wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 17

Weszłam do domu. Było cicho, a Wojtek gdzieś wyszedł. Zauważyłam, że na stole leży ładna sukienka, a na niej kartka : Załóż mnie. Zaśmiałam się, ale zrobiłam co mi kazano. Poszłam przejrzeć się w lusterku. gdy weszłam do łazienki na lustrze była karteczka: Wiedziałem, że tu przyjdziesz :) Naszykuj się do wyjścia. Zrobiłam sobie na prawdę fajną fryzurę, a makijaż jeszcze lepszy. Nie naszykowałam sobie butów. Poszłam na górę do sypialni na łóżku leżało pudełko z butami i obok karteczka: Przyjedz tam gdzie się poznaliśmy. Założyłam buty i pojechałam do klubu. Nigdzie nie widziałam samochodu Wojtka. Weszłam do środka. Siadłam sobie przy barze i zamówiłam wodę. Chciałam zadzwonić do Łoza, ale zostawiłam telefon w domu.. Nagle podszedł do mnie jakiś facet z obsługi i powiedział:
-Pan, z którym się szanowna pani umówiła siedzi na końcu sali.
-Ah.. Dziękuję.-Odpowiedziałam i zaczęłam iść w stronę Wojtka.
Fajnie to wszystko przygotował. Cieszę się, że mam takiego chłopaka. Przeraziłam się, bo zamiast Wojtka zobaczyłam tam tego Kitę. Oh.. Może ten facet się pomylił. Zakręciłam i chciałam wyjść stąd jak najszybciej. Obejrzałam się. Kita wstał i szedł za mną. Zaczęłam biec. Wszystko było by dobrze gdyby kluczyki nie wypadły mi z rąk. Podszedł do mnie.
-Muszę ci coś powiedzieć.
-Pierwszy raz cię na oczy widzę.
-Ale na pewno Wojtek ci o mnie mówił. Jestem Sebastian. Chciałem ci powiedzieć, żebyś uważała na nowe znajomości, bo jesteś w niebezpieczeństwie.
-Dlaczego mam ci wierzyć?
-W końcu jestem przyjacielem. Mi możesz zaufać.
-Przyjacielem? Nie sądzę, ale dlaczego jestem w tym niby niebezpieczeństwie?
-Wszystko przez Michała Kropę.
-Co? Przez chłopaka Justyny?
-Yyy.. Tak
-Nie wierzę ci. Ściągnąłeś mnie tu przez te karteczki, żeby mi nagadać takich bzdur? Po co miałam się tak szykować.
-Byłem u was w domu gdy Wojtek wyszedł i podmieniłem ostatnią karteczkę. Masz tę, która napisał Wojtek.-Powiedział dając mi karteczkę.-Jest na niej adres jakiejś restauracji.
-Zanim tam pojadę mam jedno pytanie: Skąd wiedziałeś gdzie poznałam Wojtka?
-Ja wiem wszystko.
Ależ on zabawny.. Spóźnię się na to spotkanie. Co mógł zrobić Michał? To na pewno kłamstwo.. Restauracja jest bardzo ekskluzywna. O! Jest samochód Wojtka. Już nam chyba nic nie przeszkodzi. Przed wejściem stał Łozo, wpatrywał się w zegarek.
-Jestem. Przepraszam. Trochę mi się zeszło z fryzurą.-Powiedziałam dając buziaka Wojtkowi.
-Dobrze, że jesteś.
-Co to za okazja?
-Zaraz się wszystkiego dowiesz.
Postanowiłam, że nie będę mówiła o tym spotkaniu. Strasznie mnie to dręczy... Usiedliśmy przy stoliku przy oknie. Widok był nie za bardzo ładny. Nic nie było widać, bo wszystko zasłoniła jakaś stara przyczepa. No, ale nie licząc tego było super -do czasu-. Była miła atmosfera. Wojtek nie chciał od razu mi powiedzieć o co chodzi. Najpierw chciał ze mną zatańczyć. Po tańcu przynieśli szampana. Pomyślałam, że to na prawdę duża okazja. Powiedziałam, że zanim mi to powie upudruje nosek. Wracając zagapiłam się na pewną parę, która właśnie tańczyła. Tak los chciał, że wpadłam na kelnera, który niósł parę drinków. Oboje się przewróciliśmy i drinki wylądowały na nas. Wstaliśmy i facet zaczął się na mnie krzyczeć (lekko podniesionym głosem, żeby nikt inny go nie usłyszał). Kazał mi to posprzątać. Poszłam z nim, więc po mop i gdy wracałam zauważyłam, że wprost na kałuże idzie sobie starsza para. Nie widzieli, że podłoga jest mokra i chcąc ich uratować popędziłam w ich stronę. Zobaczył mnie Wojtek i chcąc się dowiedzieć co się dzieje poleciał za mną. Zaczęłam się ślizgać, a za mną Łozo. Złapaliśmy się za ręce i lecąc przez kałuże wpadliśmy na te parę, którą chciałam uratować. Razem z Wojtkiem się z siebie śmieliśmy, ale ta para była wprost wściekła. Okazało się, że to właściciel. Przez ten wybieg zdarzeń zostaliśmy wyproszeni.
-Może się przejdziemy?-Zaproponował Wojtek.
-Dobrze, ale zaraz będzie padać.
-Niee. Jest piękny, letni wieczór i nie zapowiada się na deszcz.
-Będzie ulewa.
Zostawiliśmy samochody i w wizytowych ubraniach szliśmy przez park. Odeszliśmy spory kawałek od restauracji i nie chcieliśmy jeszcze wracać. Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmawiać. Zapytałam z jakiej to było okazji. Wojtek złapał mnie za ręce i razem wstaliśmy. Patrzyliśmy się sobie w oczy i Łozo zrobił krok do tyłu i klęknął.
-Wyjdziesz za mnie?-Zapytał wyciągając pierścionek z kieszeni. I w tym momencie zaczął padać wielki deszcz.
-Tak!-Krzyknęłam i rzuciłam się mu na szyje.
Postanowiliśmy, że wrócimy jednym samochodem. Deszcz przerodził się w burzę. Zaczęliśmy biec, by szybciej dotrzeć do pojazdu. Wsiedliśmy w auto i spojrzeliśmy się na siebie. Wojtek pocałował mnie namiętnie i powiedział:
-Heh. To nie tak miało wyglądać.
-Ale było cudownie i śmiesznie. Kocham cię.
-Dziękuje. Ja ciebie też.-Powiedział trochę z smutnym głosem.
-Nie zamartwiaj się. To ja wpadałam na kelnera. Przepraszam.-Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
Nastała chwilowa cisza. Przypomniałam sobie jak to dokładnie było z tym kelnerem i wpadałam w śmiech. W tym samym czasie roześmiał się Wojtek. Pewnie myślał o tym samym.

2 komentarze: