-Siemka. To jak gotowa?
-Tak.
-Poczekaj pomogę ci znieść te walizki.
-Dzięki.
Hubert ma fajne sportowe auto. Wsadziliśmy moje walizki na tylne siedzenia samochodu. Podróż była długa i trochę nudna. To znaczy rozmawialiśmy i nawet było zabawnie. Po drodze spotkaliśmy takiego dziwnego pana. Zatrzymał nas na drodze przebrany w strój policjanta, że niby przekroczyliśmy prędkość. Wyszłam razem z Hubertem, bo poprosił nas oboje. Czekamy przed jego autem, a on podszedł do nas z jakąś torbą, w której miał pościel i namawiał nas na kupno. Co za człowiek robi coś takiego?
Cała droga trwała około 6 godzin. Gdy dojechaliśmy krzyknęłam:
-Nareszcie jesteśmy.
-No.
wyszłam z samochodu i zaczęłam się rozglądać dookoła.
-Ale tu masz ładnie.-Powiedziałam.
-Dzięki.
-A po co ci taki duży dom tu w górach?-Zapytałam kiedy otwierał drzwi.
-Kupiłem go kiedyś z ... żoną.
-Masz żonę?
-Miałem. Chodź to się od razu rozpakujemy.
-Dobra.
Widziałam po nim, że specjalnie chciał zmienić temat, ale ja go jeszcze później o to popytam. Może nie powinnam, ale tym razem ciekawość ze mną wygrywa. Zabraliśmy walizki do środka i się rozpakowaliśmy. Hubert oprowadził mnie po domu. I zaraz mieliśmy przejść się po okolicy. Założyłam kurtkę i wyszliśmy.
-Strasznie tu ładnie.-Powiedziałam zauważając nagle wypożyczalnie snowboard'a.-Umiesz jeździć na snowboardzie?
-Jasne. Nawet mam swoją deskę w domku.
-Super, a na uczysz mnie? Tam jest wypożyczalnia to sobie wypożyczę.
-No dobra. To pójdź do tej wypożyczalni, a ja się wrócę do domu.
-Dobra.
Poszłam i wypożyczyłam sobie najładniejszą deskę. Płacąc zaprzyjaźniłam się z kobietą zza lady. Ma na imię Sylwia. Dostałam nawet zaproszenie na imprezę.
-Więc ta impreza jest dzisiaj o 19:00. Bądź tutaj za dziesięć 19 to pójdziemy razem.
-Dobra.
-Przyjdź z tym swoim chłopakiem.
-My nie jesteśmy razem.
-Sorka..
Wyszłam ze sklepu i właśnie przyszedł Hubert. Zaczęliśmy od podstaw.
Cała droga trwała około 6 godzin. Gdy dojechaliśmy krzyknęłam:
-Nareszcie jesteśmy.
-No.
wyszłam z samochodu i zaczęłam się rozglądać dookoła.
-Ale tu masz ładnie.-Powiedziałam.
-Dzięki.
-A po co ci taki duży dom tu w górach?-Zapytałam kiedy otwierał drzwi.
-Kupiłem go kiedyś z ... żoną.
-Masz żonę?
-Miałem. Chodź to się od razu rozpakujemy.
-Dobra.
Widziałam po nim, że specjalnie chciał zmienić temat, ale ja go jeszcze później o to popytam. Może nie powinnam, ale tym razem ciekawość ze mną wygrywa. Zabraliśmy walizki do środka i się rozpakowaliśmy. Hubert oprowadził mnie po domu. I zaraz mieliśmy przejść się po okolicy. Założyłam kurtkę i wyszliśmy.
-Strasznie tu ładnie.-Powiedziałam zauważając nagle wypożyczalnie snowboard'a.-Umiesz jeździć na snowboardzie?
-Jasne. Nawet mam swoją deskę w domku.
-Super, a na uczysz mnie? Tam jest wypożyczalnia to sobie wypożyczę.
-No dobra. To pójdź do tej wypożyczalni, a ja się wrócę do domu.
-Dobra.
Poszłam i wypożyczyłam sobie najładniejszą deskę. Płacąc zaprzyjaźniłam się z kobietą zza lady. Ma na imię Sylwia. Dostałam nawet zaproszenie na imprezę.
-Więc ta impreza jest dzisiaj o 19:00. Bądź tutaj za dziesięć 19 to pójdziemy razem.
-Dobra.
-Przyjdź z tym swoim chłopakiem.
-My nie jesteśmy razem.
-Sorka..
Wyszłam ze sklepu i właśnie przyszedł Hubert. Zaczęliśmy od podstaw.
***
Wieczorem naszykowani wyszliśmy do tej wypożyczalni i czekaliśmy na Sylwię. Gdy przyszła poznałam ich oboje i poszliśmy na imprezę. Poznałam wielu fajnych ludzi. Zabawa była przednia. Nagle zgubiłam Huberta. Nie zwracałam na to uwagi, bo przecież wie gdzie jest domu jakby coś. Ale jednak przeszłam raz przez salę, żeby zobaczyć czy może gdzieś tu jest. Gadał z jakąś dziewczyną. Chciałam do niego podejść kiedy nagle przede mną pojawił się Baron.
-O hej. A co tutaj robisz?-Zapytał.
-Przyjechałam pozwiedzać.
-Gdzie Tomek?
-Przyjechałam bez niego.
-To nie jesteście razem?
-Jesteśmy. A ty sam przyjechałeś?
-Nie. Jestem tu razem u Dziamasem i Lajanem.
-To fajnie. A gdzie oni są.
-Zostali w domu. Nie chciało im się wychodzić.
-Myślałam, że teraz coś robicie z Afromental. Jak tam płyta?
-A dobrze. Niedługo wyjdzie.
-Super... Trochę mnie boli głowa.. Chyba pójdę do domu.
-Odprowadzę cię.
-Nie, nie trzeba.
-Oj trzeba, trzeba. Nie będziesz chodziła sama po nocy. Nie wiadomo kto się czai za drzewem.
-Dobra. Ale już mnie nie strasz.
No i Aleks odprowadził mnie do samych drzwi.
-Przepraszam, ale wrócę do tego co pisali w gazetach o tobie i Tomku.-Powiedział.
-Aleks, ale po co?
-Chciałem powiedzieć, że chociaż nie wiem jak to dokładnie było zawsze byłem po twojej stronie.
-Cieszę się.
-To ja będę leciał. Dobranoc.
-Dobranoc.
-A może jutro się spotkamy w czwórkę? A z kim ty tu jesteś w ogóle?
-Z... Hubertem.
-Z Hubertem?
-No. Jesteśmy przyjaciółmi.
-Aha...
-No tak. Nie myśl sobie, że między nami coś jest.
-Dobra. Wcale tak nie pomyślałem. Weź go jutro ze sobą.
-Dobra. To do jutra.
-Zadzwonię do ciebie jutro i wszystko obmówimy. Dobranoc.
Weszłam do domu, a Baron poszedł. Nie bolała mnie głowa, ale miałam ochotę już wrócić. Umyłam się, zjadłam kolacje i przeszłam się po całym domu. Weszłam do pokoju, którego Hubert mi nie pokazywał. Był to pokój dziecięcy. Zastanawiało mnie czy Hubert miał dzieci. Wszystko jednak wyglądało mi tu na nie używane. Pewnie się rozwiódł i żona zabrała dzieci. Tylko co było powodem rozwodu?
Wróciłam do swojej sypialni i położyłam się spać. Obudziłam się przed 10. Hubert robił właśnie śniadanie. Pogadałam z nim chwile. Zjedliśmy śniadanie i zapytałam:
-Czy ty brałeś rozwód?
-Nie.
-To gdzie jest twoja żona?
-Nie żyje.-Gdy to powiedział zatkało mnie.
-Opowiesz mi to?-Spojrzał na mnie ze smutkiem i zaczął mówić.
-Zapewne już widziałaś pokój dziecka...
-Widziałam...
-Moja żona miała na imię Karolina. Była w ciąży. Bardzo się cieszyliśmy, bo lekarze nie dawali nam szans... Odbiło się to jednak później. Nic się nie stało, a ona poroniła. To ją tak zabolało... Zamknęła się w tym pokoju dziecka i nie jadła, nie piła. Nic, prosiłem ją, aby wyszła, ale ona nawet w końcu przestała się do mnie odzywać. Raz gdy wróciłem do domu. Widziałem, że wyszła. W kuchni było trochę bałaganu. Pomyślałem sobie, że zawsze gdy mnie nie wychodzi i wtedy je i piję, a teraz nie zdążyła posprzątać. Poszedłem do pokoju, w którym się zamykała. Drzwi były otwarte. Ucieszyłem się trochę. Wszedłem do pokoju i ... zobaczyłem ją. Leżała cała we krwi na podłodze i jeszcze na dodatek obok niej leżało pudełko z proszkami.
-Przykro mi.-Powiedziałam i mocno go przytuliłam.
Wstał zaraz i wyszedł na zewnątrz... Pewnie ochłonąć. Łzy popłynęły mi po policzkach. I właśnie zadzwonił Baron, żeby się spotkać. Powiedziałam, że dzisiaj jednak nie wyjdziemy do nich. Chciałam trochę posiedzieć z Hubertem sama. Dodać mu jakoś otuchy. Nie spodziewałam się takiego finału. Wolałabym żeby się rozwiedli niż to. To było straszne. Życzę mu szczęścia w dalszym życiu i żeby się zakochał szczęśliwie.
Super !!!! Bedzie dzisiaj kolejny ??? Pls !!!! *_*
OdpowiedzUsuńKiedy wstawisz następny?
OdpowiedzUsuńWstaw jeszcze dziś.
Prosze,prosze,proszeeee
Wczoraj niestety nie miałam czasu i nie wiem czy dziś się wyrobie napisać, ale już trochę mam, więc się postaram go skończyć :)
Usuń