-Mam dla ciebie niespodziankę.
-Tak? A o co dokładnie chodzi?
-Chodź. Musimy wyjść z domu, żeby moi rodzice nie usłyszeli.
-Haha, dlaczego?
-Uważają, że musisz odpoczywać, a ja wiem, że ty nie cierpisz ciągłego siedzenia w jednym miejscu.-na te słowa tylko się uśmiechnęłam.
Nie mogliśmy iść przez drzwi wejściowe, bo on razem z Agnieszką siedzieli na tarasie i rozmawiali.
-Musimy przejść przez okno.
-Przez okno?-zapytałam ze zdziwieniem.
-No. Nigdy nie wymykałaś się z domu przez okno?
-...Nie.-nie lubię kiedy ktoś pyta o moje dzieciństwo itp.
-No to czas przeżyć to pierwszy raz.
Doszliśmy do jego pokoju.
-Dobra, a którym będziemy szli?
-Tym.-odparł i wskazał palcem na okno przy jego pokoju/
-Tym?! Przecież tu jest strasznie wysoko... Chyba nie będziemy skakali, co?
-Nieee. Tutaj jest taka drabinka, na której rośnie pelargonia.
-Aaa.
Tomek otworzył okno i chciał puścił mnie pierwszą, ale się nie zgodziłam i powiedziałam, że najpierw wolę się przypatrzeć jak on to robi. Kiedy zszedł po cichu dopingował mnie. Weszłam na pierwszy schodek i przymknęłam za sobą otwarte okno. Doszłam do połowy. Nagle zakręciło mi się w głowi i się puściłam. Myślałam, że zetknę się się ziemią, ale złapał mnie Tomek.
-Uważaj..-powiedział.
-Zakręciło mi się w głowie, ty mój rycerzu.-odparłam i uśmiechając się pocałowałam go namiętnie w usta.
Kiedy mnie puścił poszliśmy przed siebie do ogrodzenia. Spojrzałam pytająco na Tomasza, a on tylko się do mnie jakby prosząco uśmiechnął.
-No dobra.-mruknęłam pod nosem i zaczęłam wchodzić na płot.
Gdy już oboje byliśmy za podwórkiem skierowaliśmy się w stronę ulicy, do której nie było daleko. Szło się zaledwie 5 minut. Ku mojemu zdziwieniu przy drodze stał samochód Tomka.
-Byłeś przygotowany na wszystko?-rzuciłam.
-Tak. Domyślasz się gdzie jedziemy?
-Szczerze?
-Tak.
-Nie mam pojęcia. Powiedz.
-Zobaczysz.
Więcej nie pytałam. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę. Po 20 minut byliśmy na miejscu. Naprawdę nie spodziewałam się, że Tomek przywiezie mnie do Wesołego Miasteczka. Fajnie, ale nie tak bardzo się jednak z tego cieszyłam. Tomson jest ode mnie inny. On się wygłupia. Ma wielkie poczucie humoru. Udawałam, że jestem zachwycona.
-To gdzie idziemy na początek?-zapytałam.
-Na to.-odparł i wskazał palcem na (tak na moje oko) 100 metrową kolejkę górską.
-Ale ... to jest takie wysokie ...
-A masz lęk wysokości?
-Nie.
-To chodź.
-Trochę się boję, ale ... chodźmy na to.
-No i to rozumiem.
Szybkim krokiem podeszliśmy do kolejki po bilety. Po zakupie zanim się tylko zdążyłam zorientować Tomek wskoczył w pierwszy wagonik, który ... był pusty. Dlaczego wszyscy powsiadali do tych dalej? Skoro tak zrobili to z tym musi być coś nie tak... Jak o tym myślałam stałam przed wagonem... Spojrzałam na te dalsze i nagle poczułam lekkie szarpnięcie mojej ręki. Spojrzałam się na nią. Objęta była dłonią Tomsona. Puścił mnie rzucił minę, jakby chciał się zapytać "Czemu nie wsiadasz?". Szybko usiadłam obok niego i się zapięłam. Jakiś oznajmił, że zaraz ruszamy. Serce zaczęło mi łopotać. Mało co nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Przysunęłam się do Tomasza i przytuliłam do jego ręki.
-Nie bój się.-powiedział.
Spojrzałam na niego smutną minką, taką jaką robi Mort w Pingwinach z Madagaskaru i nagle kolejka ruszyła. Tak się przestraszyłam, że ścisnęłam rękę Tomson tak mocno jak tylko mogłam. Aż jęknął.
Przez całą trasę wszyscy krzyczeli. W pewnym momencie wydawało mi się, że wypadam z wagonika.Kiedy wyszliśmy kręciło mi się trochę w głowie. Tomek zaś wyszedł sobie jakby nie wychodził z kolejki górskiej. Chyba miałam skrzywiona minę, bo Tomson spoważniał i powiedział:
-Dobrze się czujesz? Chyba nie powinienem cię namawiać na tę kolejkę.
-No co ty. Była super.-nie okłamałam go, serio mi się podobało.
-Twoja mina mówi co innego. I w ogóle to miałaś wstrząs mózgu, a ja cię zabieram na coś takiego.
-Oj, Tomek.-chciałam go jakoś pocieszyć, ale nie miałam pojęcia jak. Nagle zobaczyłam strzelnice na zabawki czy coś i wskazałam szybko placem mówiąc.-Chodź, ustrzelisz dla mnie misia.
Zrobił wielkie oczy uśmiechając się przy tym i skrzywiając głowę.
-Źle mogło to zabrzmieć, ale chciałam powiedzieć "Wygraj dla mnie misia".-dodałam.
Na odpowiedź uśmiechnął się spokojnie. Tomek przytulił mnie prawą ręką w pasie. Szliśmy tak do tego straganu. Zrobiło się ciemno. Światło dawały tylko lampki od tych różnych kolejek itd. Zaraz mieliśmy już stanąć przy zabawowej strzelnicy, kiedy nagle Tomson zrobił wielki krok w lewo. Spojrzałam się w jego stronę i zobaczyłam, że kupuję mi kwiatki. Kiedy się odwrócił i mnie zobaczył uśmiechnęłam się szeroko, a on schował twarz za bukiecikiem. Podszedł do mnie i mi je wręczył. Ładnie podziękowałam i trzymając się za ręce doszliśmy do strzelnicy.
-No, to którego sobie życzysz, kochanie?-zapytał Tomek.
-Z każdego jakiego dostanę się ucieszę i nawet ... jeśli nic nie zdobędziesz.
Ku mojemu lekkiemu zdziwieniu Tomaszowi szło bardzo dobrze. Przypatrywałam mu się z zaciekawieniem i radością. Ciszę się, że mam takiego faceta.
Wygrał dla mnie wielkiego tygryska.
-Pewnie przyprowadzałeś tu każdą swoją dziewczynę i grałaś dla niej na tej strzelnicy, bo widzę, że masz wprawę.-powiedziałam i rzuciłam mu uwodząco-pytającą minkę
-Niee.-odpowiedział.
Widać było, że to co ja powiedziałam było prawdą, ale nie będę mu z tego robiła wyrzutów. Szliśmy razem między wszystkimi atrakcjami trzymając się za ręce. Ja niosłam bukiet, a Tomek tygryska. Nagle podbiegły do nas podjarane dwie dziewczyny. Pewnie fanki.
-Tomson., możemy zdjęcie?-zapytały równocześnie.
-Jasne.-odparł Tomek.
Wzięłam od niego tygryska i odsunęłam się na bok. Ruda zrobiła szybko zdjęcie Tomkowi z tą drugą, a potem ta druga zrobiła zdjęcie tej rudej. Nagle ta druga-blondynka spytała:
-Zrobi nam pani zdjęcie?
-Oczywiście.
Postawiłam miśka przy nodze, a na nim położyłam bukiet. Niestety.
Wzięłam od niej aparat. One ustawiły się do zdjęcia, a ja zrobiłam im zdjęcie. Nie spodobało mi się za bardzo, że obydwie go przytuliły. Jedna z jednej strona, druha z drugiej. Ale przecież nie będę nic mówiła. Każda fanka chciałaby przytulić swojego idola, a jeśli chodzi o Tomka to pewnie każda chciałaby być na moim miejscu. Blondynka podeszła do mnie biorąc ode mnie aparat powiedziała:
-Dziękuje bardzo.
-Nie ma za co.
Ta wydawała mi się miła, ale ta ruda ... kiedy się odwróciłam po tygryska i bukiet i z powrotem spojrzałam na nich wciąż przytulała Tomasza. Powoli do nich podeszłam. Tomek jakby próbował się od niej uwolnić, ale ona nie dała za wygraną. Rzuciłam mu minkę, przez którą miał zrozumieć, że chce już z nim iść w dalszy romantyczny spacer. Już otworzył usta, aby jej coś powiedzieć, ale ona nagle rzuciła:
-Kocham cię.
Tomek zrobił wielkie oczy i nie wiedział co ma powiedzieć. Tak samo jak ja. Wszystkiemu przyglądała się blondynka, która w końcu poprosiła koleżankę, by już poszły. "Nareszcie"-pomyślałam.
-Byłeś przygotowany na wszystko?-rzuciłam.
-Tak. Domyślasz się gdzie jedziemy?
-Szczerze?
-Tak.
-Nie mam pojęcia. Powiedz.
-Zobaczysz.
Więcej nie pytałam. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę. Po 20 minut byliśmy na miejscu. Naprawdę nie spodziewałam się, że Tomek przywiezie mnie do Wesołego Miasteczka. Fajnie, ale nie tak bardzo się jednak z tego cieszyłam. Tomson jest ode mnie inny. On się wygłupia. Ma wielkie poczucie humoru. Udawałam, że jestem zachwycona.
-To gdzie idziemy na początek?-zapytałam.
-Na to.-odparł i wskazał palcem na (tak na moje oko) 100 metrową kolejkę górską.
-Ale ... to jest takie wysokie ...
-A masz lęk wysokości?
-Nie.
-To chodź.
-Trochę się boję, ale ... chodźmy na to.
-No i to rozumiem.
Szybkim krokiem podeszliśmy do kolejki po bilety. Po zakupie zanim się tylko zdążyłam zorientować Tomek wskoczył w pierwszy wagonik, który ... był pusty. Dlaczego wszyscy powsiadali do tych dalej? Skoro tak zrobili to z tym musi być coś nie tak... Jak o tym myślałam stałam przed wagonem... Spojrzałam na te dalsze i nagle poczułam lekkie szarpnięcie mojej ręki. Spojrzałam się na nią. Objęta była dłonią Tomsona. Puścił mnie rzucił minę, jakby chciał się zapytać "Czemu nie wsiadasz?". Szybko usiadłam obok niego i się zapięłam. Jakiś oznajmił, że zaraz ruszamy. Serce zaczęło mi łopotać. Mało co nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Przysunęłam się do Tomasza i przytuliłam do jego ręki.
-Nie bój się.-powiedział.
Spojrzałam na niego smutną minką, taką jaką robi Mort w Pingwinach z Madagaskaru i nagle kolejka ruszyła. Tak się przestraszyłam, że ścisnęłam rękę Tomson tak mocno jak tylko mogłam. Aż jęknął.
Przez całą trasę wszyscy krzyczeli. W pewnym momencie wydawało mi się, że wypadam z wagonika.Kiedy wyszliśmy kręciło mi się trochę w głowie. Tomek zaś wyszedł sobie jakby nie wychodził z kolejki górskiej. Chyba miałam skrzywiona minę, bo Tomson spoważniał i powiedział:
-Dobrze się czujesz? Chyba nie powinienem cię namawiać na tę kolejkę.
-No co ty. Była super.-nie okłamałam go, serio mi się podobało.
-Twoja mina mówi co innego. I w ogóle to miałaś wstrząs mózgu, a ja cię zabieram na coś takiego.
-Oj, Tomek.-chciałam go jakoś pocieszyć, ale nie miałam pojęcia jak. Nagle zobaczyłam strzelnice na zabawki czy coś i wskazałam szybko placem mówiąc.-Chodź, ustrzelisz dla mnie misia.
Zrobił wielkie oczy uśmiechając się przy tym i skrzywiając głowę.
-Źle mogło to zabrzmieć, ale chciałam powiedzieć "Wygraj dla mnie misia".-dodałam.
Na odpowiedź uśmiechnął się spokojnie. Tomek przytulił mnie prawą ręką w pasie. Szliśmy tak do tego straganu. Zrobiło się ciemno. Światło dawały tylko lampki od tych różnych kolejek itd. Zaraz mieliśmy już stanąć przy zabawowej strzelnicy, kiedy nagle Tomson zrobił wielki krok w lewo. Spojrzałam się w jego stronę i zobaczyłam, że kupuję mi kwiatki. Kiedy się odwrócił i mnie zobaczył uśmiechnęłam się szeroko, a on schował twarz za bukiecikiem. Podszedł do mnie i mi je wręczył. Ładnie podziękowałam i trzymając się za ręce doszliśmy do strzelnicy.
-No, to którego sobie życzysz, kochanie?-zapytał Tomek.
-Z każdego jakiego dostanę się ucieszę i nawet ... jeśli nic nie zdobędziesz.
Ku mojemu lekkiemu zdziwieniu Tomaszowi szło bardzo dobrze. Przypatrywałam mu się z zaciekawieniem i radością. Ciszę się, że mam takiego faceta.
Wygrał dla mnie wielkiego tygryska.
-Pewnie przyprowadzałeś tu każdą swoją dziewczynę i grałaś dla niej na tej strzelnicy, bo widzę, że masz wprawę.-powiedziałam i rzuciłam mu uwodząco-pytającą minkę
-Niee.-odpowiedział.
Widać było, że to co ja powiedziałam było prawdą, ale nie będę mu z tego robiła wyrzutów. Szliśmy razem między wszystkimi atrakcjami trzymając się za ręce. Ja niosłam bukiet, a Tomek tygryska. Nagle podbiegły do nas podjarane dwie dziewczyny. Pewnie fanki.
-Tomson., możemy zdjęcie?-zapytały równocześnie.
-Jasne.-odparł Tomek.
Wzięłam od niego tygryska i odsunęłam się na bok. Ruda zrobiła szybko zdjęcie Tomkowi z tą drugą, a potem ta druga zrobiła zdjęcie tej rudej. Nagle ta druga-blondynka spytała:
-Zrobi nam pani zdjęcie?
-Oczywiście.
Postawiłam miśka przy nodze, a na nim położyłam bukiet. Niestety.
Wzięłam od niej aparat. One ustawiły się do zdjęcia, a ja zrobiłam im zdjęcie. Nie spodobało mi się za bardzo, że obydwie go przytuliły. Jedna z jednej strona, druha z drugiej. Ale przecież nie będę nic mówiła. Każda fanka chciałaby przytulić swojego idola, a jeśli chodzi o Tomka to pewnie każda chciałaby być na moim miejscu. Blondynka podeszła do mnie biorąc ode mnie aparat powiedziała:
-Dziękuje bardzo.
-Nie ma za co.
Ta wydawała mi się miła, ale ta ruda ... kiedy się odwróciłam po tygryska i bukiet i z powrotem spojrzałam na nich wciąż przytulała Tomasza. Powoli do nich podeszłam. Tomek jakby próbował się od niej uwolnić, ale ona nie dała za wygraną. Rzuciłam mu minkę, przez którą miał zrozumieć, że chce już z nim iść w dalszy romantyczny spacer. Już otworzył usta, aby jej coś powiedzieć, ale ona nagle rzuciła:
-Kocham cię.
Tomek zrobił wielkie oczy i nie wiedział co ma powiedzieć. Tak samo jak ja. Wszystkiemu przyglądała się blondynka, która w końcu poprosiła koleżankę, by już poszły. "Nareszcie"-pomyślałam.