niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 37

Kiedy wróciliśmy do domu wszyscy otoczyli mnie wielką opieka, jakbym z dwa tygodnie była w szpitalu. Jednak chociaż na chwilę zostałam w pokoju sama z Tomkiem. Siedzieliśmy w ciszy przytulenia na kanapie. Pocałowałam Tomsona w usta i mocno się uśmiechnęłam. On odwzajemniając uśmiech powiedział:
-Mam dla ciebie niespodziankę.
-Tak? A o co dokładnie chodzi?
-Chodź. Musimy wyjść z domu, żeby moi rodzice nie usłyszeli.
-Haha, dlaczego?
-Uważają, że musisz odpoczywać, a ja wiem, że ty nie cierpisz ciągłego siedzenia w jednym miejscu.-na te słowa tylko się uśmiechnęłam.
Nie mogliśmy iść przez drzwi wejściowe, bo on razem z Agnieszką siedzieli na tarasie i rozmawiali.
-Musimy przejść przez okno.
-Przez okno?-zapytałam ze zdziwieniem.
-No. Nigdy nie wymykałaś się z domu przez okno?
-...Nie.-nie lubię kiedy ktoś pyta o moje dzieciństwo itp.
-No to czas przeżyć to pierwszy raz.
Doszliśmy do jego pokoju.
-Dobra, a którym będziemy szli?
-Tym.-odparł i wskazał palcem na okno przy jego pokoju/
-Tym?! Przecież tu jest strasznie wysoko... Chyba nie będziemy skakali, co?
-Nieee. Tutaj jest taka drabinka, na której rośnie pelargonia.
-Aaa. 
Tomek otworzył okno i chciał puścił mnie pierwszą, ale się nie zgodziłam i powiedziałam, że najpierw wolę się przypatrzeć jak on to robi. Kiedy zszedł po cichu dopingował mnie. Weszłam na pierwszy schodek i przymknęłam za sobą otwarte okno. Doszłam do połowy. Nagle zakręciło mi się w głowi i się puściłam. Myślałam, że zetknę się się ziemią, ale złapał mnie Tomek.
-Uważaj..-powiedział.
-Zakręciło mi się w głowie, ty mój rycerzu.-odparłam i uśmiechając się pocałowałam go namiętnie w usta.
Kiedy mnie puścił poszliśmy przed siebie do ogrodzenia. Spojrzałam pytająco na Tomasza, a on tylko się do mnie jakby prosząco uśmiechnął.
-No dobra.-mruknęłam pod nosem i zaczęłam wchodzić na płot.
Gdy już oboje byliśmy za podwórkiem skierowaliśmy się w stronę ulicy, do której nie było daleko. Szło się zaledwie 5 minut. Ku mojemu zdziwieniu przy drodze stał samochód Tomka.
-Byłeś przygotowany na wszystko?-rzuciłam.
-Tak. Domyślasz się gdzie jedziemy?
-Szczerze?
-Tak.
-Nie mam pojęcia. Powiedz.
-Zobaczysz.
Więcej nie pytałam. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę. Po 20 minut byliśmy na miejscu. Naprawdę nie spodziewałam się, że Tomek przywiezie mnie do Wesołego Miasteczka. Fajnie, ale nie tak bardzo się jednak z tego cieszyłam. Tomson jest ode mnie inny. On się wygłupia. Ma wielkie poczucie humoru. Udawałam, że jestem zachwycona.
-To gdzie idziemy na początek?-zapytałam.
-Na to.-odparł i wskazał palcem na (tak na moje oko) 100 metrową kolejkę górską.
-Ale ... to jest takie wysokie ...
-A masz lęk wysokości?
-Nie.
-To chodź.
-Trochę się boję, ale ... chodźmy na to.
-No i to rozumiem.
Szybkim krokiem podeszliśmy do kolejki po bilety. Po zakupie zanim się tylko zdążyłam zorientować Tomek wskoczył w pierwszy wagonik, który ... był pusty. Dlaczego wszyscy powsiadali do tych dalej? Skoro tak zrobili to z tym musi być coś nie tak... Jak o tym myślałam stałam przed wagonem... Spojrzałam na te dalsze i nagle poczułam lekkie szarpnięcie mojej ręki. Spojrzałam się na nią. Objęta była dłonią Tomsona. Puścił mnie rzucił minę, jakby chciał się zapytać "Czemu nie wsiadasz?". Szybko usiadłam obok niego i się zapięłam. Jakiś oznajmił, że zaraz ruszamy. Serce zaczęło mi łopotać. Mało co nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Przysunęłam się do Tomasza i przytuliłam do jego ręki.
-Nie bój się.-powiedział.
Spojrzałam na niego smutną minką, taką jaką robi Mort w Pingwinach z Madagaskaru i nagle kolejka ruszyła. Tak się przestraszyłam, że ścisnęłam rękę Tomson tak mocno jak tylko mogłam. Aż jęknął.
Przez całą trasę wszyscy krzyczeli. W pewnym momencie wydawało mi się, że wypadam z wagonika.Kiedy wyszliśmy kręciło mi się trochę w głowie. Tomek zaś wyszedł sobie jakby nie wychodził z kolejki górskiej. Chyba miałam skrzywiona minę, bo Tomson spoważniał i powiedział:
-Dobrze się czujesz? Chyba nie powinienem cię namawiać na tę kolejkę.
-No co ty. Była super.-nie okłamałam go, serio mi się podobało.
-Twoja mina mówi co innego. I w ogóle to miałaś wstrząs mózgu, a ja cię zabieram na coś takiego.
-Oj, Tomek.-chciałam go jakoś pocieszyć, ale nie miałam pojęcia jak. Nagle zobaczyłam strzelnice na zabawki czy coś i wskazałam szybko placem mówiąc.-Chodź, ustrzelisz dla mnie misia.
Zrobił wielkie oczy uśmiechając się przy tym i skrzywiając głowę.
-Źle mogło to zabrzmieć, ale chciałam powiedzieć "Wygraj dla mnie misia".-dodałam.
Na odpowiedź uśmiechnął się spokojnie. Tomek przytulił mnie prawą ręką w pasie. Szliśmy tak do tego straganu. Zrobiło się ciemno. Światło dawały tylko lampki od tych różnych kolejek itd. Zaraz mieliśmy już stanąć przy zabawowej strzelnicy, kiedy nagle Tomson zrobił wielki krok w lewo. Spojrzałam się w jego stronę i zobaczyłam, że kupuję mi kwiatki. Kiedy się odwrócił i mnie zobaczył uśmiechnęłam się szeroko, a on schował twarz za bukiecikiem. Podszedł do mnie i mi je wręczył. Ładnie podziękowałam i trzymając się za ręce doszliśmy do strzelnicy.
-No, to którego sobie życzysz, kochanie?-zapytał Tomek.
-Z każdego jakiego dostanę się ucieszę i nawet ... jeśli nic nie zdobędziesz.
Ku mojemu lekkiemu zdziwieniu Tomaszowi szło bardzo dobrze. Przypatrywałam mu się z zaciekawieniem i radością. Ciszę się, że mam takiego faceta.
Wygrał dla mnie wielkiego tygryska.
-Pewnie przyprowadzałeś tu każdą swoją dziewczynę i grałaś dla niej na tej strzelnicy, bo widzę, że masz wprawę.-powiedziałam i rzuciłam mu uwodząco-pytającą minkę
-Niee.-odpowiedział.
Widać było, że to co ja powiedziałam było prawdą, ale nie będę mu z tego robiła wyrzutów. Szliśmy razem między wszystkimi atrakcjami trzymając się za ręce. Ja niosłam bukiet, a Tomek tygryska. Nagle podbiegły do nas podjarane dwie dziewczyny. Pewnie fanki.
-Tomson., możemy zdjęcie?-zapytały równocześnie.
-Jasne.-odparł Tomek.
Wzięłam od niego tygryska i odsunęłam się na bok. Ruda zrobiła szybko zdjęcie Tomkowi z tą drugą, a potem ta druga zrobiła zdjęcie tej rudej. Nagle ta druga-blondynka spytała:
-Zrobi nam pani zdjęcie?
-Oczywiście.
Postawiłam miśka przy nodze, a na nim położyłam bukiet. Niestety.
Wzięłam od niej aparat. One ustawiły się do zdjęcia, a ja zrobiłam im zdjęcie. Nie spodobało mi się za bardzo, że obydwie go przytuliły. Jedna z jednej strona, druha z drugiej. Ale przecież nie będę nic mówiła. Każda fanka chciałaby przytulić swojego idola, a jeśli chodzi o Tomka to pewnie każda chciałaby być na moim miejscu. Blondynka podeszła do mnie biorąc ode mnie aparat powiedziała:
-Dziękuje bardzo.
-Nie ma za co.
Ta wydawała mi się miła, ale ta ruda ... kiedy się odwróciłam po tygryska i bukiet i z powrotem spojrzałam na nich wciąż przytulała Tomasza. Powoli do nich podeszłam. Tomek jakby próbował się od niej uwolnić, ale ona nie dała za wygraną. Rzuciłam mu minkę, przez którą miał zrozumieć, że chce już z nim iść w dalszy romantyczny spacer. Już otworzył usta, aby jej coś powiedzieć, ale ona nagle rzuciła:
-Kocham cię.
Tomek zrobił wielkie oczy i nie wiedział co ma powiedzieć. Tak samo jak ja. Wszystkiemu przyglądała się blondynka, która w końcu poprosiła koleżankę, by już poszły. "Nareszcie"-pomyślałam.

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 36

Tomek postawił gdy tylko ją zobaczył szybko postawił walizki i zrobił z nią wielkiego niedźwiadka.
-Aga. Nic nie dałaś znać, że jesteś w Polsce, w Elblągu. Kiedy wróciłaś?-zapytał.
-Nie dawno. Strasznie się za tobą stęskniłam.-odpowiedziała.
Stałam z boku przyglądając się ich rozmowie. Chrypnęłam, żeby Tomek sobie o mnie przypomniał.
-Poznajcie się. Magda moja dziewczyna. Agnieszka moja siostra.
-Hejka-powiedziałyśmy w tym samym momencie i z tego powodu się zaśmiałyśmy.
Chyba się polubimy. Wydaje się być fajną osobą.
Okazało się, że Agnieszka jest sama w domu, bo ich rodzice wyszyli na spacer z powodu pięknej pogody. Tomek wziął nasze walizki. To znaczy ja też jedną wzięłam, żeby nie było. I w ogóle to sam by sobie nie poradził. Ruszyliśmy do pokoju Tomka. Aby tam dotrzeć musieliśmy przejść przez prawie cały dom. Wiele ścian było pozasłanianych ramkami ze zdjęciami. Rodzice Tomka chyba bardzo cienią sobie rodzinę. Oprócz tego wszystko było fajne. Tak jak być powinno w normalnym domu. Przed drzwiami do pokoju mojego chłopaka było strasznie wielkie okno. Na całą ścianę. Szczerze to jak je zobaczyłam zadałam sobie pytanie "Po co tutaj takiego okno?". Odpowiedź znalazłam od razu kiedy doszłam do tej rzeczy, która strasznie zwróciła moje zainteresowanie. Po prostu widok zza tego okna jest tak strasznie piękny, że mogłabym się e niego wpatrywać godzinami. Naprawdę. Stanęłam jak wryta i gapiłam się krajobraz. Tomek szedł przede mną, nie zauważył, że się zatrzymałam i wszedł sam do pokoju. Gdy tylko się zorientował zawołał mnie do środka. Szybko do niego przyszłam. Jego pokój był jednak najwspanialszym chyba w całym domu chociaż całego nie widziałam. Mogłabym go nazwać takim bałaganem w dobrym tego słowa znaczeniu, bo było tu naprawdę czysto, ale miał bardzo dużo rzeczy. Na ścianach plakaty, gitara... No po prostu cudo... Jak byłam mała zawsze chciałam mieć taki wypełniony pokój szczęściem... Nic jednak nie mówiłam o tym Tomsonowi. Odstawiliśmy rzeczy i zeszliśmy na dół do Agi, która robiła właśnie kolację, uroczystą kolację.
-Mogę ci pomóc?-zapytałam.
-Jeśli chcesz to możesz zrobić sałatkę.-odparła i uśmiechnęła się.
-Jaką mam zrobić? Masz może naszykowane menu na ten wieczór?
-Hehe. Nie. Zrób jaką tylko chcesz.
-No dobra.
-To może ja też wam pomogę, co?-wtrącił się Tomek.
-Jak najbardziej.-powiedziała Aga.
Atmosfera była bardzo miła. Nawet odnalazłam w tej Agnieszce swoją bratnią duszę.
-Tomek powiesz mi gdzie jest łazienka?
-Jasne.-powiedział prowadząc mnie do korytarza.-Tam ostatnie drzwi na lewo.
-Dzięki.-odparłam uśmiechając się do niego.
Zaczęłam iść przed siebie. Strasznie korciło mnie, żeby pozaglądać do tych drzwi obok. Odkręciłam się za siebie. Tomek wrócił do Agi. I właśnie w tym momencie usłyszałam jak oboje wybuchnęli śmiechem. Mam nadzieje, że nie ze mnie. Dobra. Mam okazje. Po cichu otworzyłam pierwsze drzwi, za którymi była sypialnia Agi. Za drugimi drzwiami była schody w dół. Pewnie piwnica. Ominęłam drzwi łazienkowe i otworzyłam trzecie, w którym było jakieś biuro. heh. Pozwiedzałam sobie i poszłam do łazienki. Wchodząc do niej stwierdziłam, że na świecie nie widziałam ładniejszego domu. Łazienka też niczego sobie. Duża wanna-to przykuło moją największą uwagę. Po wyjściu szybko wróciłam do kuchni. Tomek i Agnieszka podejrzliwie się do siebie uśmiechali.
-Rodzice zaraz będą. Magda, pomożesz przy nakryciu stołu?-zapytała Aga.
-Jasne.-odparłam.
-To pójdę na chwili do siebie, bo zostawiłem telefon, a miał do mnie zadzwonić Woj...
-Dobra, idź.-przerwała mu Agnieszka, a ten popędził na górę.
-Coś mu się stało?-zapytałam.
-Nie, czemu?
-Zresztą nie wiem. Jakoś tak mi się wydawało.
Tomek nie schodził dłuższą chwilę. Razem z Agnieszką rozmawiałyśmy o związku moim i Tomka. Nagle od jej strony padło takie zdanie:
-Jakbyś chciała by wyglądały twoje zaręczyny? Ja to na swoje mam tyle jakby pomysłów...
Nie zdziwiło mnie jednak ono tak bardzo... Opowiedziałam jej wszystko. I dodałam:
-Ale z każdych będę szczęśliwa.-powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Tomek szybko do nas przyszedł i tylko czekał aż jego rodzice wejdą do środka. Trochę się bałam... Kiedy weszli strasznie ucieszyli się widokiem Tomka, no i chyba moim też. Zapoznaliśmy się usiedliśmy do stołu. Cała kolacja poszła po mojej myśli. Moi przyszli teściowe (chciałabym) są bardzo mili. Wydaje mi się, że cała rodzina mojego chłopaka taka jest. Nie wiem czemu, ale przez to, że Aga pytała o te zaręczyny miałam nadzieje, że podczas tej kolacji Tomek mi się oświadczy. Jednak do niczego nie doszło... Miałam przez to trochę popsuty humor. Po posiłku razem z Tomsonem i Agnieszką wszystko posprzątaliśmy i poszliśmy szykować się do spania.
W nocy nie mogłam zasnąć. Odwróciłam się do Tomka. On jednak spał jak kamień. Musiałam chwile odetchnąć. Zeszłam na dół. Przestraszyłam się, bo w kuchni było zapalone światło. Myślałam, że wszyscy śpią. Zajrzałam po cichu. Zobaczyłam tam tatę Tomka.
-Nie możesz spać, Magdo?-zapytał.
Skąd on wiedział, że tu jestem. Przecież jest do mnie odkręcony tyłem i na dodatek głowa chowa do lodówki.
-Nie... A pan czemu nie śpi?
-Zawsze się budzę w nocy i piję szklankę mleka.-odparł odkręcając się do mnie i opierając o ladę.-Tobie też nalać?-zapytał po łyku mleka.
-Tak, poproszę.-podał mi szklankę pełną zimnego mleka (zdecydowanie wolałabym ciepłe, ale nie będę mu narzekać) i uśmiechnął się do mnie.-Dziękuje.
-Idę się już położyć. Dobranoc.
-Dobranoc.
Kiedy zniknął za ścianą zgasiłam światło i ze szklanką podeszłam do okna. Chciałam popatrzeć na księżyc, który właśnie jest w pełni. Wypijając do końca mleko przypomniałam sobie, że przed pokojem Tomka jest lepszy widok. Odstawiłam szklankę do zlewu i poszłam na górę. Po drodze przypatrywałam się wszystkim zdjęciom rodzinnym, które wisiały na ścianach. Najbardziej moją uwagę przykuło zdjęcie Tomka i Agnieszki. Takie znienacka. Bardzo fajnie powychodzili. Kiedy doszłam do tego wielkiego okna oparłam się o ramę i wpatrywałam w księżyc. Nie wiem jak to się stało, ale lekko przysnęłam.
Rano ktoś chciał mnie obudzić szarpiąc przy tym moimi ramionami.
-Magda?!-ktoś krzyknął, nie wiedziałam kto, bo nie mogłam otworzyć oczu.
-Przestań, boli mnie głowa.-odpowiedziałam i w końcu udało mi się je otworzyć.
Przed sobą zobaczyłam zmartwionego Tomka. Rozejrzałam się wokoło.
-Czemu leże na podłodze na korytarzu? I dlaczego tak strasznie boli mnie głowa?
-Nie mam pojęcia. Jak wstałem już tu leżałaś.
-Aaa. Wiem...
-Co się stało?
-Nie mogłam spać. Wyszłam tutaj. Oparłam się o ramę okna i gapiłam w księżyc. Nagle zasnęłam. Pamiętam, że upadłam na podłogę i uderzyłam głową w ... och ... w tę komodę.
-Lepiej będzie jeżeli pojedziemy do szpitala.
-Po co? Ja się bardzo dobrze czuję.-odparłam.
Tomek zrobił niewierzącą minkę. Aby mu udowodnić, że jest wszystko dobrze wstałam, ale gdy tylko zdążyłam stanąć od razu zakręciło mi się w głowie i usiadłam.
-No widzisz? Lepiej to sprawdzić.
-No dobrze... Tylko się przebiorę...
Za 15 minut byłam z Tomkiem w drodze do szpitala. Czułam się osłabiona.. Mogłam wczoraj zostać w łóżku, a nie zachciało mi się chodzenia po domu...
Kiedy dojechaliśmy na miejsce od razu dostałam skierowanie na jakieś badanie. Czy nie dostałam wstrząsu mózgu, czy coś. trawy one około 30 minuty... A potem jeszcze czekaliśmy na wyniki. Siedzieliśmy w szpitalnym bufecie i zajadaliśmy ciastka. były one bardzo dobre. Nagle podszedł do nas lekarz z twarzą, z której nic nie dało się wyczytać.
-Mózg dostał bardzo lekkiego wstrząsu, ale wszystko jest dobrze.-powiedział pokazując nam wyniki.-Musi pani jednak teraz odpoczywać i zamęczać się problemami. Najlepiej to w ogóle się nie denerwować.
-Dziękuje bardzo.
Wychodząc powiedziałam do Tomka:
-A nie mówiłam, że wszystko dobrze?
-No, ale chciałem mieć 100% pewności, że to prawda. Ale widzisz, że jednak coś się stało?
Nic mu na to nie odpowiedziałam. Zanim wsiedliśmy do samochodu zatrzymał nas jakiś facet.
-Dzień dobry. Jestem reżyserem i chciałbym panią do głównej roli. Niech pani się do mnie odezwie. Proszę to moja wizytówka. Bardzo się śpieszę, do widzenia.-powiedział w pośpiechu.
Nic nie zdążyłam odpowiedzieć, bo zaraz zniknął mi z oczu.
-Dziwne...
-Tak... No, ale się śpieszył, więc..-odparłam.
-No niby tak.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.

piątek, 22 marca 2013

Rozdział 35

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć. Przede mną stała Natalia.
-Już 11:00. A ty jeszcze w piżamie?-zapytała.
-I dziwisz się? Mam za sobą długą i męczącą podróż.-odpowiedziała zapraszając ją ruchem ręki do środka.
-Oj wiem. Myślałam, że może pójdziemy teraz na jakieś zakupy czy coś i mi wszystko opowiesz. A w ogóle to coś sobie tam kupiłaś?
-Natalia, mogłaś zadzwonić. Mam na dzisiaj inne plany.
-Szkoda... A co będziesz robiła?
-Idę do Łoza. Idziesz ze mną?
-No jasne.
-No to ja się tylko naszykuje i możemy iść. Porozmawiacie sobie trochę, bo wczoraj Wojtek ani słowem się nie odezwał i chyba nawet nie zauważył, że pokazywałaś nam pierścionek zaręczynowy.
-No tak...-powiedziała i westchnęła.-Czy tobie z Tomkiem dobrze się układa?
-Jak najbardziej. Czemu pytasz?-odpowiedziała już z innego pokoju.
Ja przechodziłam na przemian z sypialni do łazienki, a Natalia siedziała w kuchni.
-Tak tylko.... Na prawdę nie planujecie zaręczyn?-wtedy do niej przyszłam, powiedziałam:
-Ja bym chciała, ale czekam, aż podejmie pierwszy krok.-i wróciłam do swojego zajęcia.-Możemy zmienić temat?
-No dobra... Może to będzie trochę głupie pytanie, ale nie chciałabyś może zostać matką chrzestną Amelki?
-Jakiej Amelki?
-Mojej córki...
-I Tomka...-szepnęłam sobie.
-Jeśli nie chcesz to nie...
-Zastanowię się nad tym.
Kiedy byłam już gotowa wyszłam z Natalią na dwór i pojechałyśmy jej samochodem do szpitala. Podczas jazdy zapytała mnie czy chce być jej druhną na ślubie, oczywiście się zgodziłam. Przed drzwiami gdy miałyśmy wchodzić zatrzymałam ją i powiedziałam:
-Wojtek nie wie o tym co dokładnie się stało.
-Nie rozumiem.
-Nie wie dlaczego jestem z Tomkiem. To znaczy nie pamięta ostatnich dwóch miesięcy, kiedy to wszystko się wydarzyło.
-On stracił pamięć?
-No, nie mówiłam ci?
-Ciekawe kiedy?
-Sorka. No to tak. Stracił i...
-...i nie pamięta na przykład, że widział cię jak całujesz się z Tomsonem.
-No na przykład. I my postanowiliśmy, że nic mu nie będziemy mówili, żeby... No po protu, żeby nie było mu przykro. Rozumiesz?
-Rozumiem.
-I żeby ci się nic nie wymknęło, ok?
-Dobra, dobra.
Zaczęłyśmy kierować się w stronę jego pokoju.
-A jak sobie coś przypomni to się ciesz. No chyba, że to z tych rzeczy... Wczoraj już sobie coś przypomniał.
-Dobra. A gdzie jest teraz Tomson?
-Chyba z chłopakami. Jakieś poprawki do DVD koncertowego.
Doszliśmy do jego pokoju. Zanim weszłyśmy zajrzałam do niego przez uchylone drzwi. Leżał wpatrzony w okno. Jest z nim coraz lepiej. Jak się tak na niego patrzyłam przypomniałam sobie dzień, w którym się poznaliśmy. Wygląda teraz tak słodko. Nagle Łozo wstał z łóżka. Wtedy wkroczyłyśmy:
-Nie powinieneś wstawać Wojtek.-powiedziałam.
-Oj, już nie mogę tak ciągle leżeć i leżeć.
-Dobra, żartowałam. lekarz ci przecież pozwolił.
-No właśnie. A w ogóle to może przydałoby się jakieś miłe przywitanie, co?
-No tak.
Podeszłam do niego i przytuliłam.
-Tak może być?
-Ma się rozumieć.
-Przyprowadziłam ze so.- nie dokończyłam, bo gdy się odwróciłam Natalii za mną nie było.-Przepraszam cię na chwilę.
Wyszłam na korytarz. Natalia stała oparta o ścianę.
-Czemu nie wchodzisz?
-Nie wiem... To znaczy... A jak zapyta o moją ciążę?
-To nic... Powiesz mu, że dziecko jest Dawida.
-Dobra.-odetchnęła i weszła.
Miałam za nią wejść, ale nagle zaczął dzwonić mój telefon.
-Zaraz przyjdę.-powiedziałam i wyciągnęłam telefon z kieszeni.
Dzwoniła Anita. Nie miałam ochoty z nią teraz rozmawiać, bo chciałam iść jak najprędzej do Wojtka i Natalki, ale odebrałam.
-Słucham?
-Magda czemu nie dajesz znaku życia? A przede wszystkim nie mówisz, że już jesteś w Polsce?
-Jakoś tak wyszło. A skąd wiesz, że już jestem?
-Mam kontakty.
-Tak? A jakie?
-No spotkałam dzisiaj Tomka.
-Aaa.
-A co teraz robisz? Może byśmy się spotkały? Opowiesz jak tam było.
-Dzisiaj nie mogę. Jutro może? Wieczorem w naszym klubie?
-Jutro wieczorem dobra, ale nie w naszym klubie.
-A czemu?
-Został zamknięty.
-Dlaczego?
-Prawdę mówiąc to ja nie wiem dokładnie i nie chce ci powiedzieć jakiś bzdur.
-Dobra, to może jakiejś kawiarni w na przykład Galerii Mokotów?
-A wiesz, mam lepszy pomysł. Może jutro pójdziemy do kina na potrójną randkę?
-Potrójną?
-No, ja i Kain, ty i Tomek, Natalia i Dawid.
-Dobra. To ja powiem o tym pomyśle Natalii, pogadamy z naszymi facetami i dam ci znać.
-Dobra. Pa.
-Pa, pa.
Schowałam telefon i weszłam do środka.
***
Dwa tygodnie później. Potrójna randka się udała. Wszyscy fajnie się bawili i słuchali naszych, czyli moich i Tomka opowieści o Barcelonie. Wojtek jest już zdrów. W tym tygodni wyszedł ze szpitala. Od razu spotkał się z chłopakami. Dowiedziałam się, że dzwonili do tego Michael'a jeszcze w klubie przed wypadkiem. Przyjedzie dla Afromental do Polski, bo i tak musi coś załatwić. Ma już pomysł co z nimi zrobić.
Jestem teraz w drodze do Elbląga. Tomson postanowił poznać mnie ze swoimi rodzicami. Nie wiem czemu, ale się trochę denerwuje. A co jeśli oni mnie nie polubią? Może im się nie spodobam...
Dojechaliśmy na miejsce. Rodzinny dom Tomka jest bardzo ładny. Ładniejszy od Huberta, który stoi w górach.Tomek złapał walizki i powiedział do mnie:
-Chodź.
Wzięłam głęboki oddech i poszłam za Tomsonem. Weszliśmy po schodkach do drzwi i zadzwoniliśmy dzwonkiem. Stałam trochę jak słup soli i próbowałam się rozluźnić. Spojrzałam na Tomka. On był cały rozpromieniony i szczęśliwy. Dawno się nie widział z rodzinną. To zrozumiałe.
-Nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze.-powiedział.
-Ja się nie denerwuje.-odparłam i mocno się uśmiechnęłam.
Przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał. Zadzwoniłam jeszcze raz, po którym otworzyły się drzwi. Myślałam, że przed nami będzie stała mama Tomka, ale ... zamiast jej zobaczyłam jego siostrę.

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 34

Zostawił mnie samą, ale tylko dlatego, że nie chciałam z nim iść. Na pewno chłopaki z zespołu tam z nim siedzą i nie chciałam im przeszkadzać. Kiedy wróciłam do pokoju zadzwoniłam do Justyny i razem wyszłyśmy do sklepów. Łatwo nam było coś kupić, bo Justyna bardzo dobrze zna hiszpański. Chodziła kiedyś na lekcje.
-Pamiętasz mojego brata Filipa?-zapytała.
-Tak... Czemu pytasz?
-Bo on tutaj jest i do nas jedzie...
-Jejku... Bez urazy, ale mogłaś mnie zapytać o to czy chcę się z nim teraz widzieć...
-Sama jestem nie zadowolona. Chciałam się trochę od niego uwolnić. Nawet nie wiedziałam, że jest w Barcelonie. Dostałam od niego SMS'a przed chwilą. Skąd on w ogóle wie gdzie jestem...?
-Nie mam pojęcia, ale on chyba zawsze dostaje to czego chce... Chociaż z Natalią mu nie wyszło. Co ty mu wtedy powiedziałaś?
-Tak jakby mu zagroziłam.
-Dobra, nie wnikam...
Chwilę szłyśmy w ciszy. Nagle przez okno jakiegoś sklepu zobaczyłam na wystawie różne zegarki. Pomyślałam, że kupię jakiś Tomkowi. Skoro swój ulubiony zamoczył wtedy na pikniku na pewno ucieszy się z nowego.
-Chodź Justyna do tego sklepu, dobra? Chciałabym kupić któryś zegarek Tomsonowi.
-Dobra.-odpowiedziała i weszłyśmy do środka.
Od razu zobaczyłam coś co mogłoby się spodobać Tomkowi. Wzięłam go i poleciałam do kasy. Nie chciałam się nawet rozglądać za innymi. Wiem, że ten jest najlepszy. Kiedy wyszłyśmy ze sklepu zobaczyłyśmy czekającego na nas Filipa. Nie byłam ucieszona jego widokiem.  Stał wyluzowany oparty o samochód. Nie chciałam przebywać w jego towarzystwie, więc rzuciłam oschło:
-Podwieziesz mnie do kolegi?
-Jasne. Wsiadajcie.-odparł.
Kiedy mu powiedziałam, że chce jechać do szpitala strasznie chciał wiedzieć co się stało. Ja jednak nic mu nie powiedziałam. Podczas jazdy ciągle do mnie zagadywał. Dowiedziałam się właśnie, że szuka żony i jestem dla niego odpowiednia. To byłe chamskie jak tak powiedział. Filip jest przystojny, ale ten jego charakter...
-Nareszcie jesteśmy.-powiedziałam wysiadając z samochodu.
Przed drzwiami zobaczyłam Tomsona z Lajanem. Szybkim krokiem do niego podeszłam. Odkręciłam się zobaczyć czy Filip i Justyna jeszcze są. Kiedy spostrzegłam, że Filip jest we mnie wpatrzony odwróciłam się znowu do Tomka i namiętnie go pocałowałam w usta, żeby brat Justyny wiedział, że jestem zajęta.
-Czemu tutaj stoicie?-zapytałam.
-A tam. Wozza wzięli na jakieś badania teraz czekamy.-odparł Lajan.
-Reszta jest w budynku. Nie chcieli wyjść z nami na słoneczko.-dorzucił Tomson.
-...i na papierosa.-dodałam kierując te słowa do Wojtka.-Nie przesadzasz trochę z nimi?
-Przecież wiesz, że jak się stresuje to lubię sobie popalić. Wozzo w szpitalu, dzisiejszy koncert odwołany.
-Wozzo powiedział, że chce do Polski i dla niego wszyscy jutro wracamy.-powiedział Tomek.
-Głupio kończy się ten wyjazd. Po co ja chciałam, aby on mnie odwiózł do hotelu... To moja wina, że jest teraz w szpitalu.
-Jaka twoja wina? Wojtek sam mógł pomyśleć zanim wsiadł do auta.- jakby pocieszył mnie Lajan.
Pogadaliśmy chwile, kiedy przyszedł do nas Śniady i oznajmił, że Wojtek już skończył badania. Lajan poszedł pierwszy ze Śniadym i Tomson też chciał iść, ale zatrzymałam go i zapytałam:
-Możemy chwile pogadać?
-Tak, o co chodzi?
-Czy Wojtek wie o tym wszystkim co się wydarzyło?
-Nie. Rozmawiałam z nim o tym, że jestem z tobą i tyle. A jak zapytał co się stało to powiedziałam, że rozstaliście się w zgodzie i dopiero później ja z tobą się w sobie zakochaliśmy.
-Głupio go trochę okłamywać. To znaczy ominąć wszystko co złe, ale tak będzie lepiej. Tak uważam.
-Ja też. Nie chce, żeby sobie nawet przypomniał, że doszło po między nami do rękoczynu. Wydaje mi się, że złamaliśmy mu serce.
-Co? Nie rozumiem.
-Bo jak byś się czuła gdybyś była ze mną i nagle się budzisz, a ja jestem na przykład z Justyną.
-No, koszmarnie...
Do końca dnia siedzieliśmy z Tomsonem u Łoza. Reszta zespołu też długo była, ale wieczorem się już porozchodzili. Dziamas to nawet wcześnie, bo wyszedł gdzieś z Justyną. Nikt z nas nie chciał rozmawiać o tym czego Wojtek nie pamiętał.
Nie jest on w najlepszym stanie, ale skoro chce wrócić do Polski i woli tę opiekę medyczną to spoko. Jutro mamy po południu samolot. Wróciłam z Tomkiem do hotelu.
-Trzeba jutro 2 godziny przed samolot jechać po Wozza.-powiedział Tomson
-Dobra.-odparłam i weszłam do sypialni.
Usiadłam i rozmyślałam. Nagle przypomniałam sobie, że ma dla Tomka zegarek. Wyjęłam go z torebki i chwilę na niego popatrzyłam. Cały czas wydaje mi się bardzo ładny. Mam nadzieje, że mu się spodoba. Wstałam i wychodząc do salonu gdzie był Tomson schowałam go za plecy. Kiedy mnie zobaczył, podniósł się i chcąc zobaczyć co chowam zapytał:
-Co tam masz?
Uśmiechnęłam się odparłam pokazując mu zegarek:
-Mam nadzieje, że ci się spodoba.
Wziął go ode mnie i zapiął sobie na ręku.
-Dziękuje. na prawdę fajny.-powiedział i mocno mnie przytulił.
*** 
Właśnie wyszliśmy z samolotu.
-Nareszcie Polska!-krzyknął Baron.-Chociaż w Hiszpanii nie było tak źle.
Łozo szedł trzymając się ciągle Tomsona. Nie mógł iść o własnych siłach. Kiedy wyszliśmy z lotniska czekało na nas kilka samochód. Pozałatwialiśmy sobie szybko dojazd do domu. Ja, Tomson i Łozo jechaliśmy z Natalią i Dawidem. Nati nic nie wiedziała o wypadku Wojtka. nie chciała przy nim o tym rozmawiać, ale ciekawość ją zżerała. Było to strasznie widać. Podczas jazdy kierował Dawid, a Natalia siedziała jako pasażer.
-Magda. Musimy się spotkać i wszystko mi opowiesz dokładnie. Jak tam było i w ogóle.-powiedziała Natalia.
-Jasne. Razem z Justyną.
-No, wiadomo.-odparła pokazując wszystkim z tyłu swoją dłoń.
-Ooo... Gratuluję wam.-rzuciłam gdy tylko zauważyłam na jej palcu pierścionek.
Tomson poparł moje zdanie, a Wozzo nie odezwał się ani słowem. Cały czas patrzył na widoki za oknem. Wiedział, że będzie musiał wracać do szpitala. Oznajmiłam mu już wcześniej, że będę go zabierała na jakieś spacery jeśli lekarz pozwoli. Takie chwilowe rozmyślania przerwała mi Natalka pytając:
-A wy kiedy?
-My na razie nie planujemy.-oboje powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Nie lubiłam gdy mnie ktoś pyta o takie rzeczy... Nie jestem z Tomkiem za długo, ale chciałabym za niego wyjść. Czekam aż on zrobi pierwszy krok, bo ja to raczej nie. To znaczy wolę, żeby oświadczył się mężczyzna.
Zanim zawieźliśmy Wojtka do szpitala pojechaliśmy do domu Tomka. Dawid z Natalią nas tutaj zostawili i pojechali, bo musieli coś załatwić. Weszliśmy do środka. Tomek posadził Wojtka na fotelu i wyszedł odnieść swoje walizki, a ja usiadłam na kanapie. 
-Magda..? Coś mi się przypomniało.-powiedział Wozz.
Bałam się, że może przypomniał sobie tę walkę z Tomkiem.
-Co takiego?
-To tylko taki przebłysk, ale jednak coś. Siedzieliśmy tutaj. W tych samych miejscach. Tomka znowu nie było. Miałaś na sobie taką ładną sukienkę. Wyglądałaś wtedy pięknie.-uśmiechnęłam się.-Teraz też wyglądasz ładnie, ale wtedy zwaliłaś mnie z nóg. Ja miałem na sobie czapkę, którą dostałem od ciebie. O i znowu sobie coś przypomniałem. Kupiłaś mi ją za to, że wygrałem w pokera.
-Tak. Tak było. Fajnie, że powoli zaczynasz sobie wszystko przypominać.
Kiedy przyszedł Tomek zawieźliśmy Wojtka do szpitala samochodem Tomsona, bo lekarz, który będzie go przyjmował wie, że jesteśmy już w Polsce, a pacjent powinien być ciągle pod obserwacją. Przed szpitalem spotkaliśmy paparazzi. Nie mam pojęcia skąd oni już wiedzą, że Łozo miał wypadek. Zobaczymy co będą pisali. Mam nadzieje, że nie będziemy coś w style, że znowu ze mną.
Posiedzieliśmy trochę z Łozem w szpitalu i Tomek odwiózł mnie do mieszkania. Było strasznie późno, wiec położyłam się spać.

piątek, 15 marca 2013

Rozdział 33

Zanim cokolwiek usłyszałam Wojtek się rozłączył. Dlaczego?! Odłożyłam telefon i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić... Nagle zadzwoniła komórka Tomsona. Spojrzał na wyświetlacz, powiedział:
-To Wojtek.-i odebrał.
Tomek zaczął rozmawiać po angielsku... Po co miałby gadać z Wojtkiem po innym języku? To pewnie nie Łozo... Gdy sobie to uświadomiłam zaczęłam strasznie płakać. Niby jeszcze nic nie wiadomo, ale czułam, że jest źle. Poszłam do sypialni, położyłam się na łóżku i płakałam w poduszkę. Jeśli coś mu jest to przeze mnie. Dlaczego chciałam, żeby mnie podwiózł do domu....?! Tomek skończył rozmowę. Pobiegłam do niego i zanim go zdążyłam spytać o Łoza on powiedział:
-Ciekawe czy za mną też byś tak płakała...
-Za tobą jeszcze bardziej... Co z Wojtkiem?
-No miałaś rację... Wojtek miał wypadek, jest w szpitalu i...
-Co z nim? No co?
-Dobrze. Jak na taki wypadek to nawet bardzo dobrze.
-Ale coś więcej?
-Jest teraz w śpiączce.
-A co to był za wypadek?
-Szkoda gadać. To znaczy ... lepiej ci powiem. Wojtas wjechał w ciężarówkę.-zrobiłam wielkie oczy.
-Jedziemy do niego?
-Jak?
-No taksówką. A jak inaczej?-powiedziałam i wychodząc z pokoju pociągnęłam go za sobą.
Ponad pół godziny później. W szpitalu.
Kiedy weszliśmy do szpitala przydreptaliśmy szybko do recepcji i po angielsku zapytaliśmy o Wojtka. Wszystko prawie identyczne jak z wypadkiem Anity. Tylko, że wtedy przyjechałam z Wojtkiem, a nie do Wojtka.
Wbiegłam do jego pokoju i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Ledwo co można było poznać, że to Łozo. Usiedliśmy przy nim i ku mojemu zdziwieniu właśnie się obudził. Krótko był w tej śpiączce. To dobrze.
-Przepra...
-Cieszę się, że jesteś pierwszą osobą, którą widzę po przebudzeni, Magda.-wszedł mi w słowo.
Spojrzałam się na Tomka, który miał niezrozumiałą . Nagle poczułam, że Wojtek złapał mnie za ramiona, przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował w usta. Kiedy go odepchnęłam on zrobił zdziwioną minę. Spojrzałam na Tomka, a on ze złości i zazdrości aż zaniemówił. Przynajmniej tak mi się wydaje.
-O co chodzi?-zapytał Łozo
-Dlaczego to zrobiłeś?-odparłam.
Kiedy to mówiłam tomek wyszedł na korytarz.
-Tomek!-krzyknęłam i wyszłam za nim.
-Magda... O co wam chodzi?!-powiedział za mną Wojtek.
Wyszłam za Tomkiem i zobaczyłam go jak pędzi po korytarzu w stronę wyjścia. Szedł po woli jakby chciał,
żebym mogła go dogonić. No i dobrze, bo nie powinno się uciekać od rozmowy o czymś takim. Pobiegłam za nim.
-Tomek, poczekaj.-powiedziałam, a on odkręcił się do mnie.-Widziałeś przecież, że to on, a ja go nawet odepchnęłam... Tomek... No proszę.. Chodź ze mną do niego zapytamy dlaczego to zrobił.
-Idź sama. Ja ... ja wracam do hotelu i porozmawiamy o tym głębiej później. Nie tutaj w szpitalu, dobra?
-Em... No dobra.
Wróciłam do Wojtka, usiadłam przy nim i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć on jakby zapomniał o tym co stało się przed chwilą rzucił:
-Jak ja się tu znalazłem?
-Miałeś wypadek. Podobno wjechałeś w ciężarówkę... Nie pamiętasz?
-Nie...
Wiele jest takich przypadków kiedy się nie pamięta wypadku. Zresztą to przecież on był pijany...
-A dlaczego ... pocałowałeś mnie przy Tomsonie?
-A nie powinienem?
-Nie.
-Dlaczego nie?
-A dlaczego tak?
-No w końcu jesteśmy razem.
-Co? Nie...
-Coo? Jak to nie?
-Wojtek, który dzisiaj jest?
-No jak to który. 7 czerwca.
-Nie. Już jest koniec lipca.
-Lipca? Nie żartuj sobie teraz ze mnie proszę.
Nic nie powiedziałam i wyszłam na korytarz po lekarza. Spotkałam go pod drzwiami.
Na szczęście wszyscy pracownicy tego szpitala tutaj umieją angielski. Powiedziałam mu o tej dacie, chociaż nie wiem może Wojtek żartował i dostałam mały ochrzan za to, że wcześniej nic nie mówiłam, że pacjent się obudził. Weszliśmy do Wojtka oboje.
-Jak się pan czuje, panie Wojtku?-zapytał.
To on mówi po Polsku? Mógł mi od razu powiedzieć. Zanim Wojtek odpowiedział lekarz kazał mi wyjść na korytarz. Po ponad 10 minutach wyszedł do na i powiedział, że Łozo stracił pamięć. To znaczy nie pamięta ostatnich dwóch miesięcy. To tak jak myślałam. Poszłam do niego i usiadłam przy nim.
-Opowiesz mi co się działo przez te dwa miesiące...?-zapytał.
Postanowiłam, że nie powiem mu wszystkiego. Opowiem mu to w skrócie pomijając rzeczy, które mogłyby go zaboleć. Na pewno jednak nie ukryje przed nim tego, że jestem teraz z Tomkiem.
-Wojtek... Tak się porobiło... To znaczy nie jesteśmy razem ... Ja jestem z Tomkiem.
-Przepraszam za ten pocałunek, ale nie spodziewałem się, że nie jesteśmy już i w ogóle to nie rozumiem za bardzo, ale ... zmęczony jestem i chyba się położę spać...
-Dobra... To ja już pójdę.
Wyszłam na korytarz i wychodząc spotkałam resztę chłopaków z Afromental jak szli do Wojtka. Tomka wśród nich nie było. Wróciłam do hotelu. Tomson siedział w naszym pokoju. Poprosiłam go abyśmy zeszli na obiad, bo przez to wszystko nic w końcu nie zjadłam. W restauracji powiedziałam mu, że Wojtek stracił pamięć i myślał, że z nim jestem. Gdy tylko to usłyszał poleciał do szpitala. Wiadomo. Są najlepszymi przyjaciółmi i powinni o siebie dbać ;)

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 32

Podczas imprezy Łozo nie odstępował mnie o krok tak jak i ja. Chciałam być tam gdzie on. Chłopaki zadzwonili do Michael'a i umówili się na spotkanie. Gdzieś po 23:00 Tomson wyszedł. Chyba pojechał do hotelu, bo później już go nie widziałam. Na tej imprezie nic nie piłam, bo bałam się, że stanie się coś co nie powinno na przykład obudzę się przy Łozie. Po 01:00 poprosiłam, aby odwiózł mnie do domu. Jechaliśmy ponad 30 minut... Pod hotelem myślałam, że Tomek pewnie śpi, ale nie. Wchodząc zobaczyłam go na korytarzu. Kiedy mnie zobaczył podszedł szybko do jakieś blondynki, która szła w przeciwną stronę i zaczął z nią rozmawiać. Na pewno zrobił to specjalnie. Trochę chciało mi się śmiać, ale zachowałam poker face i podeszłam do niego.
-Idziemy do domu, kochanie.-powiedziałam łapiąc go za rękę.
Chciałam, żeby ta blondynka wiedziała, że jest zajęty. A dlatego, że na pewno nie zrozumiała co powiedziałam pocałowałam Tomka namiętnie w usta. Odciągnęłam go od blondynki, która zrobiła zdziwioną minę. W drodze do pokoju Tomek zapytał:
-Byłaś zazdrosna?
-Niby o kogo?
-No o mnie. Jak gadałem z tą "ładną" blondynką.
-Bardzo. Widziałam jakie to było udawane.
-Jak wróciłaś?
-Łozo mnie tu przywiózł.
Weszliśmy do pokoju i nagle coś mi się przypomniało. Kurde...Przecież Wojtek pił. Naraziłam go strasznie... Mam nadzieje, że dojechał bezpiecznie. Aż do niego zadzwonię upewnić się, że jest wszystko dobrze. Złapałam telefon i wybrałam do niego numer. Usiadłam w salonie na fotelu i czekałam aż odbierze. Z każdym sygnałem serce biło mi coraz mocnej. Nie odebrał. Przestraszyłam się teraz jeszcze bardziej. Do oczu napłynęły mi łzy. Spróbowałam drugi raz i nic. Nagle do pokoju wszedł Tomek. Pomiędzy nami wciąż jest atmosfera nie do opisania. Wciąż wisi w powietrzu gniew i zazdrość. Odwróciłam głowę. Nie chciałam, aby zobaczył łzy, które właśnie teraz zaczęły spływać mi po policzkach... Podszedł do mnie i mocno przytulił. Nie chcący chlipnęłam.
-Magda, płaczesz przeze mnie?-zapytał.
Chciałam mu to coś odpowiedzieć, ale płacz ścisnął mi gardło i nie mogłam nic z siebie wydusić.
-Przepraszam. Przepraszam za cały dzisiejszy dzień. Proszę nie płacz przeze mnie.-gdy to mówił co chwilę spoglądałam nerwowo na telefon.-Przepraszam. Kocham cię. Nie gniewaj się na mnie.
-Nie gnie..wam się.. A ty?
-Też nie, ale ... to dlaczego płaczesz?
Znowu chciałam mu coś odpowiedzieć, ale tym razem nie powiedziałam nic, bo nagle zadzwonił do mnie Wojtek. Zerwałam się na równe nogi i szybko odebrałam.
-Halo? Wojtek? Wszystko u ciebie dobrze?
-Tak..
-Jak dobrze. A jesteś już w klubie?
-Nie. Zaraz będę. A coś się ... stało?
-Nie. Tylko wiesz, ty jedziesz teraz pod wpływem i ...
-Nie martw się. Tak dużo nie wypiłem.
-Daj mi znać jak dojedziesz.
-Dobrze.
-No to fajnie, że wszystko ok. Pa.
-Pa..
Szczęśliwa odłożyłam telefon i usiadłam na kolanach Tomka.
-A co ty się tak martwisz o Łoza?
-Czuję się za niego odpowiedzialna, bo wyciągnęłam go za kierownicę, a on pił. Nie odbierał ode mnie telefonów i bałam się, że coś się stało. Nie bądź zazdrosny...
Właśnie, ciekawe dlaczego nie odbierał jeśli wciąż jedzie, a telefon ma przy sobie... Ważne, że żyję.
-Nie jestem.-powiedział i pocałował.
-Idziemy spać? Już sporo po 02:00.
Wypadło mi całkiem z głowy, że miałam poczekać na wiadomość od Łoza.
Kiedy się obudziłam Tomek jeszcze spał. Wstałam, ubrałam się i wyszłam na śniadanie. Dzisiaj chłopaki mają koncert. Akurat w ten dzień wolny... Dlaczego? Zamówiłam coś na wynos i przyniosłam do pokoju. Jak wchodziłam nie chcący trzasnęłam drzwiami i obudziłam Tomsona. No trudno. Heh. Rozłożyłam na stoliku śniadanko i czekałam na Tomka, aż się ubierze. Przemyślałam sobie wszystko i kocham tylko Tomka. Wojtka nie. Już mi przeszło. Chociaż może jak go widzę to serce mi mocniej bije, ale to tylko takie zauroczenie nim. Na pewno.
-Ooo.. Jakie pyszności.-powiedział wchodząc Tomek.
-Smacznego.
-Dziękuje i wzajemnie.
-Fajnie, że ten Michael może wam otworzyć drogę na świat...
-No.
-A kiedy zaczynają się wam próby do koncertu?
-Gadałam wczoraj z chłopakami po południu i stwierdziliśmy, że spotykamy się trzy godziny przed koncertem. Nie ma potrezby wcześniej
-To fajnie. Mamy prawie cały dzień dla siebie, bo do 17:00 dużo czasu... Przypomniało mi się, że Wojtek miał mi dać znać jak dojedzie. Gdzie mój telefon?-zapytałam przeszukując już cały pokój.
-W sypialni gdzieś.
Pobiegam do pokoju i sprawdziłam telefon. Nie było na niej żadnej wiadomości.
-Nic nie ma... Na pewno się coś mu stało.
-Nie martw się. Pewnie zapomniał ci wysłać SMS'a i tyle.
-Wydaje mi się, że coś stało.
Zaczęłam do niego wydzwaniać, ale nie odbierał.
-Tomek, jemu na pewno się coś stało! Ja zobaczyć do jego pokoju.
Całkiem wypadło mi z głowy, że wszyscy z Afromental mają pokoju w tym samym hotelu. Poleciałam na piętro wyżej i próbowałam dobić się do jego pokoju, ale nic. Usiadłam przy drzwiach i dzwoniłam do każdego chłopaka z Afro... Nie każdy odebrał. A ci co odebrali nic nie wiedzieli. Dowiedziałam się od Torresa, że nie wrócił wczoraj do klubu. Załamana wróciłam do mojego pokoju. Usiadłam przy stoliku na przeciwko Tomka, który nie ruszył się z miejsca od kiedy wyszłam.
-I jak? Wiadomo coś?
-Nie było go w pokoju...
-Magda. Jestem pewny w 100%, że z nim wszystko dobrze. Chodź to zadzwonimy do chłopaków może oni coś ...
-Już dzwoniłam. Torres powiedział mi tylko, że Łozo nie wrócił już do klubu.-napłynęły mi do oczu łzy.-Tomek, a co jeśli on miał wypadek?
-Nawet tak nie myśl.
-To moja wina... Mogłam poprosić kogoś kto nic nie pił na przykład Lajana...
-To nie jest twoja wina. Wojtek sam mógł pomyśleć zanim wsiadł do samochodu. Będziesz miała przez niego wyrzuty sumienia.
W końcu zadzwonił Wojtek.
-Wojtek. Gdzie ty jesteś? Martwiłam się. Czemu nie odbierałeś telefonu?-rzuciłam ze złością.
Przypomniało mi się wtedy jak zadzwonił do mnie lekarz, że Anita jest w szpitalu, bo miała wypadek. Serce zaczęło mi bić. Bałam się co mogę usłyszeć w słuchawce...

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 31

Po spotkaniu od razu wróciłam do domu. Przebrałam się w coś bardziej wygodnego i usiadłam przed telewizorem. Włączyłam i pokapowałam się, że tutaj są same programy po hiszpańsku... A ja hiszpańskiego nie znam. Wyłączyłam telewizor i się położyłam. Zdrzemnęłam się. Spałam około 15 minut na tej kanapie w salonie i się obudziłam. Może pójdę zrobić Tomkowi niespodziankę? Co mi tam i tak się tu nudzę. Pójdę tam tylko na chwile, a jeśli będę mogła to zostanę dłużej. Przebrałam się w coś ładnego i wyszłam. Do tej wytwórni czy czegoś tam w każdym bądź razie tam gdzie oni byli jechało się samochodem około 10 minut. Chciałam żeby czas mi szybciej zleciał, więc zrobiłam sobie spacerek. Wiem gdzie to jest, bo Tomek mi pokazywał na wszelki wypadek. Szłam sobie spokojnie. Mam dużo czasu... A może jak wrócę to zrobię Tomkowi kolację? Tak. To świetny pomysł. To znaczy zrealizuje go jeśli wrócę sama, bo może pozwolą mi z nimi zostać i wrócimy razem. Po drodze podziwiałam piękne widoki oraz piękne rzeczy w sklepach na wystawie. Jej jaka śliczna tutaj jest sukienka. Nie wzięłam pieniędzy. Jutro tu wrócę i ją kupię. Po 30 minut drogi byłam na miejscu. Taki spacerek dobrze mi zrobił. Nie byłam ani trochę zmęczona. Przed wejściem spotkałam Łoza.
-Co ...ty? Przyszłaś tu na piechotę?-zapytał ze zdziwieniem.
-Tak, ale może na przywitanie to
-Siemka. Chodź zaprowadzę cię do niego.
Weszliśmy do środka budynki. Szliśmy prosto korytarzem aż doszliśmy do Torresa.
-Prosz..-powiedział Wojtek.
-Siema.-odparł Torres.
-Cześć.-odpowiedziałam mu i powiedziałam do Wojtka.-Chodziło mi o Tomsona.
-A sorka. Chodź.
Szliśmy dalej długim korytarzem. Dlaczego wszyscy nie siedzą razem? Może mają przerwę...
-Trzymaj.-powiedziałam dając Wojtkowi wizytówkę Michael'a.
-Co to?
-Wizytówka.
-Tyle zdążyłem zauważyć. Ale po co mi ona?
-Spotkałam dzisiaj tego mężczyznę i powiedział, że chce zrobić gdzieś tam wasz koncert. Masz się do niego odezwać.
-A.. Super.-odparł i spojrzał na nazwisko tego faceta wytrzeszczając oczy.-Nie mówiłaś, że to ten Michael.
-A kto to jest?
-Michael Fine.
-Nie znam..?
-On może z nas zrobić gwiazdy za granicą.
-Aaa. To ekstra!
Przytuliliśmy się do siebie i skakaliśmy ze szczęścia. Nagle z pomieszczenia obok wyszedł Tomson:
-Co tu się dzieje? Magda? Co tutaj robisz?
Gdy go zobaczyliśmy podbiegliśmy do niego i przytuliliśmy.
-Yyy... O co wam chodzi?-zapytał i spojrzał pytająco.
-Michael Fine chce zrobić nam koncert!-wykrzyknął Łozo i nagle wszyscy z zespołu się zbiegli.
-Co ty gadasz? Na serio?-powiedział z nie dowierzaniem Tomson.
Cały Afromental się cieszył. Ja stałam w samym środku pomiędzy nimi i odeszłam na bok, bo wszyscy zaczęli robić wspólnego niedźwiadka i mnie mało co nie zgnietli. Patrzyłam na nich i uśmiechałam się sama do siebie. Najwidoczniej ten Michael, który przeze mnie chodził po bazylice w brudnym garniturze był jakimś niezłym udziałowcem. Czy kimś tam. Nie wiem jak go nazwać. Cieszą się tak z jego nazwiska, a ja go pierwszy raz na uszy słyszałam. Zobaczyłam, że grupka idzie w stronę drzwi, a mnie zostawia. Nagle podbiegł do mnie Dziamas. Złapał mnie za rękę, powiedział:
-Chodź, idziemy to oblać.-i zaciągnął za chłopakami.
Dlaczego wrócił się po mnie Grzesiek, a nie mój Tomek? Tylko on o mnie pamiętał. Wyszliśmy na zewnątrz i zaczęliśmy wsiadać do samochodów. Wsiadłam do tego gdzie Grzesiek. Przez ten czas nie odstępowałam go na krok. Razem usiedliśmy z tyłu z Baronem, a z przodu Łozo i Tomson. Przez drogę chłopaki śmiali się i ciągle cieszyli. Czułam się niewidzialna. To znaczy Grzesiek mnie widział, bo coś tam do mnie zagadał, ale Tomek na pewno nie. Mam na to dowód... Jedziemy sobie w miarę szybko i nagle Tomson, który prowadził zahamował z piskiem opon i krzyknął z przerażeniem:
-Magda! Gdzie Magda!?
-No wiesz! Siedzę za tobą...-odpowiedziałam i wyszłam z samochodu trzaskając za sobą drzwiami.
Czułam się okropnie... Jak on mógł o mnie zapomnieć. Zeszłam z drogi i szłam poboczem nie wiem gdzie. Odkręciłam się i zobaczyłam, że Tomek wychodzi za mną z samochodu. Ucieszyłam się, ale wciąż byłam na niego zła. Zatrzymałam się i czekałam aż do mnie dojdzie. Kiedy już za mną stał przytulił mnie od tyłu i pocałował w głowę. Zamknęłam oczy i oparłam o niego głowę...
-Przepraszam... Byłam zagapiony tym wszystkim szczęściem, które mnie opętało...
-Cieszycie się czymś co nie jest pewne w 100%. Co najwyżej w 50%.
-Dlaczego tak to oceniasz?
-A ty?
Nic nie odpowiedział. Wiem, że teraz nie będzie się już tak cieszył tym spotkaniem z Michael'em. Puścił mnie i zaczął iść do samochodu.
-Zostawisz mnie tu?-zapytałam ze zdziwieniem i zaczęłam za nim iść.
-Jak chcesz to cię podwiozę do domu.
-Pff.-odparłam i wyprzedzając go wsiadłam do samochodu.
Gdy wsiadł jechaliśmy w ciszy. Siedziałam oburzona wpatrzona w widoki za oknem. Tę nie zręczną ciszę przerwał Wojtek mówiąc:
-A może jednak pojedziesz z nami, Magda?
-Chętnie.-odpowiedziałam.
-Fajnie będzie.
Baron, Dziamas i Łozo zaczęli normalnie rozmawiać i śmiać się. Natomiast ja z Tomson siedzieliśmy w ciszy. Dziwnie wyszło. Ale jestem na niego wkurzona, bo o mnie zapomniał i chciał mnie zawieść do mieszkania. I ... śmiesznie to musiało z perspektywy chłopaków.. Zresztą nie wiem.
Nareszcie dojechaliśmy. Drugi samochód, którym pojechała reszta zespołu już na nas czekał. Jak Tomson się wtedy zatrzymał oni pojechali dalej. Kiedy ruszyliśmy w stronę klubu szłam pomiędzy Łozem i Dziamasem. Pierwszy raz jesteśmy na siebie tak ofuczeni... Miałam ochotę, żeby Tomek był zazdrosny chociaż troszeczkę. Dlatego złapałam Wojtka i Grześka za ręce i tak z nimi szłam. Obejrzałam się do tyłu, abym mogła zobaczyć Tomka. Szedł z chłopakami i śmiał się. Udawał, że nie widzi, że trzymam chłopaków za ręce. Weszliśmy do klubu i zaczęliśmy się świetnie bawić. Przez dłuższy czas nie tańczyłam z Tomsonem... W ogóle się do siebie nie odzywaliśmy.

wtorek, 5 marca 2013

Rozdział 30

Obudziłam się dzisiaj za późno, bo Tomson akurat miał wychodzić gdy wstałam. Zdążyłam go jeszcze na chwilę zatrzymać.
-O której wrócisz?-zapytałam.
-Późno.
-Jak wczoraj?
-Może trochę wcześniej.
-A będziesz miał tutaj dzień wolny?
-Jasne, ale akurat wtedy organizują nam tutaj koncert i cały dzień znowu nas nie będzie.
-Ale ja nie chce ciągle siedzieć sama.
-Masz Justynę. Grzesiek też ją przecież zostawia na całe dnie. Możecie siedzieć razem.
-Ja chciałabym siedzieć z tobą.
-Wiesz, że przyjechałem tutaj do pracy, a nie na odpoczynek.
-Tak wiem. Już to mówiłeś.
-Przepraszam cię, ale muszę już wychodzić.-powiedział całując mnie namiętnie w usta.
Kolejny dzień sama. Nastawie sobie budzik na 8:00 skoro Tomek wychodzi przed 10:00. Zdążymy chociaż rano porozmawiać spokojnie. Dzisiaj stanowczo za późno się obudziłam, a nie wiem czemu tak. Przecież wczoraj wcześnie się położyłam. Przebrałam się z piżamy na strój codzienny i zadzwoniłam do Justyny.
-Hej. Grzesiek już wyszedł?-zapytałam.
-Tak. Dosłownie przed chwilą.
-A co będziesz robiła?
 -Właśnie. Mam pytanie i zarazem jakby prośbę.
-Słucham? O co chodzi?
-Bo ja nas umówiłam z Maćkiem.
-Z Maćkiem? Nas?
-Na dzisiaj... Pójdziesz ze mną?
-Czy pójdę? No oczywiście. Uwielbiam Maćka, a ostatnio nie mogłam z wami dłużej posiedzieć. I jeszcze na dodatek cały dzień mam dzisiaj wolny.
-No to super. Mamy godzinę żeby się przygotować.
-Starczy mi. Już nawet wiem co założę.
Rozłączyłam się i poszłam do wanny. Miałam dużo czasu. Wiedziałam w co mam się ubrać dlatego godzina mi pasuje. Siedziałam w wannie zaledwie 15 minut. Ale dobre i to. Założyłam sukienkę, którą kupiłam sobie w dzień gdy pogodziłam się z Anitą. A do tego buty od Wozza. Zrobiłam sobie lekki makijaż. Szczerze mówiąc to dziś wyglądałam lepiej niż wtedy kiedy poszłam w niej do Tomka. Wybiła godzina kiedy przyszła po mnie Justyna. Justyna wyglądała równie świetnie jak ja. Rozbawione poszłyśmy na umówione miejsce. Maciek już tam na nas czekał. On również ubrany był elegancko. W końcu przyszliśmy do strasznie wykwintnej restauracji. Trochę, ale tak tylko troszeczkę przestraszyłam się gdy zobaczyłam, że Maciek nie przyszedł sam. Wziął ze sobą jakiegoś kolegę.
-Ja mam chłopaka.-palnęłam bez chwili zastanowienia.
-Spokojnie. To jest Michael. Mój kolega. Nie miałem zamiaru tutaj nikogo swatać.
-Przepraszam.-odparłam i uśmiechnęłam się szeroko do obydwóch mężczyzn.
Myślałam, że to spotkanie odbędzie się najnormalniej bez żadnych wygłupów. Na razie wszystko szło dobrze.
-Michael zajmuje się organizowaniem koncertów w Barcelonie i w okolicach. Zabrałem go ze sobą, ponieważ chciał on zaproponować coś chłopakom z Afromental. Wiem, że przyjechałyście tu z nimi. Mam nadzieje, że się dogadacie.-powiedział Maciek.
-Tak, tak. Czy on mówi po polsku?-zapytała Justyna.
-Oczywiście. Trochę znam wasz język i chyba się porozumiemy.-odparł barcelończyk z akcentem tak zauważalnym, że aż trochę śmiesznym.
Ich akcent nie pasuje do języka Polskiego. Aby nie zauważył, że nie możemy wytrzymać ze śmiechu schyliłyśmy głowy w dół.
-To dobrze.-dodała Justyna.
Po pewnym czasie dało się przyzwyczaić do jego mówienia. W ogóle to ma facet poczucie humoru. I przystojny na dodatek. Po 30 minutach Maciej zaproponował:
-Możemy pójdziemy zwiedzić ten budynek obok. Podobno to jakiś zabytek?
-Z przyjemnością.-odparłam.
Wstając nie rozejrzałam się i wpadłam na kelnera, który niósł przystawki jakieś. Na moje nie szczęście wszystko spadło na Michael'a.
-O mój boże. Przepraszam. Strasznie przepraszam.-powiedziałam łapiąc jakąś chusteczkę i zaczynając wycierać z jego twarzy jakiś sos.
Czysty przypadek z tym kelnerem. Nie pierwszy raz się z czymś takim spotykam. Tak samo było na kolacji zaręczynowej z Łozem. Po Michael'u widać było, że jest na mnie zdenerwowany. Jednak w jego słowach nie było słychać ani grama złości. Na prawdę.
-Nic się nie stało. Każdemu może się zdarzyć.
 Specjalnie zachował pewnie spokój, bo zależało mu na koncercie Afromental. Takie jest moje myślenie. Zwiedziliśmy szybko ten budynek. Była to jakaś bazylika. Michael opowiadał nam o niej dość ciekawie. Nie było nudno. Czasem jak patrzyłam na jakiś obraz czułam na sobie wilczy wzrok Michael'a. Myślałam, że już mu przeszło, ale nie. Po wyjściu podał mi numer telefonu żeby chłopaki mogli się z nim skontaktować.

sobota, 2 marca 2013

Rozdział 29


Wojtek wyszedł jakieś 20 minut temu. Przytulona do Tomka siedziałam na kanapie. Rozmawialiśmy o wtorkowym wyjeździe.
-Nie obraziłeś się za to zdjęcie?-zapytałam.
-Nie... Tylko zdziwiłem się jak je zobaczyłem.
-Też bym się zdziwiła... Przepraszam.
Nastała chwila ciszy...
-Więc pogodziłaś się z Anitą?
-Tak i się strasznie cieszę..
-Wolałabyś wtedy ... wiesz, kiedy ci powiedziała o tej niby zdradzie ... jej nie spotkać?
-Szczerze?
-Jak najbardziej..
-Nie wiem... Albo...dobrze, że ją spotkałam, bo nie było by nas tutaj teraz.-"ale gdybym jej nie spotkała mogłabym być z Wojtkiem" pomyślałam.
***
Wtorek, 20:00.
Jesteśmy w Barcelonie już 2 godziny. Tomek jest tu po raz drugi i zabrał mnie na spacer do alei dla zakochanych. Jest cudownie. Trzymamy się za ręce i idziemy samym środkiem drogi. Zatrzymaliśmy się na chwile, bo Tomson kupił mi bukiet kwiatów. Dobrze zrobił taki spacer naszemu związkowi, bo ostatnio było strasznie sztywno i niezręcznie. Nie rozmawialiśmy o tych złych rzeczach. Zadowolona wracając z Tomkiem po drodze widziałam jak do naszego hotelu wchodził Zakościelny. Jak się cieszę, że on ma pokój w tym samym hotelu... Jednak jak weszliśmy już go nie było. Szkoda mi było i Tomek to zauważył.
-Jeszcze go spotkasz. Przecież będziemy się widzieli na planie.
-No tak.-uśmiechając się odpowiedziałam.-Jest już późno. Chodź do pokoju.
Gdy już byliśmy w środku mieliśmy problem kto pierwszy idzie się myć.. Ale na żarty, żeby nie było. No i wypadło na mnie. Poszłam, szybko się naszykowałam i wróciłam.. Tomek zasnął. Słodko tak wygląda :P Położyłam się obok i zaraz również spałam. Obudziłam się w środku nocy. To znaczy Tomek tak jakby mnie obudził. Czułam, że nie śpi, bo ciągle się kręcił. Odkręciłam się w jego stronę i zauważyłam, że wpatruje się w sufit.
-Czemu nie śpisz?-zapytałam.
-Nie mogę po prostu zasnąć.
-A o czym myślisz?
-O wszystkim..
-A w szczególności...?
-O tobie.-powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Tak? A o czym o mnie?
-Że cię bardzo kocham... i ciesze się, że jesteś moja.
-Ooo.. Jakie to słodkie. Ja ciebie też kocham.
-Idź spać, ja muszę się przewietrzyć.
-Dobrze.
I wyszedł na balkon, który jest w drugim pokoju. Przykryłam się kołdrą, ale ten chłodny powiew i tak mnie dopadł. Nie zwracając na to uwagi zaraz zasnęłam. Kiedy się obudziłam Tomka nie było obok. Weszłam do salonu i zobaczyłam, że siedzi na fotelu.
-Wyspałaś się?
-Tak... Mam nadzieje, że spałeś po tym jak wyszedłeś na balkon..
-Spałem, ale wcześnie się obudziłem i przyszedłem tutaj. Na śniadanie to chyba schodzimy do tej knajpki co jest na dole?
-To jest wyrafinowana restauracja, a jakaś knajpka.
-Przepraszam bardzo. No to idziemy do tej restauracji?
-Tak.
Za 20 minut oboje wyszykowani wychodziliśmy z pokoju. Po drodze spotkaliśmy Grześka z Justyną, którzy szli tam gdzie my. Fajnie, że Justyna tutaj przyjechała. Siedliśmy przy tym samym stole. Nagle razem z Justyną w tym samym czasie zauważyłyśmy Macieja Zakościelnego. Wstałyśmy i podeszłyśmy do niego. Przywitałyśmy się jak należy i zaczęłyśmy z nim rozmawiać. Poprosił abyśmy się do niego dosiadły, bo jest tu sam. Całkiem zapomniałyśmy o Tomku i Grześku. Po 30 minutach rozmowy podszedł do nas Tomek.
-Dzień dobry, Tomek jestem.-powiedział i podał rękę Maćkowi.
-Maciek.
-Pozwoli pan, że zabiorę na chwilę moją dziewczynę.-złapał mnie za rękę i wyprowadził na zewnątrz.
-Tak?-zapytałam.
-Kurde. Zostawiłyście mnie i Dziamasa samych jakby nas w ogóle nie było...
-Tomek..?
-I na dodatek jeszcze gadacie sobie z tym gościem jakby był waszym starym dobrym kumplem.!
-Tomek czy ty jesteś zazdrosny?
-Nie.ee... Gdzie tam...
-Fajnie.-powiedziałam całując go w policzek.- Poczekaj chwilę. Pójdę po torebkę i spędzimy razem cały dzień.
Poszłam po torbę. Z Justyną i Mackiem siedzi Grzesiek. Przeprosiłam ich, że muszę już iść. Odchodząc od stołu dałam Justynie ręką znać, że się później spotkamy. Chyba zrozumiała, bo kiwnęła głową. Wyszłam i złapałam Tomka za rękę. Szliśmy chwilę w ciszy.
-Niestety całego dnia razem nie spędzimy.-powiedział Tomek.
-Czemu?
-No wiesz... W końcu nie przyjechaliśmy tu, żeby odpocząć.
-No tak... To o której musisz iść?
-Za dwie godziny. Mamy trochę czasu. Co będziemy robić?
-Mam pomysł. Za naszym hotelem jest nie daleko kawałek łąki i jeziorko. Chodźmy na piknik.
-Na piknik?
-No tak. Tomek, proszę.
-Dobra...
-To chodźmy wszystko naszykować. Fajnie będzie.
Godzinę później. Jesteśmy tutaj tylko we dwoje. Jest strasznie fajnie. Nie wygodnie mi się siedziało, więc wstałam i spacerowałam na brzegu jeziora. Kucnęłam i włożyłam rękę do jeziora.
-Ciepła woda.-powiedziałam wstając.
-Super.-odpowiedział Tomek.
Wpatrywałam się w jezioro kiedy usłyszałam, że idzie do mnie Tomson. Odkręciłam się i zostałam lekko pchnięta do jeziora. Spanikowałam i przewracając się złapałam Tomka za rękę, który przez to wpadł do wody razem ze mną. Jezioro od razu na brzegu było dość głębokie. Wypłynęłam na powierzchnię i chlupnęłam wodą w Tomsona.
-No i patrz jak się kończą twoje pomysły.
-Nie przesadzaj. Fajna woda.-odparł i podpłynął do mnie.
-Tomek... Nie zdjąłeś sobie zegarka i...
-Kurde.. To mój ulubiony.-zdjął go i rzucił aż do kocyka.
-Może jest wodoodporny?
-Nie. Trudno. Co ty na to żeby na następny piknik wynająć kajaka?
-Chętnie. Chociaż nigdy w nim nie pływałam i nie umiem.
-Ale ja umiem i cię nauczę.
Podzieliśmy chwilę w wodzie, a potem jeszcze na kocyku i wróciliśmy do hotelu. Przebraliśmy się i Tomek wyszedł do ... jakby pracy. Spotkałam się z Justyną, bo ona też została sama i wyszłyśmy na barcelońskie zakupy. Justyna kupiła sobie super sukienkę, a ja dzisiaj nic nie znalazłam dla siebie. Następnym razem na pewno coś znajdę. Gdy wróciłyśmy rozeszłyśmy się do swoich pokojów. Tomka nie było i długo nie wracał. Napisał, że późno wróci i na kolacje, żebym poszła sama. Tak więc zrobiłam. Usiadłam w kącie w małym stoliczku. Justyna nie przyszła, bo zdążyła zjeść wcześniej i nie chciała dotrzymać mi towarzystwa, bo źle się poczuła. Pomimo samotnej kolacji ten dzień uważam za udany.