciekawego. Ciągle była mowa o tym samym. Że powinnam zostać w domu. Już chciałam iść się położyć kiedy tata Tomka zapytał go:
-Jak idą przygotowania?
-Ciszej trochę, bo jeszcze usłyszy. Wszystko idzie po mojej myśli.-doszła do nich Agnieszka.-Na pewno się uda i to wszystko dzięki tobie. Dzięki Aga.
Ciekawie o co chodzi. Wszyscy są w to zaplątani, więc to coś dla mnie.
-O co to?-zapytała Agnieszka.
Nie wiedziała co podniosła, bo nic nie widziałam. Tylko ich słyszałam.
-Pokaż.-powiedział Tomek.-Aa... To Magdy. Jakiś koleś ją zaczepił i dał te wizytówkę. Miała do niego zadzwonić. On chyba jest reżyserem czy coś... Zaniosę to jej.
Kiedy to usłyszałam po cichu, ale szybko poszłam do pokoju i zamykając za sobą drzwi wskoczyłam pod kołdrę. Za chwilę Tomson wszedł spokojnie do pokoju. Byłam odwrócona do ściany i nie wiedziałam co robi. Słyszałam tylko jego kroku. Nagle się do mnie zbliżył i pocałował w policzek po czym wyszedł. Chwilę leżałam rozmyślając nad wszystkim. Dawno nie kontaktowałam się z Wojtkiem. Przed wyjazdem też mało gadaliśmy. Powili wszystko mu się przypomina. Na co ja w ogóle liczyłam... Że do końca życia nie będzie tego pamiętał? Kiedyś i to nadejdzie. Mam nadzieje, że sobie z tym poradzi. Trudno mu było jak się dowiedział, że jestem z Tomkiem.
Ciekawi mnie co tam u niego. I o to właśnie spytałam w SMS'ie. Za chwilę odpisał:
-"Coś sobie przypomniałem. Opowiem ci jak wrócisz..." .
-"Mam nadzieję, że coś dobrego??? ;)" .
-"Sam nie wiem... A co u ciebie słychać?" .
-"Wszystko dobrze." .
Długo ze sobą pisaliśmy. Nagle przyszedł Tomek i położył się obok mnie. Ja udawałam, że śpię i w końcu zasnęłam zapominając o Wojtku.

niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 37

Kiedy wróciliśmy do domu wszyscy otoczyli mnie wielką opieka, jakbym z dwa tygodnie była w szpitalu. Jednak chociaż na chwilę zostałam w pokoju sama z Tomkiem. Siedzieliśmy w ciszy przytulenia na kanapie. Pocałowałam Tomsona w usta i mocno się uśmiechnęłam. On odwzajemniając uśmiech powiedział:
-Mam dla ciebie niespodziankę.
-Tak? A o co dokładnie chodzi?
-Chodź. Musimy wyjść z domu, żeby moi rodzice nie usłyszeli.
-Haha, dlaczego?
-Uważają, że musisz odpoczywać, a ja wiem, że ty nie cierpisz ciągłego siedzenia w jednym miejscu.-na te słowa tylko się uśmiechnęłam.
Nie mogliśmy iść przez drzwi wejściowe, bo on razem z Agnieszką siedzieli na tarasie i rozmawiali.
-Musimy przejść przez okno.
-Przez okno?-zapytałam ze zdziwieniem.
-No. Nigdy nie wymykałaś się z domu przez okno?
-...Nie.-nie lubię kiedy ktoś pyta o moje dzieciństwo itp.
-No to czas przeżyć to pierwszy raz.
Doszliśmy do jego pokoju.
-Dobra, a którym będziemy szli?
-Tym.-odparł i wskazał palcem na okno przy jego pokoju/
-Tym?! Przecież tu jest strasznie wysoko... Chyba nie będziemy skakali, co?
-Nieee. Tutaj jest taka drabinka, na której rośnie pelargonia.
-Aaa. 
Tomek otworzył okno i chciał puścił mnie pierwszą, ale się nie zgodziłam i powiedziałam, że najpierw wolę się przypatrzeć jak on to robi. Kiedy zszedł po cichu dopingował mnie. Weszłam na pierwszy schodek i przymknęłam za sobą otwarte okno. Doszłam do połowy. Nagle zakręciło mi się w głowi i się puściłam. Myślałam, że zetknę się się ziemią, ale złapał mnie Tomek.
-Uważaj..-powiedział.
-Zakręciło mi się w głowie, ty mój rycerzu.-odparłam i uśmiechając się pocałowałam go namiętnie w usta.
Kiedy mnie puścił poszliśmy przed siebie do ogrodzenia. Spojrzałam pytająco na Tomasza, a on tylko się do mnie jakby prosząco uśmiechnął.
-No dobra.-mruknęłam pod nosem i zaczęłam wchodzić na płot.
Gdy już oboje byliśmy za podwórkiem skierowaliśmy się w stronę ulicy, do której nie było daleko. Szło się zaledwie 5 minut. Ku mojemu zdziwieniu przy drodze stał samochód Tomka.
-Byłeś przygotowany na wszystko?-rzuciłam.
-Tak. Domyślasz się gdzie jedziemy?
-Szczerze?
-Tak.
-Nie mam pojęcia. Powiedz.
-Zobaczysz.
Więcej nie pytałam. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę. Po 20 minut byliśmy na miejscu. Naprawdę nie spodziewałam się, że Tomek przywiezie mnie do Wesołego Miasteczka. Fajnie, ale nie tak bardzo się jednak z tego cieszyłam. Tomson jest ode mnie inny. On się wygłupia. Ma wielkie poczucie humoru. Udawałam, że jestem zachwycona.
-To gdzie idziemy na początek?-zapytałam.
-Na to.-odparł i wskazał palcem na (tak na moje oko) 100 metrową kolejkę górską.
-Ale ... to jest takie wysokie ...
-A masz lęk wysokości?
-Nie.
-To chodź.
-Trochę się boję, ale ... chodźmy na to.
-No i to rozumiem.
Szybkim krokiem podeszliśmy do kolejki po bilety. Po zakupie zanim się tylko zdążyłam zorientować Tomek wskoczył w pierwszy wagonik, który ... był pusty. Dlaczego wszyscy powsiadali do tych dalej? Skoro tak zrobili to z tym musi być coś nie tak... Jak o tym myślałam stałam przed wagonem... Spojrzałam na te dalsze i nagle poczułam lekkie szarpnięcie mojej ręki. Spojrzałam się na nią. Objęta była dłonią Tomsona. Puścił mnie rzucił minę, jakby chciał się zapytać "Czemu nie wsiadasz?". Szybko usiadłam obok niego i się zapięłam. Jakiś oznajmił, że zaraz ruszamy. Serce zaczęło mi łopotać. Mało co nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Przysunęłam się do Tomasza i przytuliłam do jego ręki.
-Nie bój się.-powiedział.
Spojrzałam na niego smutną minką, taką jaką robi Mort w Pingwinach z Madagaskaru i nagle kolejka ruszyła. Tak się przestraszyłam, że ścisnęłam rękę Tomson tak mocno jak tylko mogłam. Aż jęknął.
Przez całą trasę wszyscy krzyczeli. W pewnym momencie wydawało mi się, że wypadam z wagonika.Kiedy wyszliśmy kręciło mi się trochę w głowie. Tomek zaś wyszedł sobie jakby nie wychodził z kolejki górskiej. Chyba miałam skrzywiona minę, bo Tomson spoważniał i powiedział:
-Dobrze się czujesz? Chyba nie powinienem cię namawiać na tę kolejkę.
-No co ty. Była super.-nie okłamałam go, serio mi się podobało.
-Twoja mina mówi co innego. I w ogóle to miałaś wstrząs mózgu, a ja cię zabieram na coś takiego.
-Oj, Tomek.-chciałam go jakoś pocieszyć, ale nie miałam pojęcia jak. Nagle zobaczyłam strzelnice na zabawki czy coś i wskazałam szybko placem mówiąc.-Chodź, ustrzelisz dla mnie misia.
Zrobił wielkie oczy uśmiechając się przy tym i skrzywiając głowę.
-Źle mogło to zabrzmieć, ale chciałam powiedzieć "Wygraj dla mnie misia".-dodałam.
Na odpowiedź uśmiechnął się spokojnie. Tomek przytulił mnie prawą ręką w pasie. Szliśmy tak do tego straganu. Zrobiło się ciemno. Światło dawały tylko lampki od tych różnych kolejek itd. Zaraz mieliśmy już stanąć przy zabawowej strzelnicy, kiedy nagle Tomson zrobił wielki krok w lewo. Spojrzałam się w jego stronę i zobaczyłam, że kupuję mi kwiatki. Kiedy się odwrócił i mnie zobaczył uśmiechnęłam się szeroko, a on schował twarz za bukiecikiem. Podszedł do mnie i mi je wręczył. Ładnie podziękowałam i trzymając się za ręce doszliśmy do strzelnicy.
-No, to którego sobie życzysz, kochanie?-zapytał Tomek.
-Z każdego jakiego dostanę się ucieszę i nawet ... jeśli nic nie zdobędziesz.
Ku mojemu lekkiemu zdziwieniu Tomaszowi szło bardzo dobrze. Przypatrywałam mu się z zaciekawieniem i radością. Ciszę się, że mam takiego faceta.
Wygrał dla mnie wielkiego tygryska.
-Pewnie przyprowadzałeś tu każdą swoją dziewczynę i grałaś dla niej na tej strzelnicy, bo widzę, że masz wprawę.-powiedziałam i rzuciłam mu uwodząco-pytającą minkę
-Niee.-odpowiedział.
Widać było, że to co ja powiedziałam było prawdą, ale nie będę mu z tego robiła wyrzutów. Szliśmy razem między wszystkimi atrakcjami trzymając się za ręce. Ja niosłam bukiet, a Tomek tygryska. Nagle podbiegły do nas podjarane dwie dziewczyny. Pewnie fanki.
-Tomson., możemy zdjęcie?-zapytały równocześnie.
-Jasne.-odparł Tomek.
Wzięłam od niego tygryska i odsunęłam się na bok. Ruda zrobiła szybko zdjęcie Tomkowi z tą drugą, a potem ta druga zrobiła zdjęcie tej rudej. Nagle ta druga-blondynka spytała:
-Zrobi nam pani zdjęcie?
-Oczywiście.
Postawiłam miśka przy nodze, a na nim położyłam bukiet. Niestety.
Wzięłam od niej aparat. One ustawiły się do zdjęcia, a ja zrobiłam im zdjęcie. Nie spodobało mi się za bardzo, że obydwie go przytuliły. Jedna z jednej strona, druha z drugiej. Ale przecież nie będę nic mówiła. Każda fanka chciałaby przytulić swojego idola, a jeśli chodzi o Tomka to pewnie każda chciałaby być na moim miejscu. Blondynka podeszła do mnie biorąc ode mnie aparat powiedziała:
-Dziękuje bardzo.
-Nie ma za co.
Ta wydawała mi się miła, ale ta ruda ... kiedy się odwróciłam po tygryska i bukiet i z powrotem spojrzałam na nich wciąż przytulała Tomasza. Powoli do nich podeszłam. Tomek jakby próbował się od niej uwolnić, ale ona nie dała za wygraną. Rzuciłam mu minkę, przez którą miał zrozumieć, że chce już z nim iść w dalszy romantyczny spacer. Już otworzył usta, aby jej coś powiedzieć, ale ona nagle rzuciła:
-Kocham cię.
Tomek zrobił wielkie oczy i nie wiedział co ma powiedzieć. Tak samo jak ja. Wszystkiemu przyglądała się blondynka, która w końcu poprosiła koleżankę, by już poszły. "Nareszcie"-pomyślałam.

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 36

Tomek postawił gdy tylko ją zobaczył szybko postawił walizki i zrobił z nią wielkiego niedźwiadka.
-Aga. Nic nie dałaś znać, że jesteś w Polsce, w Elblągu. Kiedy wróciłaś?-zapytał.
-Nie dawno. Strasznie się za tobą stęskniłam.-odpowiedziała.
Stałam z boku przyglądając się ich rozmowie. Chrypnęłam, żeby Tomek sobie o mnie przypomniał.
-Poznajcie się. Magda moja dziewczyna. Agnieszka moja siostra.
-Hejka-powiedziałyśmy w tym samym momencie i z tego powodu się zaśmiałyśmy.
Chyba się polubimy. Wydaje się być fajną osobą.
Okazało się, że Agnieszka jest sama w domu, bo ich rodzice wyszyli na spacer z powodu pięknej pogody. Tomek wziął nasze walizki. To znaczy ja też jedną wzięłam, żeby nie było. I w ogóle to sam by sobie nie poradził. Ruszyliśmy do pokoju Tomka. Aby tam dotrzeć musieliśmy przejść przez prawie cały dom. Wiele ścian było pozasłanianych ramkami ze zdjęciami. Rodzice Tomka chyba bardzo cienią sobie rodzinę. Oprócz tego wszystko było fajne. Tak jak być powinno w normalnym domu. Przed drzwiami do pokoju mojego chłopaka było strasznie wielkie okno. Na całą ścianę. Szczerze to jak je zobaczyłam zadałam sobie pytanie "Po co tutaj takiego okno?". Odpowiedź znalazłam od razu kiedy doszłam do tej rzeczy, która strasznie zwróciła moje zainteresowanie. Po prostu widok zza tego okna jest tak strasznie piękny, że mogłabym się e niego wpatrywać godzinami. Naprawdę. Stanęłam jak wryta i gapiłam się krajobraz. Tomek szedł przede mną, nie zauważył, że się zatrzymałam i wszedł sam do pokoju. Gdy tylko się zorientował zawołał mnie do środka. Szybko do niego przyszłam. Jego pokój był jednak najwspanialszym chyba w całym domu chociaż całego nie widziałam. Mogłabym go nazwać takim bałaganem w dobrym tego słowa znaczeniu, bo było tu naprawdę czysto, ale miał bardzo dużo rzeczy. Na ścianach plakaty, gitara... No po prostu cudo... Jak byłam mała zawsze chciałam mieć taki wypełniony pokój szczęściem... Nic jednak nie mówiłam o tym Tomsonowi. Odstawiliśmy rzeczy i zeszliśmy na dół do Agi, która robiła właśnie kolację, uroczystą kolację.
-Mogę ci pomóc?-zapytałam.
-Jeśli chcesz to możesz zrobić sałatkę.-odparła i uśmiechnęła się.
-Jaką mam zrobić? Masz może naszykowane menu na ten wieczór?
-Hehe. Nie. Zrób jaką tylko chcesz.
-No dobra.
-To może ja też wam pomogę, co?-wtrącił się Tomek.
-Jak najbardziej.-powiedziała Aga.
Atmosfera była bardzo miła. Nawet odnalazłam w tej Agnieszce swoją bratnią duszę.
-Tomek powiesz mi gdzie jest łazienka?
-Jasne.-powiedział prowadząc mnie do korytarza.-Tam ostatnie drzwi na lewo.
-Dzięki.-odparłam uśmiechając się do niego.
Zaczęłam iść przed siebie. Strasznie korciło mnie, żeby pozaglądać do tych drzwi obok. Odkręciłam się za siebie. Tomek wrócił do Agi. I właśnie w tym momencie usłyszałam jak oboje wybuchnęli śmiechem. Mam nadzieje, że nie ze mnie. Dobra. Mam okazje. Po cichu otworzyłam pierwsze drzwi, za którymi była sypialnia Agi. Za drugimi drzwiami była schody w dół. Pewnie piwnica. Ominęłam drzwi łazienkowe i otworzyłam trzecie, w którym było jakieś biuro. heh. Pozwiedzałam sobie i poszłam do łazienki. Wchodząc do niej stwierdziłam, że na świecie nie widziałam ładniejszego domu. Łazienka też niczego sobie. Duża wanna-to przykuło moją największą uwagę. Po wyjściu szybko wróciłam do kuchni. Tomek i Agnieszka podejrzliwie się do siebie uśmiechali.
-Rodzice zaraz będą. Magda, pomożesz przy nakryciu stołu?-zapytała Aga.
-Jasne.-odparłam.
-To pójdę na chwili do siebie, bo zostawiłem telefon, a miał do mnie zadzwonić Woj...
-Dobra, idź.-przerwała mu Agnieszka, a ten popędził na górę.
-Coś mu się stało?-zapytałam.
-Nie, czemu?
-Zresztą nie wiem. Jakoś tak mi się wydawało.
Tomek nie schodził dłuższą chwilę. Razem z Agnieszką rozmawiałyśmy o związku moim i Tomka. Nagle od jej strony padło takie zdanie:
-Jakbyś chciała by wyglądały twoje zaręczyny? Ja to na swoje mam tyle jakby pomysłów...
Nie zdziwiło mnie jednak ono tak bardzo... Opowiedziałam jej wszystko. I dodałam:
-Ale z każdych będę szczęśliwa.-powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Tomek szybko do nas przyszedł i tylko czekał aż jego rodzice wejdą do środka. Trochę się bałam... Kiedy weszli strasznie ucieszyli się widokiem Tomka, no i chyba moim też. Zapoznaliśmy się usiedliśmy do stołu. Cała kolacja poszła po mojej myśli. Moi przyszli teściowe (chciałabym) są bardzo mili. Wydaje mi się, że cała rodzina mojego chłopaka taka jest. Nie wiem czemu, ale przez to, że Aga pytała o te zaręczyny miałam nadzieje, że podczas tej kolacji Tomek mi się oświadczy. Jednak do niczego nie doszło... Miałam przez to trochę popsuty humor. Po posiłku razem z Tomsonem i Agnieszką wszystko posprzątaliśmy i poszliśmy szykować się do spania.
W nocy nie mogłam zasnąć. Odwróciłam się do Tomka. On jednak spał jak kamień. Musiałam chwile odetchnąć. Zeszłam na dół. Przestraszyłam się, bo w kuchni było zapalone światło. Myślałam, że wszyscy śpią. Zajrzałam po cichu. Zobaczyłam tam tatę Tomka.
-Nie możesz spać, Magdo?-zapytał.
Skąd on wiedział, że tu jestem. Przecież jest do mnie odkręcony tyłem i na dodatek głowa chowa do lodówki.
-Nie... A pan czemu nie śpi?
-Zawsze się budzę w nocy i piję szklankę mleka.-odparł odkręcając się do mnie i opierając o ladę.-Tobie też nalać?-zapytał po łyku mleka.
-Tak, poproszę.-podał mi szklankę pełną zimnego mleka (zdecydowanie wolałabym ciepłe, ale nie będę mu narzekać) i uśmiechnął się do mnie.-Dziękuje.
-Idę się już położyć. Dobranoc.
-Dobranoc.
Kiedy zniknął za ścianą zgasiłam światło i ze szklanką podeszłam do okna. Chciałam popatrzeć na księżyc, który właśnie jest w pełni. Wypijając do końca mleko przypomniałam sobie, że przed pokojem Tomka jest lepszy widok. Odstawiłam szklankę do zlewu i poszłam na górę. Po drodze przypatrywałam się wszystkim zdjęciom rodzinnym, które wisiały na ścianach. Najbardziej moją uwagę przykuło zdjęcie Tomka i Agnieszki. Takie znienacka. Bardzo fajnie powychodzili. Kiedy doszłam do tego wielkiego okna oparłam się o ramę i wpatrywałam w księżyc. Nie wiem jak to się stało, ale lekko przysnęłam.
Rano ktoś chciał mnie obudzić szarpiąc przy tym moimi ramionami.
-Magda?!-ktoś krzyknął, nie wiedziałam kto, bo nie mogłam otworzyć oczu.
-Przestań, boli mnie głowa.-odpowiedziałam i w końcu udało mi się je otworzyć.
Przed sobą zobaczyłam zmartwionego Tomka. Rozejrzałam się wokoło.
-Czemu leże na podłodze na korytarzu? I dlaczego tak strasznie boli mnie głowa?
-Nie mam pojęcia. Jak wstałem już tu leżałaś.
-Aaa. Wiem...
-Co się stało?
-Nie mogłam spać. Wyszłam tutaj. Oparłam się o ramę okna i gapiłam w księżyc. Nagle zasnęłam. Pamiętam, że upadłam na podłogę i uderzyłam głową w ... och ... w tę komodę.
-Lepiej będzie jeżeli pojedziemy do szpitala.
-Po co? Ja się bardzo dobrze czuję.-odparłam.
Tomek zrobił niewierzącą minkę. Aby mu udowodnić, że jest wszystko dobrze wstałam, ale gdy tylko zdążyłam stanąć od razu zakręciło mi się w głowie i usiadłam.
-No widzisz? Lepiej to sprawdzić.
-No dobrze... Tylko się przebiorę...
Za 15 minut byłam z Tomkiem w drodze do szpitala. Czułam się osłabiona.. Mogłam wczoraj zostać w łóżku, a nie zachciało mi się chodzenia po domu...
Kiedy dojechaliśmy na miejsce od razu dostałam skierowanie na jakieś badanie. Czy nie dostałam wstrząsu mózgu, czy coś. trawy one około 30 minuty... A potem jeszcze czekaliśmy na wyniki. Siedzieliśmy w szpitalnym bufecie i zajadaliśmy ciastka. były one bardzo dobre. Nagle podszedł do nas lekarz z twarzą, z której nic nie dało się wyczytać.
-Mózg dostał bardzo lekkiego wstrząsu, ale wszystko jest dobrze.-powiedział pokazując nam wyniki.-Musi pani jednak teraz odpoczywać i zamęczać się problemami. Najlepiej to w ogóle się nie denerwować.
-Dziękuje bardzo.
Wychodząc powiedziałam do Tomka:
-A nie mówiłam, że wszystko dobrze?
-No, ale chciałem mieć 100% pewności, że to prawda. Ale widzisz, że jednak coś się stało?
Nic mu na to nie odpowiedziałam. Zanim wsiedliśmy do samochodu zatrzymał nas jakiś facet.
-Dzień dobry. Jestem reżyserem i chciałbym panią do głównej roli. Niech pani się do mnie odezwie. Proszę to moja wizytówka. Bardzo się śpieszę, do widzenia.-powiedział w pośpiechu.
Nic nie zdążyłam odpowiedzieć, bo zaraz zniknął mi z oczu.
-Dziwne...
-Tak... No, ale się śpieszył, więc..-odparłam.
-No niby tak.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.