wtorek, 5 marca 2013

Rozdział 30

Obudziłam się dzisiaj za późno, bo Tomson akurat miał wychodzić gdy wstałam. Zdążyłam go jeszcze na chwilę zatrzymać.
-O której wrócisz?-zapytałam.
-Późno.
-Jak wczoraj?
-Może trochę wcześniej.
-A będziesz miał tutaj dzień wolny?
-Jasne, ale akurat wtedy organizują nam tutaj koncert i cały dzień znowu nas nie będzie.
-Ale ja nie chce ciągle siedzieć sama.
-Masz Justynę. Grzesiek też ją przecież zostawia na całe dnie. Możecie siedzieć razem.
-Ja chciałabym siedzieć z tobą.
-Wiesz, że przyjechałem tutaj do pracy, a nie na odpoczynek.
-Tak wiem. Już to mówiłeś.
-Przepraszam cię, ale muszę już wychodzić.-powiedział całując mnie namiętnie w usta.
Kolejny dzień sama. Nastawie sobie budzik na 8:00 skoro Tomek wychodzi przed 10:00. Zdążymy chociaż rano porozmawiać spokojnie. Dzisiaj stanowczo za późno się obudziłam, a nie wiem czemu tak. Przecież wczoraj wcześnie się położyłam. Przebrałam się z piżamy na strój codzienny i zadzwoniłam do Justyny.
-Hej. Grzesiek już wyszedł?-zapytałam.
-Tak. Dosłownie przed chwilą.
-A co będziesz robiła?
 -Właśnie. Mam pytanie i zarazem jakby prośbę.
-Słucham? O co chodzi?
-Bo ja nas umówiłam z Maćkiem.
-Z Maćkiem? Nas?
-Na dzisiaj... Pójdziesz ze mną?
-Czy pójdę? No oczywiście. Uwielbiam Maćka, a ostatnio nie mogłam z wami dłużej posiedzieć. I jeszcze na dodatek cały dzień mam dzisiaj wolny.
-No to super. Mamy godzinę żeby się przygotować.
-Starczy mi. Już nawet wiem co założę.
Rozłączyłam się i poszłam do wanny. Miałam dużo czasu. Wiedziałam w co mam się ubrać dlatego godzina mi pasuje. Siedziałam w wannie zaledwie 15 minut. Ale dobre i to. Założyłam sukienkę, którą kupiłam sobie w dzień gdy pogodziłam się z Anitą. A do tego buty od Wozza. Zrobiłam sobie lekki makijaż. Szczerze mówiąc to dziś wyglądałam lepiej niż wtedy kiedy poszłam w niej do Tomka. Wybiła godzina kiedy przyszła po mnie Justyna. Justyna wyglądała równie świetnie jak ja. Rozbawione poszłyśmy na umówione miejsce. Maciek już tam na nas czekał. On również ubrany był elegancko. W końcu przyszliśmy do strasznie wykwintnej restauracji. Trochę, ale tak tylko troszeczkę przestraszyłam się gdy zobaczyłam, że Maciek nie przyszedł sam. Wziął ze sobą jakiegoś kolegę.
-Ja mam chłopaka.-palnęłam bez chwili zastanowienia.
-Spokojnie. To jest Michael. Mój kolega. Nie miałem zamiaru tutaj nikogo swatać.
-Przepraszam.-odparłam i uśmiechnęłam się szeroko do obydwóch mężczyzn.
Myślałam, że to spotkanie odbędzie się najnormalniej bez żadnych wygłupów. Na razie wszystko szło dobrze.
-Michael zajmuje się organizowaniem koncertów w Barcelonie i w okolicach. Zabrałem go ze sobą, ponieważ chciał on zaproponować coś chłopakom z Afromental. Wiem, że przyjechałyście tu z nimi. Mam nadzieje, że się dogadacie.-powiedział Maciek.
-Tak, tak. Czy on mówi po polsku?-zapytała Justyna.
-Oczywiście. Trochę znam wasz język i chyba się porozumiemy.-odparł barcelończyk z akcentem tak zauważalnym, że aż trochę śmiesznym.
Ich akcent nie pasuje do języka Polskiego. Aby nie zauważył, że nie możemy wytrzymać ze śmiechu schyliłyśmy głowy w dół.
-To dobrze.-dodała Justyna.
Po pewnym czasie dało się przyzwyczaić do jego mówienia. W ogóle to ma facet poczucie humoru. I przystojny na dodatek. Po 30 minutach Maciej zaproponował:
-Możemy pójdziemy zwiedzić ten budynek obok. Podobno to jakiś zabytek?
-Z przyjemnością.-odparłam.
Wstając nie rozejrzałam się i wpadłam na kelnera, który niósł przystawki jakieś. Na moje nie szczęście wszystko spadło na Michael'a.
-O mój boże. Przepraszam. Strasznie przepraszam.-powiedziałam łapiąc jakąś chusteczkę i zaczynając wycierać z jego twarzy jakiś sos.
Czysty przypadek z tym kelnerem. Nie pierwszy raz się z czymś takim spotykam. Tak samo było na kolacji zaręczynowej z Łozem. Po Michael'u widać było, że jest na mnie zdenerwowany. Jednak w jego słowach nie było słychać ani grama złości. Na prawdę.
-Nic się nie stało. Każdemu może się zdarzyć.
 Specjalnie zachował pewnie spokój, bo zależało mu na koncercie Afromental. Takie jest moje myślenie. Zwiedziliśmy szybko ten budynek. Była to jakaś bazylika. Michael opowiadał nam o niej dość ciekawie. Nie było nudno. Czasem jak patrzyłam na jakiś obraz czułam na sobie wilczy wzrok Michael'a. Myślałam, że już mu przeszło, ale nie. Po wyjściu podał mi numer telefonu żeby chłopaki mogli się z nim skontaktować.

1 komentarz: