poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 36

Tomek postawił gdy tylko ją zobaczył szybko postawił walizki i zrobił z nią wielkiego niedźwiadka.
-Aga. Nic nie dałaś znać, że jesteś w Polsce, w Elblągu. Kiedy wróciłaś?-zapytał.
-Nie dawno. Strasznie się za tobą stęskniłam.-odpowiedziała.
Stałam z boku przyglądając się ich rozmowie. Chrypnęłam, żeby Tomek sobie o mnie przypomniał.
-Poznajcie się. Magda moja dziewczyna. Agnieszka moja siostra.
-Hejka-powiedziałyśmy w tym samym momencie i z tego powodu się zaśmiałyśmy.
Chyba się polubimy. Wydaje się być fajną osobą.
Okazało się, że Agnieszka jest sama w domu, bo ich rodzice wyszyli na spacer z powodu pięknej pogody. Tomek wziął nasze walizki. To znaczy ja też jedną wzięłam, żeby nie było. I w ogóle to sam by sobie nie poradził. Ruszyliśmy do pokoju Tomka. Aby tam dotrzeć musieliśmy przejść przez prawie cały dom. Wiele ścian było pozasłanianych ramkami ze zdjęciami. Rodzice Tomka chyba bardzo cienią sobie rodzinę. Oprócz tego wszystko było fajne. Tak jak być powinno w normalnym domu. Przed drzwiami do pokoju mojego chłopaka było strasznie wielkie okno. Na całą ścianę. Szczerze to jak je zobaczyłam zadałam sobie pytanie "Po co tutaj takiego okno?". Odpowiedź znalazłam od razu kiedy doszłam do tej rzeczy, która strasznie zwróciła moje zainteresowanie. Po prostu widok zza tego okna jest tak strasznie piękny, że mogłabym się e niego wpatrywać godzinami. Naprawdę. Stanęłam jak wryta i gapiłam się krajobraz. Tomek szedł przede mną, nie zauważył, że się zatrzymałam i wszedł sam do pokoju. Gdy tylko się zorientował zawołał mnie do środka. Szybko do niego przyszłam. Jego pokój był jednak najwspanialszym chyba w całym domu chociaż całego nie widziałam. Mogłabym go nazwać takim bałaganem w dobrym tego słowa znaczeniu, bo było tu naprawdę czysto, ale miał bardzo dużo rzeczy. Na ścianach plakaty, gitara... No po prostu cudo... Jak byłam mała zawsze chciałam mieć taki wypełniony pokój szczęściem... Nic jednak nie mówiłam o tym Tomsonowi. Odstawiliśmy rzeczy i zeszliśmy na dół do Agi, która robiła właśnie kolację, uroczystą kolację.
-Mogę ci pomóc?-zapytałam.
-Jeśli chcesz to możesz zrobić sałatkę.-odparła i uśmiechnęła się.
-Jaką mam zrobić? Masz może naszykowane menu na ten wieczór?
-Hehe. Nie. Zrób jaką tylko chcesz.
-No dobra.
-To może ja też wam pomogę, co?-wtrącił się Tomek.
-Jak najbardziej.-powiedziała Aga.
Atmosfera była bardzo miła. Nawet odnalazłam w tej Agnieszce swoją bratnią duszę.
-Tomek powiesz mi gdzie jest łazienka?
-Jasne.-powiedział prowadząc mnie do korytarza.-Tam ostatnie drzwi na lewo.
-Dzięki.-odparłam uśmiechając się do niego.
Zaczęłam iść przed siebie. Strasznie korciło mnie, żeby pozaglądać do tych drzwi obok. Odkręciłam się za siebie. Tomek wrócił do Agi. I właśnie w tym momencie usłyszałam jak oboje wybuchnęli śmiechem. Mam nadzieje, że nie ze mnie. Dobra. Mam okazje. Po cichu otworzyłam pierwsze drzwi, za którymi była sypialnia Agi. Za drugimi drzwiami była schody w dół. Pewnie piwnica. Ominęłam drzwi łazienkowe i otworzyłam trzecie, w którym było jakieś biuro. heh. Pozwiedzałam sobie i poszłam do łazienki. Wchodząc do niej stwierdziłam, że na świecie nie widziałam ładniejszego domu. Łazienka też niczego sobie. Duża wanna-to przykuło moją największą uwagę. Po wyjściu szybko wróciłam do kuchni. Tomek i Agnieszka podejrzliwie się do siebie uśmiechali.
-Rodzice zaraz będą. Magda, pomożesz przy nakryciu stołu?-zapytała Aga.
-Jasne.-odparłam.
-To pójdę na chwili do siebie, bo zostawiłem telefon, a miał do mnie zadzwonić Woj...
-Dobra, idź.-przerwała mu Agnieszka, a ten popędził na górę.
-Coś mu się stało?-zapytałam.
-Nie, czemu?
-Zresztą nie wiem. Jakoś tak mi się wydawało.
Tomek nie schodził dłuższą chwilę. Razem z Agnieszką rozmawiałyśmy o związku moim i Tomka. Nagle od jej strony padło takie zdanie:
-Jakbyś chciała by wyglądały twoje zaręczyny? Ja to na swoje mam tyle jakby pomysłów...
Nie zdziwiło mnie jednak ono tak bardzo... Opowiedziałam jej wszystko. I dodałam:
-Ale z każdych będę szczęśliwa.-powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Tomek szybko do nas przyszedł i tylko czekał aż jego rodzice wejdą do środka. Trochę się bałam... Kiedy weszli strasznie ucieszyli się widokiem Tomka, no i chyba moim też. Zapoznaliśmy się usiedliśmy do stołu. Cała kolacja poszła po mojej myśli. Moi przyszli teściowe (chciałabym) są bardzo mili. Wydaje mi się, że cała rodzina mojego chłopaka taka jest. Nie wiem czemu, ale przez to, że Aga pytała o te zaręczyny miałam nadzieje, że podczas tej kolacji Tomek mi się oświadczy. Jednak do niczego nie doszło... Miałam przez to trochę popsuty humor. Po posiłku razem z Tomsonem i Agnieszką wszystko posprzątaliśmy i poszliśmy szykować się do spania.
W nocy nie mogłam zasnąć. Odwróciłam się do Tomka. On jednak spał jak kamień. Musiałam chwile odetchnąć. Zeszłam na dół. Przestraszyłam się, bo w kuchni było zapalone światło. Myślałam, że wszyscy śpią. Zajrzałam po cichu. Zobaczyłam tam tatę Tomka.
-Nie możesz spać, Magdo?-zapytał.
Skąd on wiedział, że tu jestem. Przecież jest do mnie odkręcony tyłem i na dodatek głowa chowa do lodówki.
-Nie... A pan czemu nie śpi?
-Zawsze się budzę w nocy i piję szklankę mleka.-odparł odkręcając się do mnie i opierając o ladę.-Tobie też nalać?-zapytał po łyku mleka.
-Tak, poproszę.-podał mi szklankę pełną zimnego mleka (zdecydowanie wolałabym ciepłe, ale nie będę mu narzekać) i uśmiechnął się do mnie.-Dziękuje.
-Idę się już położyć. Dobranoc.
-Dobranoc.
Kiedy zniknął za ścianą zgasiłam światło i ze szklanką podeszłam do okna. Chciałam popatrzeć na księżyc, który właśnie jest w pełni. Wypijając do końca mleko przypomniałam sobie, że przed pokojem Tomka jest lepszy widok. Odstawiłam szklankę do zlewu i poszłam na górę. Po drodze przypatrywałam się wszystkim zdjęciom rodzinnym, które wisiały na ścianach. Najbardziej moją uwagę przykuło zdjęcie Tomka i Agnieszki. Takie znienacka. Bardzo fajnie powychodzili. Kiedy doszłam do tego wielkiego okna oparłam się o ramę i wpatrywałam w księżyc. Nie wiem jak to się stało, ale lekko przysnęłam.
Rano ktoś chciał mnie obudzić szarpiąc przy tym moimi ramionami.
-Magda?!-ktoś krzyknął, nie wiedziałam kto, bo nie mogłam otworzyć oczu.
-Przestań, boli mnie głowa.-odpowiedziałam i w końcu udało mi się je otworzyć.
Przed sobą zobaczyłam zmartwionego Tomka. Rozejrzałam się wokoło.
-Czemu leże na podłodze na korytarzu? I dlaczego tak strasznie boli mnie głowa?
-Nie mam pojęcia. Jak wstałem już tu leżałaś.
-Aaa. Wiem...
-Co się stało?
-Nie mogłam spać. Wyszłam tutaj. Oparłam się o ramę okna i gapiłam w księżyc. Nagle zasnęłam. Pamiętam, że upadłam na podłogę i uderzyłam głową w ... och ... w tę komodę.
-Lepiej będzie jeżeli pojedziemy do szpitala.
-Po co? Ja się bardzo dobrze czuję.-odparłam.
Tomek zrobił niewierzącą minkę. Aby mu udowodnić, że jest wszystko dobrze wstałam, ale gdy tylko zdążyłam stanąć od razu zakręciło mi się w głowie i usiadłam.
-No widzisz? Lepiej to sprawdzić.
-No dobrze... Tylko się przebiorę...
Za 15 minut byłam z Tomkiem w drodze do szpitala. Czułam się osłabiona.. Mogłam wczoraj zostać w łóżku, a nie zachciało mi się chodzenia po domu...
Kiedy dojechaliśmy na miejsce od razu dostałam skierowanie na jakieś badanie. Czy nie dostałam wstrząsu mózgu, czy coś. trawy one około 30 minuty... A potem jeszcze czekaliśmy na wyniki. Siedzieliśmy w szpitalnym bufecie i zajadaliśmy ciastka. były one bardzo dobre. Nagle podszedł do nas lekarz z twarzą, z której nic nie dało się wyczytać.
-Mózg dostał bardzo lekkiego wstrząsu, ale wszystko jest dobrze.-powiedział pokazując nam wyniki.-Musi pani jednak teraz odpoczywać i zamęczać się problemami. Najlepiej to w ogóle się nie denerwować.
-Dziękuje bardzo.
Wychodząc powiedziałam do Tomka:
-A nie mówiłam, że wszystko dobrze?
-No, ale chciałem mieć 100% pewności, że to prawda. Ale widzisz, że jednak coś się stało?
Nic mu na to nie odpowiedziałam. Zanim wsiedliśmy do samochodu zatrzymał nas jakiś facet.
-Dzień dobry. Jestem reżyserem i chciałbym panią do głównej roli. Niech pani się do mnie odezwie. Proszę to moja wizytówka. Bardzo się śpieszę, do widzenia.-powiedział w pośpiechu.
Nic nie zdążyłam odpowiedzieć, bo zaraz zniknął mi z oczu.
-Dziwne...
-Tak... No, ale się śpieszył, więc..-odparłam.
-No niby tak.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.

2 komentarze: